Artykuły

Zmarł Bogusław Sochnacki

BOGUSŁAW SOCHNACKI nie żyje. Kilka miesięcy temu zasłabł za kulisami podczas spektaklu "Skóry węża" w Teatrze im. Jaracza w Łodzi. Grał tam postać schorowanego weterana wojennego, więc nikogo na widowni nie zdziwiło, że dograł przedstawienie na wózku inwalidzkim. Wkrótce potem badania objawiły przerażającą wiadomość: białaczka.

"Bogusław Sochnacki był jednym z tych aktorów, którego uwielbiali teatromani, miłośnicy filmu doceniali umiejętność błyśnięcia na drugim planie, a głos znali chyba wszyscy. Choćby z dziecięcych wspomnień genialnej kreacji w rysunkowej dobranocce o przygodach rozbójnika Rumcajsa...

Artysta urodził się w 1930 roku. Swoje marzenia o aktorstwie mógł zrealizować po wojnie, kiedy to w 1953 roku ukończył Wydział Aktorski Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Łodzi.

Po szkole grał w Teatrze Ziemi Rzeszowskiej im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie, ale w roku 1957 wrócił do Łodzi, do Teatru Satyry, by od tamtej pory nieprzerwanie być aktorem na przemian Teatru im. Stefana Jaracza i Teatru Nowego. Scenę ukochał całym sercem, ale zagrał też w ponad stu filmach. W pamięć zapadły jego role w takich obrazach, jak: Rzeczpospolita babska Hieronima Przybyła, Chłopi Jana Rybkowskiego, Noce i dnie Jerzego Antczaka, Ziemia obiecana Andrzeja Wajdy, Jeszcze tylko ten las Jana Łomnickiego, Deborah Ryszarda Brylskiego czy Szabla od komendanta Jana Jakuba Kolskiego.

Jako niezwykle ceniony mistrz filmowego drugiego planu współpracował z największymi polskimi reżyserami. Jego role w teatrze i Teatrze Telewizji trudno zliczyć, a jeszcze trudniej wskazać wielkie, bo trzeba by wymienić długą listę. Był Judaszem w Judaszu z Kariothu K.H. Rostworowskiego, Kubusiem w Kubusiu Fataliście wg D. Diderota, Hrabią Hufnagielem w Operetce Gombrowicza, Natanem w Sędziach

Wyspiańskiego, Lucjuszem w Igraszkach z diabłem, Stańczykiem w Weselu Wyspiańskiego, Wernyhorą w Śnie srebrnym Salomei Słowackiego, Orgonem w Świętoszku Moliera, Marmieładowem w Zbrodni i karze Dostojewskiego. Grał gościnnie w Teatrze Polskim w Warszawie, próbował reżyserii (Zaklinacz deszczu Nasha).

Od pewnego czasu na emeryturze, ciągle jednak występował.

W Jaraczu mogliśmy go ostatnio oglądać w Romeo i Julii oraz Skórze węża, jeszcze wcześniej w perfekcyjnej roli w przedstawieniu Rutherford i syn. W Nowym pokazał się jako świetny Kalmita w Chłopcach Grochowiaka. Pracował również w łódzkiej szkole filmowej, prowadził tam zajęcia ze sceny wierszem.

Zachorował właściwie na scenie...

Samotnik, nieśmiały, pełen wewnętrznego spokoju, pokory i szacunku dla ludzi, oddany rodzinie, bardzo serio traktujący każde, nawet najmniejsze zadanie aktorskie, stabilny, przyzwyczajający się do miejsc i ludzi, niewalczący o role, ceniący życie, żyjący teraźniejszością, zachwycający się światem, miłośnik przyrody i własnego ogródka - na wiele jego cech wskazywali najbliżsi. Przez kolegów i po cichu przez studentów nazywany był Sochą. Ten pseudonim traktuję jako komplement. Socha oznacza narzędzie, które było przodkiem pługa i głęboko ryje ziemię. To oddaje mój charakter. Jestem solidny. Niczego nie robię powierzchownie - powiedział w jednym z ostatnich wywiadów.

Jeszcze długo na scenie Jaracza i Nowego będziemy słyszeli jego ciepły głos. I będziemy wiedzieli, że gdzieś tam jest, bo bez niego teatr będzie uboższy...''.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji