Artykuły

Misja w podziemiach Dworca Głównego

"3 żelazne zasady mężczyzny seniora" w reż. Macieja Masztalskiego u Grupy Artystycznej Ad Spectatores we Wrocławiu. Pisze Leszek Pułka w Dzienniku.

To rzadkość - godzina bez cienia maniery. Żadnych popisów dla krytyków i trendsetterów.

"Trzy żelazne zasady mężczyzny seniora" wrocławskiej grupy Ad Spectatores to żart czysty jak łza.

Offowy teatr Ad Spectatores gra zimą w bebechach miasta. W piwnicy pod podłogą hallu Dworca Głównego - na scenie Panama. Szyld świadczy o tym, że poczucie humoru nawet tu nie opuszcza Maćka Masztalskiego - reżysera "Trzech żelaznych zasad mężczyzny seniora" i współtwórcy grupy.

Masztalskiego zawsze ciągnęło do poetyki teatru sensacji i do panoptikum w stylu Olgi Lipińskiej. Stąd pomysł na wcześniejsze "Opowieści kolejowe", "Kobrę" i ambitną komedię "Moje drama" - kapitalny pastisz polskiego show-biznesu. "Trzy żelazne zasady..." to kameralny wariant tego show. Najmocniej uwikłany w politykę.

Gitara na ścianie. Kanapa Dwa fotele. Łaciate pokrowce przypominają wzór z opakowań mleka. Niski stolik zastawiony do kolacji wielką misą z leczo. Między fotelami przedziera się tęgi osiłek. Tatuaże. Naga czaszka Ma ksywkę Gronostaj (Michał Wielewicki). Sfrustrowany bezrobociem wstąpił do PiS-u. Wstydzi się tego. Obok staje Gronowski (Paweł Kutny). Kryptogej. Łaknie miłości. Gronowska (Dorota Łukasiewicz) - zbieżność nazwisk przypadkowa - gdy wpada w panikę, powtarza mantrę: "Jesteśmy udupieni". Gronkiewicz (Marek Stembalski) to polski szowinista. Nie boi się niczego. "Baby do garów, faceci do barów" - wyznaje z dumą. Pracował w WSI. Nie lęka się śmierci, choć sypie newsami, że IPN wymięka

Oglądamy casting aktorów prowincjonalnych czy wstęp do spektaklu kabaretowego? Neutralny tembr głosów towarzyszy absurdalnym wypowiedziom. Kamienne twarze - groteskowym hasłom. Jeśli to chór amatorów sztuki dramatycznej, to pokraczny. Jeśli zawodowi błaznowie, to zdumiewająco wyciszeni. Ale mówią naszym językiem. Przywołują nagłówki gazet. Cytują polityków. W tym kwartecie oplecionym absurdem powszedniości, histerią mediów i mową--trawą polityki przyjaźń jest jedynym ocaleniem. Do czasu, gdy z kuchni wylezie Inkasent z gazowni, prywatnie człowiek z misją. Zdarzenia nabierają tempa. Można przypuszczać, że Masztalski zadał sobie pytanie, co stałoby się, gdyby bohater z kabaretowego numeru Mumio nagle wskoczył do dramatu. Co jest bardziej absurdalne w Polsce - rzeczywistość czy teatr opisujący rzeczywistość? Co w nim zobaczymy? Borusińskiego czy Masłowską?

Jednak Borusińskiego. Impertynencki Inkasent (Rafał Kwietniewski) wyżera leczo, przerywa rozmowy, doprowadza zebranych do furii. Ma misję: chce uszczęśliwić Polaków. Ogołocić z typowego polskiego narzekania.

Wraca stary motyw z "Kobry": Inkasent krztusi się leczo. Kona. Wyrzuty sumienia każą pozostałym podpisać hurraoptymistyczną lojalkę Inaksenta. Robi się jak u Mrożka. W teatrze nie ma idealnych rozwiązań. Inkasent zmartwychwstaje. Ryczy jak Edek naszych czasów: .Wydymałem was!". Okazał się przebranym kandydatem na posła. Wyszedłem z brzuchem obolałym ze śmiechu, ale upieram się - Spectatorsom chodziło o coś więcej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji