Artykuły

Minimalna alternatywa

Zamysły artystów są wzniosłe. Niestety nie wszystko sprawdza się w praktyce - o pierwszym dniu Łódzkich Spotkań Teatralnych pisze Łukasz Pięta z Nowej Siły Krytycznej.

Początek Łódzkich Spotkań Teatralnych nie był zbyt spektakularny. Polski teatr alternatywny niepokojąco zmierza do minimalizmu formy i treści. W przekonaniu dyrektora artystycznego ŁST, Mariana Glinkowskiego: "Główne motywacje pracy nad ŁST buduje przekonanie, że teatr poszerza i pogłębia społeczne więzy". Szkoda tylko, że czasami są to bardzo kameralne więzy. Jeśli przyjąć, że w teatrach alternatywnych porusza się tematy ważne i dojmujące wobec których nie można przejść obojętnie, nie czułem, by spektakle pokazywane podczas pierwszego dnia ŁST 2006, były zrealizowane z bardzo istotnych powodów.

Oczywiście, kiedy czyta się programy lub biuletyny do spektakli, zamysły artystów teatrów alternatywnych, są zawsze wzniosłe i górnolotne. W założeniu twórcy mają naprawdę coś do powiedzenia, ale założenia to nie wszystko. Aby spektakl był dobry wszystko musi być dopracowane i wszystkie elementy powinny być czytelne.

Spektaklem otwierającym ŁST było "Przyjdź" Teatru Officium z Łodzi. Według twórców: "Przyjdź", to próba zrozumienia fenomenu ludzkiej pamięci, uchwycenia jej mechanizmów. Ponownego doświadczenia "tu i teraz", osób i chwil, które już dawno odeszły. Niestety oglądając ten spektakl, trudno w nim dostrzec zapowiedzi reżysera Teatru Officium, Michała Rzepki. W przedstawieniu grają dwie osoby. Dziewczyna, która w traumatyczny sposób sapie i wygina ciało, powtarzając fragmenty tekstu kołysanki Becketta oraz chłopak, który grając na instrumentach etnicznych i klasycznych bądź to stymuluje jej ruchy, bądź na nie reaguje.

Swoją najnowszą premierę zaprezentował Teatr Stajnia Pegaza z Sopotu. Był to spektakl "Gertruda", inspirowany "Hamletem" Shakespeare'a. W spektaklu Stajni Pegaza, podobnie jak w spektaklu Officium, występowały tylko dwie osoby: Hamlet i Gertruda, która czasem stawała się Ofelią. Osią akcji była zaś, jak łatwo się domyślić, edypalna więź pomiędzy matką a synem. Jakkolwiek by się jednak nie rozwodzić na temat samego przedstawienia, główny problem został dosyć zbanalizowany. Zabrakło tajemnicy, która byłaby rozwijana w ciągu godzinnego spektaklu. Wszystko było jasne już na samym początku.

Oczekiwany przez wielu Teatr Porywacze Ciał z Poznania zaprezentował swoje nowe oblicze w spektaklu "Ra-Re". Groteskowy spektakl utrzymany w konwencji otwartej próby rozgrywał się pomiędzy dwoma kobietami - młodszą i starszą, które wciąż ze sobą rywalizowały i poprzez egipskie i afrykańskie legendy próbowały odnaleźć siebie. Ten spektakl był, niczym kuchenne, śmieszne gadanie zrobiony z absolutną świadomością śmieszności tego kuchennego gadulstwa. Oglądało się go bardzo sympatycznie, ale niewiele zostawało w pamięci po wyjściu z sali teatralnej. Ot, kolejna miło spędzona godzina na Łódzkich Spotkaniach Teatralnych.

Zespół Art.51 ze Zgierza pokazał spektakl "6:27". Bardzo oszczędne w środkach teatralnych, acz urocze przedsięwzięcie teatralne, opowiadało o stagnacji i momencie zawieszenia, jakiemu wszyscy co jakiś czas poddajemy się, gdy czekamy na przystanku. Był w tym przedstawieniu ból i strach, czasem była radość. Ale najistotniejszy temat, jaki poruszał ten spektakl, to chyba przemijanie - dziwnie postrzegane przez młodych ludzi. Spektakl "6:27" poprzez swój wolny bieg doskonale wprowadzał widza w atmosferę stagnacji. Równie doskonale potwierdzał moje wrażenie, że lwia część polskich spektakli alternatywnych zmierza w stronę minimalizmu formy i treści.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji