Artykuły

Częstochowa Barcisia

- Wychowywałem się na wsi (Kokawa, Mykanów, Rędziny) i słowo Częstochowa oznaczało po prostu miasto, czyli sklepy, tramwaje, autobusy, dużo domów itd. W mieście była Jasna Góra, znajdowały się szpitale, których byłem dość częstym pacjentem, był rynek na Zawodziu, ognisko muzyczne na Jasnogórskiej, gdzie uczyłem się grać na gitarze, no i w mieście był teatr, który pokochałem od pierwszej wizyty - wspomina warszawski aktor Artur Barciś.

Najstarsze częstochowskie zdjęcie w moim albumie przedstawia...

- Bardzo długo nie miałem własnego aparatu fotograficznego. Mój brat miał Ami, ale mi go nie dawał. Nie mam żadnego zdjęcia, które by przedstawiało np. mnie na tle klasztoru, Alei NMP czy teatru. Najstarsze zdjęcie zostało zrobione podczas studniówki, która odbyła się w Nocie (NOT) i była bardzo uroczysta. Mój pierwszy prawdziwy bal.

Pierwsza częstochowianka, która złamała mi serce, była...

- Miała przepiękne imię - Dominika. Nigdy jej nie powiedziałem o swoim uczuciu. Miałem mnóstwo kompleksów. Uważałem, że jestem mały, brzydki i nie mam żadnych szans.

Najprzyjemniejsze wspomnienia związane z Częstochową to...

- Pierwsza wizyta w częstochowskim teatrze. Odkryłem nowy świat. Od tamtej chwili wiedziałem już, co będę robił w życiu. Cudownie było też, reprezentując Częstochowę, wygrać Ogólnopolski Konkurs Recytatorski, czego następstwem był pierwszy wywiad i zdjęcie w "Gazecie Częstochowskiej". Poczułem smak sławy. Kilkanaście lat później wystąpiłem na dużej scenie naszego teatru z monodramem muzycznym "Gra, czyli musical na jednego aktora". Brawa na stojąco od przepełnionej widowni i moi rodzice ze łzami szczęścia w oczach. Nigdy tego nie zapomnę.

Bardzo miło wspominam też pracę nad sztuką "Jak się kochają w niższych sferach", którą miałem przyjemność reżyserować w Teatrze im. Mickiewicza.

Miejsca magiczne w Częstochowie to...

- Z całą pewnością Jasna Góra, ale to oczywiste. Bardzo lubiłem niezwykłą atmosferę targu (za moich czasów mówiło się rynek) na Zawodziu. Ludzie sprzedający i kupujący przeróżne rzeczy. Dużo niezłego aktorstwa. Uwielbiałem, jak mój tata grał przed handlarzami, że coś, co musiał kupić, bo akurat po to tam przyjechał, nie jest nic warte, a na pewno nie tyle, ile sobie życzyli i w efekcie kupował to coś za pół ceny. Wtedy zrozumiałem, że aktorstwo może być opłacalne.

Tęsknię za częstochowskimi...

- Najbardziej tęsknię za rodzicami i braćmi. Odwiedzam ich zdecydowanie zbyt rzadko i bardzo nad tym boleję. Tęsknię za kolegami i koleżankami z ławy szkolnej: Lucyną, Basią, Halinką, Wojtkiem, Idzim i innymi. Bardzo lubię zapach upływającego czasu w zakładzie zegarmistrzowskim mojego przyjaciela Stefana Rybickiego.

Częstochowie zawdzięczam...

- W Częstochowie wszedłem na drogę, którą idę do dzisiaj. W Domu Kultury na... (nie pamiętam ulicy!) dostałem pierwsze aktorskie szlify. Tam uczyłem się rozumieć, co znaczy słowo na scenie. Na osiedlu Tysiąclecia mieszkała moja nauczycielka języka polskiego - pani Elżbieta Sosnowska. Często u niej bywałem. Słuchaliśmy piosenek Ewy Demarczyk, Marka Grechuty i rozmawialiśmy. To ona sprawiła, że zacząłem wierzyć, że jestem coś wart.

Częstochowski rym, który najczęściej chodzi po mojej głowie, to...

- Żaden. Nie przepadam za takimi rymami i nie wiem, dlaczego akurat Częstochowa z nich słynie.

Jakim hasłem zareklamować Częstochowę.

- Może: Zostańcie tu dłużej?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji