Zwierzenie do słuchawki
"Porozmawiajmy o życiu i śmierci" jest debiutem literackim Krzysztofa Bizio. Autor, ur. w 1970 roku, mieszka w Szczecinie, ukończył studia architektoniczne. Prowadzi własną pracownię projektową i jest nauczycielem akademickim. Na przykładzie losów wielkomiejskiej rodziny dał precyzyjną wykładnię polskiego stanu ducha przełomu stuleci. Diagnozę, od której włos jeży się na głowie, wyreżyserował Tomasz Man na scenie szczecińskiego Teatru Współczesnego.
Uczestnikami dramatu są matka, ojciec i syn. Każde z osobna zajęte wyłącznie sobą. Nieodłącznym towarzyszem ich zagubienia jest... słuchawka telefonu. Zwierzają się jej ze swoich wątpliwości i oczekują pocieszenia, choć żadnemu z rozmówców nie mówią nawet cienia prawdy. Ze sobą za to nie rozmawiają wcale. Podczas rzadkich rodzinnych spotkań rzucają w przejściu jedynie krótkie, naładowane agresją, komunikaty: "Masz coś do mnie?". "Nie, wszystko w porządku".
Niestety, nic nie jest w porządku. Matka (Beata Zygarlicka) odbija narzeczonego swej najlepszej przyjaciółce. Ojciec (Grzegorz Młudzik), właściciel warsztatu sa mochodowego, buduje nad jeziorem dom dla kochanki. Syn (Paweł Niczewski), zamiast zająć się studiami, woli robić szybkie pieniądze jako diler narkotyków i szukać przygód wśród łatwych panienek. Dziewczynę, która go pokochała, zmusza krętactwami do przerwania ciąży.
Ten mechanizm kiedyś jednak się zatnie i bohaterom przyjdzie płacić wysoką cenę. Każde z osobna zreflektuje się z nagła, że ze swoich problemów nie ma się komu zwierzyć. Poza słuchawką, z której jednak nie usłyszą żadnej rozsądnej rady.
Akcja przedstawienia toczy się w scenografii zaprojektowanej przez Magdalenę Gajewską, wyobrażającej mieszkanie-labirynt, co trafnie potęguje sytuację bez wyjścia, w jaką uwikłali się bohaterowie. Aktorzy znakomicie wywiązali się ze swoich ról, zwłaszcza Beata Zygarlicka w poruszającej finałowej scenie, w której wreszcie postanowi wygarnąć mężowi i synowi, co o nich myśli. Pierwszy krok został zrobiony. I choć zegar bije już ostatnie minuty, lepiej późno niż wcale.