Artykuły

Sen o Ofelii

Kim jest współczesna Ofelia? - o "No Prince Yes Prince" w reż. Saszy Pepelyaeva w Teatrze Wytwórnia pisze Kamila Paprocka z Nowej Siły Krytycznej.

Alexander Pepelyaev, jeden z najbardziej cenionych obecnie choreografów rosyjskich, łączy w swoich przedstawieniach język ciała i literaturę. Jako materiał literacki szczególnie upodobał sobie klasykę - ma na swoim koncie wiele inscenizacji Czechowa, Dostojewskiego, a także Shakespeare'a. Artysta znalazł swój klucz do klasyki - utrzymuje, że może być ona wystawiana w zupełnie niekonwencjonalny sposób, odarty z utartych dróg jej interpretacji; twierdzi, że odtworzenie "dawnego" dyskursu sztuki nie jest możliwe. Jego projekt, The Kinetic Theatre, ma w sobie wiele rebelianckiego napięcia, dzisiaj trącącego już odrobinę myszką. Manifesty Kinetic zadają pytania o zasadność dotychczasowej estetyki tańca, który w swojej tradycyjnej formie ignoruje cierpienie codziennego życia. Pepelyaevowi bliskie jest doświadczenie przemian, jakie nastąpiły w erze post-sowieckiej (jest on założycielem pierwszego wolnego studia teatralnego na początku pierestrojki). Jego teatr ma być z założenia starciem energii ruchów, dźwięków, akcji - a te aspekty formułują medium prowokujące, gdzie "czysta abstrakcja tańca rozpuszcza się w naszym codziennym doświadczeniu". Głównym tematem Kinetic jest zderzenie pomiędzy codzienną banalnością ciała ludzkiego a jego ekspresją poetycką.

Pepelayaev zgodził się przygotować, wraz z trzema tancerkami pracującymi w Teatrze Wytwórnia - Anitą Wach, Darią Jędrą i Magdą Jędrą, premierę spektaklu opartego na "Hamlecie" Williama Shakespeare'a. Przedstawienie w toku pracy zaczęło żyć własnym życiem, jego sensy kształtowały się spontanicznie, pierwotne koncepcje ulegały obaleniu - konsekwentnie jednak artystom towarzyszyła chęć wytańczenia Shakespeare'a.

"No Prince Yes Prince" ostatecznie stało się opowieścią o Ofelii, w którą wcielają się (dosłownie, bo przedmiotem transgresji jest tutaj głównie ciało) aż trzy kobiety. Znaków z Shakespeare'a próżno się tam jednak doszukiwać, zdecydowanie bardziej adekwatną inspiracją wydają się być niezależne i sfeminizowane bohaterki niezliczonych seriali telewizyjnych i bestsellerów wydawniczych. Współczesna Ofelia nie plecie już wianków z rozmarynu, bratków, kopru, orlików, ruty i stokrotek - jej florystycznymi atrybutami są dzisiaj dwie sztuczne, czerwono-białe róże.

W działach kulturalnych gazet kobiecych wkrótce pojawią się zapewne krótkie recenzje, gdzie "No Prince Yes Prince" polecany będzie jako spektakl "dla każdej z nas". Pepelyaev wyprowadził z kobiecego losu rodzaj algorytmu, schematu, definiującego los kobiet, z których każda i żadna zarazem jest Ofelią. Jaka zatem, według Peplyaeva, jest współczesna kobieta? Nieco rozmarzona i refleksyjna, kiedy siedzi przy kawiarnianym stoliku, nucąc słynny początek "Cheek to Cheek" Freda Astaire'a (swoją drogą piosenka wykorzystana również przez Kennetha Brannagha w "Straconych zachodach miłości"), obracając w rękach sztuczne kwiaty. Ubrana w strój codzienny, sportowy i swobodny, umożliwiający jej dynamiczny styl życia. Śmieje się i płacze, znajdując ukojenie w ramionach drugiej kobiety, wspólniczki jej kobiecej doli i niedoli. Próbując nadążyć za dynamiką życia, wykonuje mnóstwo zadań i ruchów. Tęskni za Ravelem i argentyńskim tangiem. Ulega represjom ze strony kosmetyczek, fryzjerów i spotykanych w gabinetach urody koleżanek. Nie gubi już bucika przypadkowo, jak kopciuszek, lecz zrzuca go z impetem na sam środek sceny. Nieco zagubiona i nieprecyzyjna, trochę szalonajak Ofelia?

Kobieta z przedstawienia "No Prince Yes Prince" dzieli z Ofelią jedynie bliżej nieokreślony symptom szaleństwa. Fiksacja to rozumiany na każdej szerokości geograficznej znak najsłynniejszej kobiecej bohaterki Shakespeare'a - tutaj znamionuje je potrojenie bohaterki, targane konwulsyjnym tańcem ciało i niekontrolowane wybuchy śmiechu przeplatane ze szlochem. Tragiczne szaleństwo Ofelii budziło jednak na widowni Teatru Wytwórnia gromkie wybuchy śmiechu, a w wielu momentach, niespotykane od czasu "epoki gwiazd", sykanie. Pomiędzy tańcem i muzyką w spektaklu Pepelyaeva próbowało bowiem dość nieporadnie zaistnieć słowo, skarlałe, niezrozumiałe i zupełnie niepotrzebne, uwierające tancerki. Reżyser wyraźnie próbował to ukryć, każąc wykonawczyniom bełkotać niezrozumiałe słowa, rzęzić i szeptać.

Spektakl rządził się zasadą dynamiki i bezwładu, a chwile bezruchu, pomyślane jako odpoczynek dla tancerek, wypełniono pseudo-kabaretem. Gdyby chcieć sporządzić listę najbardziej kiczowatych przedstawień "No Prince Yes Prince" znalazłoby się w czołówce, a scena, gdy trzy tancerki zdejmują zawieszone na ścianie ekrany i próbują zbudować z nich domek, hołduje estetyce kiczu w trójnasób, bo w założeniach inspirująca się perypetiami Pata i Mata z "Sąsiadów", w rezultacie dała efekt nieco autystycznych teletubisiów. Z całą stanowczością podkreślam, że nie ma w tym winy tancerek - błąd wkradł się raczej w myślenie reżysera, a co za tym idzie - nierozpoznanie możliwości technicznych zespołu. A szkoda - bo ekspresja ciała Darii Jędry i jej partnerek, byłaby tutaj zupełnie wystarczającym elementem, budującym znaki i znaczenia.

Taniec i choreografia funkcjonują bez zarzutu, próba inscenizatorskiego naddatku - niekoniecznie. Użycie przez Pepelyaeva pozacielesnej symboliki, opierającej się głównie na kontraście czerwieni i bieli, zaczynając od kwiatów, które w jednej z ostatnich scen, wbijają się jak noże w stolik, przy którym siedzą trzy kobiety, a kończąc na świetle, przenosi się w wymiar ostentacyjnie zbanalizowanej tautologii.

"Żywe" ciało tancerki zestawiono z emitowanym "na żywo" obrazem video, przez co postać Ofelii uległa kolejnemu zwielokrotnieniu, a w widzu w z kolei obudził się swego rodzaju chaos postrzegania. Pepelyaev bierze na warsztat sztukę teatru i porównuje ją z poszerzającą możliwości sztuką video. Wzrok widza ciąży ku telewizorowi, pragnąc jednocześnie ogarnąć całość scenicznego świata, w momencie gdy na ścianie rzutowany jest film. Próbujemy zgadywać i porównywać Ofelię, będącą obróbką cyfrową, z Ofelią żywą, przy czym technicznie spreparowane klony aktorki są bytami równoległymi, równie namacalnymi jak tancerka. Eksperymenty z video-art to jeden z najmocniejszych punktów spektaklu, poszerzający system znaczeń. Drugim jest choreografia Pepelayeva, opierająca się na nieskrępowanych możliwościach tańca współczesnego, ale z jednoczesnym, silnym odwołaniem do tradycji - klasycznego baletu, celtyckich tańców, flamenco i tanga. "No Prince Yes Prince" okazało się kolejnym eksperymentem formalnym rosyjskiego choreografa, gdzie sprawa Ofelii ginie pomiędzy zabawami formą, ustępując miejsca refleksji nad kondycją aktora i teatru.

Końcówka przedstawienia to nieporadny taniec tytułowego księcia z dwoma Ofeliami. Wciela się w niego jedna z tancerek - owinięta w zgrzebny wór, z zakrytą twarzą, wykonuje ruchy błądzącego po omacku, prowadzonego przez dwie Ofelie. Książe pyta: "Ofelio, zatańczysz dzisiaj ze mną?", a jego partnerki na przemian odpowiadają "no prince, yes prince". U Pepelyaeva kobiety mają całkowitą władzę nad księciem, manipulują jego ruchami. Ta scena i wiele innych w przedstawieniu, łącznie z tą, gdy tancerki kolejno parodiują siedzącego na krześle reżysera wydającego tańczącym dyrektywy, jest elementem marzenia sennego rosyjskiego choreografa.

Spektakl w Wytwórni opowiada historię Ofelii, która nigdy nie będzie mogła się zdarzyć. Bo Ofelii, istoty nieporadnej i kruchej jak trzcina, już nie ma i prawdopodobnie nigdy nie było. Jest ona istniejącym za sprawą wyobraźni twórcy obsesyjnym bytem fantazmatycznym - jego fobią i niedoścignionym ideałem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji