Artykuły

Miało być odważnie, a wyszło jak zawsze

"Songi" w reż. Tomasza Dutkiewicza w Teatrze Komedia w Warszawie. Pisze Jacek Wakar w Dzienniku.

Pomysł, by śpiewać w teatrze songi Brechta i Weilla, zawsze jest znakomity. W warszawskiej Komedii zawiodło jednak wykonanie.

To nie jest zwykły rozrywkowy repertuar. Nieważne, że wszyscy znają "Balladę o Mackie Majchrze", że fantastycznie śpiewają ją wielcy wokaliści, a pozbawione talentu szmirusy Brechtem i Weillem wycierają sobie gęby. W tych songach są teatralne opowieści. Można wychrypieć "Wyjmijże z ust peta, ty psie", by poznać szubrawca - niejakiego Surabaya Johnny'ego. Gdy spadają głowy niby-niewinnych, słychać tylko "hop la". Wiemy, że to sprawka Jenny, narzeczonej pirata. A poza nimi whisky, dziwki, smak łez i gorącej pościeli w pokoju na godziny. Lepkość i smutek. Przeczucie samotnego końca. Nowy dyrektor warszawskiej Komedii Tomasz Dutkiewicz próbuje chyba zmieniać oblicze tego teatru. Gdyby chciał działać po staremu, zrobiłby pierwszą swą premierę z którejś z brytyjskich fars i obsadził ją wyłącznie gwiazdkami z telewizyjnych seriali. Wybrał "Songi", narażając na szwank przyzwyczajenia mieszczańskiej publiki sceny na warszawskim Żoliborzu. Z teatru chciał uczynić podrzędny kabaret. Widzów usadził przy stolikach na scenie, za ich plecami ustawił bar, w którym można kupić kieliszek wina, w dodatku kazał mu grać w przedstawieniu. Amfiteatralną widownię skąpał w czerwonych światłach, zasnuł dymem. Nie najgorsze rozwiązanie. Teatrowi pozwala wywindować ceny biletów, bo to, bądź co bądź, już nietypowy spektakl. Widzom daje poczucie smakowania rozrywki zakazanej - tylko dla dorosłych. Kłopot z "Songami" w Komedii tkwi w tym, że pod pozorem swobody obyczajowej kryje się kabaret grzeczny, nieprzyspieszający pulsu. Dutkiewicz chce zjeść ciastko i je mieć. Przedstawienie obsadza pół na pół. Grają dawno oswojeni serialowi ulubieńcy - z podwójnej obsady widziałem Katarzynę Żak, Jacka Bończyka, Wojciecha Medyńskiego. A obok nich rasowi aktorzy z Brechtowskiego teatru - Wojciech Wysocki, Artur Barciś. Jeszcze artystki, dla których "Songi" to prawdziwe wyzwanie - Barbara Melzer i przywieziona przez Dutkiewicza z Bielska-Białej (prowadził tamtejszy Teatr Polski) Iwona Loranc. Pierwsza radzi sobie nieźle, łącząc zepsucie z niewinnością. Druga imponuje głosem, ale brakuje jej umiejętności aktorskich. Powierzenie jej zarówno "Jenny, narzeczonej pirata", jak i "Surabaya Johnny" to była jednak lekka przesada. Reżyser zapatrzył się w "Kabaret" Boba Fosse'a. Umalowany, pozbawiony płci konferansjer Artura Barcisia wygląda jak Zapowiadacz i próbuje przenieść na scenę aurę genialnego Joela Greya z filmowego arcydzieła. Pokpiwa z publiczności, na finał pierwszej części rzuca jej w twarz: "Jesteście beznadziejni!". To jednak żarty bezpieczne, nikt nie ma prawa poczuć się urażony. "Songi" w Komedii skrojone są idealnie pod gust niebywającej zbyt często w teatrze warszawki. Można spędzić dwie godziny, siedząc na scenie i popijając wino, zobaczyć znanych aktorów, z rumieńcem na twarzy usłyszeć raz czy dwa razy "k...". A potem pochwalić się znajomym, że było się na "tym Brechcie" i "tym Weillu".

A mógł Dutkiewicz uczynić z "Songów" seans gorzkiego zepsucia, naprawdę tylko dla dorosłych. Nie o metrykę chodzi ani, dajmy na to, erotyczne ekscesy. Rzecz w tym, że w pieśniach Brechta i Weilla zapisany jest ludzki los. Można próbować go wyśpiewać, można przemycić co nieco, ale zazwyczaj poprzestaje się na fikaniu nóżkami.

Przypadek wieczoru z "Songami" dotyczy zresztą nie tylko warszawskiej Komedii. Wciąż nie ma u nas teatru rozrywkowego, który nie ograniczałby się jedynie do schlebiania publiczności. Tomasz Dutkiewicz zrobił w jego kierunku pół kroku, ale po chwili się przestraszył i wrócił na bezpieczne pozycje.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji