Artykuły

To jest taki zgrzebny czas

Minęło osiem lat od jej pierwszego dużego sukcesu. W poniedziałek na Dziedzińcu Masztalarni odbyła się poznańska premiera recitalu "Łagodna". JUSTYNA SZAFRAN Jest w nim wyciszona i bardzo świadoma tego, co robi, więc rozmawiamy o wyciszeniu i świadomości

>>Ewa Obrębowska-Piasecka: Twoja "Łagodna" ma coś wspólnego z tą od Dostojewskiego - łagodną bardzo niejednoznacznie?

Justyna Szafran: To dobre skojarzenie... Dostojewski był zdecydowanym argumentem za tym tytułem: i dla płyty, i dla recitalu. "Łagodna" to także tytuł jednej z piosenek: słowa do niej napisał Jan Wołek, muzykę Janusz Strobel. To kabaretowa piosenka, z założenia śmieszna, w której okazuje się, że łagodna wcale nie jest taka łagodna, jak by się mogło wydawać.

To rzeczywiście tak, jak u Dostojewskiego. Tyle że tam nie jest śmiesznie...

- Tu też odcieni jest znacznie więcej... Nostalgia, smutek, refleksyjność, jakaś martwota... A z drugiej strony dużo ognia, temperamentu, energii. Staram się wywołać wszystko, co w sobie mam.

Z kim pracujesz nad tym programem? On nie jest autorski ani w sensie muzycznym, ani literackim.

- To są bardzo różne piosenki. Kilka z nich powstało specjalnie dla mnie, kiedy wygrałam festiwal we Wrocławiu, osiem lat temu. Prawdę powiedziawszy, nie miałam ich jak, gdzie, kiedy śpiewać, były jak takie sierotki. Nie było też szans na płytę, żeby je nagrać.

Teraz płyta będzie.

- Tak, dzięki Janowi Babczyszynowi i agencji Muscic Collection. Oni się mną zaopiekowali. I bardzo mnie to cieszy. Ja sama nie umiałam tego zorganizować, nie umiałam się tym zająć.

Świetnie pamiętam ten moment, kiedy spotkałyśmy się pierwszy raz, zaraz po Twojej wrocławskiej nagrodzie... Zmieniłaś się przez ten czas, dojrzałaś, ale też zostałaś wierna swojemu muzycznemu gustowi, stylowi... Jak Ci jest z tą wiernością?

- To nie było łatwe. Były takie momenty, kiedy miałam wszystkiego dość, rezygnowałam z zawodu. Ja chyba jestem na to wszystko za słaba, za bardzo się przejmuję, za dużo biorę do siebie i na siebie. Uratowała mnie miłość do teatru. Bo najbardziej dojrzałam w teatrze w Kaliszu. Kiedy tam jechałam, byłam bardzo smutna, miałam poczucie, że coś mi się w życiu skończyło. To takie małe miasto, a ja byłam już po wielkich koncertach, jeździłam po świecie. A tam... A tam nauczyłam się pokory i miłości do każdego słowa - szczególnie dzięki "Dziadom" Mickiewicza. Tam powstał też recital "Piaf", który dał mi warsztat i takie niemal organiczne czucie teatru: nabrałam świadomości gestu, poczułam granicę między udawaniem na scenie a sceniczną prawdą. Tego się nie jesteś w stanie nauczyć w żadnej szkole za żadne skarby.

A w jakim sensie było Ci trudno w tym zawodzie?

- Kiedy się to wszystko zaczynało, ja byłam bardzo smarkata. Wiesz: wywiady, występy... A ja zupełnie nie miałam pojęcia, jak to wszystko ogarnąć. Co ja mam mówić? Kim ja jestem? O co mi chodzi? Jasne, miałam jakieś intuicje, cieszyłam się, że to się stało, bo to obudziło we mnie pasję i jakoś określiło cel... Ale tylko tyle. A potem zaczęły się schody.

Schody?

- Byłam raz na castingu. Potraktowali mnie tam krótko i bardzo przedmiotowo. Płakałam potem przez trzy dni, nie byłam w stanie sobie z tym poradzić. Nigdy nie umiałam się rozpychać i nadal nie umiem, ale nie chcę, żeby ktoś mi mówił, że mam dziwną urodę, dziwne włosy, dziwnie się ruszam czy ubieram... I nie zależy mi aż tak bardzo na roli w jakimś zakichanym serialu, który mnie na rok wylansuje, a zaraz potem wypluje. Ale do tego musiałam dorosnąć.

Miałam też szczęście. Pojawiały się i pojawiają propozycje adresowane specjalnie do mnie: czasami jest ich bardzo dużo, czasami w ogóle ich nie ma. Ale tak jest dobrze.

Tak się dojrzewa do "Łagodnej"?

- Tak. Chyba tak. Te piosenki, tak jak mówiłam, powstały dość dawno. Ale ja dopiero teraz zrozumiałam, o co w nich chodzi i wiem, jak chce je śpiewać. Kiedyś przy Szekspirze skupiałam się na linii melodycznej, a teraz już nie... Teraz wierzę w te piosenki, wierzę w to, co robię...

Skąd ta wiara?

- Stasys powiedział kiedyś z tym swoim wschodnim zaśpiewem: to ważne, żeby wszystko w życiu tak naturalnie wyszło. Dla mnie to jest jak motto. Kiedyś dużo myślałam o tym, żeby się podobać. Dziś myślę o tym, żeby być w zgodzie ze sobą. Mam teraz taki zgrzebny czas, w duszy trochę też... Nawet na scenie jestem brzydko ubrana: zwykłe buty, które noszę na co dzień, lniana spódnica, koszulka polo... Może kiedyś jeszcze wrócę do szpilek i czerwonych sukienek, ale na razie nie mam na to ochoty.

Uczę się spokoju. Moja nerwowość wynikała z głupoty...

Trudne sytuacje życiowe - szkoda, że to one - uczą nas najwięcej. A to był, to jest trudny dla mnie czas... Czas na śpiewanie "Łagodnej".<<

Justyna Szafran

>>Poznanianka. Aktorka i piosenkarka. Absolwentka poznańskiego Studium Piosenkarskiego i Akademii Sztuk Wizualnych, laureatka wszystkich nagród XVII Przeglądu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu w 1996 r. Zagrała miedzy innymi w musicalach "Hair" i "Gorączka", w spektaklach "Piaf" i "Dwoje na jednośladzie" z Piotrem Machalicą.

W recitalu "Łagodna" śpiewa piosenki napisane specjalnie dla niej i takie, z którymi się "zaprzyjaźniła". Ich autorami są: Astor Piazzola, Julian Tuwim i Zygmunt Konieczny, William Szekspir, Paweł Dampc, Jacek Kaczmarski, Jerzy Satanowski, Szymon Mucha, Leszek Możdżer...<<

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji