Artykuły

"Carmen" z klasą

"Carmen" w reż. Laco Adamika w Teatrze Wielkim w Łodzi. Pisze Adam Czopek w Naszym Dzienniku.

Najnowsza inscenizacja tej popularnej opery to zrealizowane z rozmachem przedstawienie, którego puls i klimat wywiedziono z muzyki i w którym precyzyjnie i harmonijnie zadbano o każdy detal.

Podnosząca się w I akcie kurtyna odsłania fasadę fabryki cygar, w której - co widać przez potężne okna - pracują kobiety zwijające cygara. To, co w tej operze zawsze dzieje się poza sceną, tutaj pokazane jest w pełnym świetle. Ten układ sceny pozwala też na jednoczesne prowadzenie akcji w dwóch różnych płaszczyznach. Trzeci akt nie rozgrywa się tradycyjnie w górach, ale przeniesiony został pod bramę fabryki, gdzie odbywa się szmugiel tytoniu, co jest głównym zajęciem Carmen i jej kompanów. Bardzo interesujący okazał się też ostatni akt utrzymany w tonacji biało-czarnej, złamanej czerwienią pojedynczych róż. W finale, kiedy ginie Carmen, widzimy najpierw potężne cienie przesuwające się po białych ścianach, a dopiero po chwili pojawiają się ludzie z przerażeniem odkrywający śmierć głównej bohaterki. Reżyser konsekwentnie i logicznie buduje napięcie, zaskakując widza co rusz jakimś nowym pomysłem znakomicie wpisującym się w całość opowieści o dramacie Cyganki kochającej wolność. Dzięki temu powstało zwarte i czytelne w swojej wymowie widowisko, od pierwszej sceny wciągające widza w orbitę wydarzeń opowiadających o niszczącej sile miłości. Właśnie to i konsekwentne prowadzenie bohaterów dramatu okazało się jednym z najważniejszych atutów tego przedstawienia. Podobnie jak interesująca kolorystycznie i pełna przestrzeni scenografia.

Partię Carmen powierzono młodej utalentowanej Agnieszce Makówce, której udało się stworzyć interesującą kreację. Jej Carmen jest pełna życia i zmysłowego żaru, ale też spontaniczna i dająca się ponosić namiętności. Od strony aktorskiej Makówka buduje kreację dyskretnym aktorstwem bez przerysowań i zbędnych gestów. Z prawdziwą satysfakcją słuchałem głosu o pięknej barwie i ciepłym zmysłowym brzmieniu prowadzonego naturalnie i z pełną swobodą. Jeżeli w dalszych przestawieniach dołoży więcej dramatycznego wyrazu, to jej kreacja stanie się pełniejsza.

Towarzyszył jej, jak zwykle pewny wokalnie, Krzysztof Bednarek, który obdarzył partię Don Jose właściwym ładunkiem ekspresji, tworząc z pasją sugestywny obraz nieszczęśliwego kochanka. W finale trzeciego aktu ukazał dramat Don Jose rozdartego między obowiązkiem synowskim a miłością do niewiernej Carmen, równie interesująco wypadła w jego wykonaniu scena finałowa. Zachwyciła i porwała obdarzona pięknym lirycznym głosem o jasnej barwie Dorota Wójcik, która była subtelną i wzruszającą Micaelą.

Tadeusz Wojciechowski przy pulpicie dyrygenckim zadbał o odpowiednią dynamikę, temperament i hiszpański koloryt muzyki, nie zapominając o precyzji ansambli i scen zbiorowych. Dyrygent postarał się też o utrzymanie dynamicznego tempa od uwertury po finał.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji