Artykuły

Smażenie jajecznicy to też teatr

- Jeśli ktoś, chcąc utrzymać dom i rodzinę, bierze udziat w serialu, to nie widzę w tym nic zdrożnego - mówi ZBIGNIEW ZAMACHOWSKI w rozmawie z Pauliną Iwińską.

"Paulina Iwińska: - Najważniejsze w życiu są...

Zbigniew Zamachowski: - Pierogi z mięsem.

- A tak naprawdę?

- Pierogi ze szpinakiem.

- Jasne. Zagrał Pan kiedyś w serialu czy sitcomie?

- Jak najbardziej, ale niewielkie role. Ktoś, kto ma szansę wyboru, może odrzucać, bądź przyjmować takie propozycje. Natomiast, jeśli ktoś, chcąc utrzymać dom i rodzinę, bierze udziat w serialu, to nie widzę w tym nic zdrożnego.

- Uważa Pan, że pieniądze są podstawowym powodem przyjęcia serialowej propozycji?

- Chyba tak. Myślę, że gdyby wszyscy szczerze odpowiedzieli na pytanie, dlaczego grają w serialu, to byłby to czynnik ważący. Dochodzi też element popularności, która towarzyszy osobom dłużej goszczącym na małym ekranie. Jest niewspółmierna do popularności, jaką zyskuje się, grając w teatrze.

- Więc grał Pan w serialu?

- Zagrałem! Głównie z powodów towarzyskich. Po prostu zapraszano mnie, bym gościnnie, w charakterze (jak to Anglicy ładnie formułują) Special Guest Star wykonał robotę w jednym odcinku. Wcale się tego nie wstydzę. Nabyłem przy tej okazji wiedzę, jak trudna to praca. Nie wiem, czy byłoby mnie na nią stać. Miałem niedawno propozycję zagrania w dużym serialu. Ale tryb pracy jest taki, że nie mogłem się na to zdecydować...

- Jak w biurze: kilka godzin na planie codziennie.

- Właściwie bardziej jak w fabryce, l nie ma się wpływu na to, jak się historia potoczy. Na razie nie muszę pracować w fabryce, ale absolutnie się zarzekam; kto wie, co może się zdarzyć...

- Najmocniej jest Pan związany z teatrem.

- Od 1985 roku. Najpierw na etacie w Studio, teraz w Narodowym. Ale nie mam poczucia, że zmieniałem teatr, bo to byt po prostu teatr Jerzego Grzegorzewskiego.

- Grywa Pan też gdzie indziej.

- Na przykład w Syrenie. Kiedyś, w połowie lat 80. zagrałem na Scenii Prezentacje. Potem owszem - grałem w Rampie, ale to byty nasze recitale: Zimy żal i Big Zbig Show. Teraz gram w Syrenie, nie tylko ze względu na kolegów. Postanowiłem sprawdzić, zbadać, jak radzę sobie w farsie. Dotąd nie miałem sposobności grać w takim teatrze. Tutaj widz jest aktywnym uczestnikiem przedstawienia. Farsa rozwija się ze względu na reakcje publiczności. Nie wyobrażam sobie grania farsy dla publiczności, która ani razu się nie roześmieje. Po dziesięciu minutach można zejść ze sceny i zrezygnować tego tytułu już na zawsze.

- Zdał Pan ten egzamin.

- Myślę, że tak. l wiem już coś więcej o sobie: mogę grać farsy.

- Gra Pan w rodzinnym spektaklu Klub hipochondryków, który napisała jedna z grających w nim aktorek Magda Wołłejko, prywatnie żona występującego tu Piotra Polka. Przedstawienie wyreżyserował jeden z aktorów Wojciech Malajkat. A do jesteście Państwo wszyscy przyjaciółmi, l to od lat!

- Znamy się jeszcze ze studiów. Wojtek Malajkat, Piotrek Polk i Piotrek Siejka, byli na jednym roku, ja byłem rok wyżej. Mieszkaliśmy w tym samym akademiku. To była stara czynszowa łódzka kamienica. Nie miała nic wspólnego z dzisiejszym szpitalnym charakterem akademików: długie korytarze i miliony pokoi. Tam były trzy piętra i kilkanaście pokoi. Duch miejsca krążył po nich...

- Próbowaliście Panowie już wtedy robić własny teatr?

- Można to tak określić. Czasy były specyficzne - stan wojenny. Wszystko, co działo się poza studiami i poza naszym akademikiem, to byta jedna, wielka ciemność. A odwrotnie: wszystko, co byto poza tym światem szarym i złym, byto właściwie teatrem; nijak się miało do rzeczywistości. Wszystko, co robiliśmy, nawet smażenie jajecznicy, było rodzajem teatru. Wspominam to, jak pobyt na rajskiej wyspie.

- To co jest najważniejsze?

- Pierogi z mięsem. Albo ze szpinakiem. A do tego może być lampka dobrego wina.

- Podobno na wino zapraszacie Panowie do Prohibicji?

- Nadajemy naszej restauracji nowy profil. Chcemy uczynić ją bardziej europejską, mamy już około sto osiemdziesiąt rodzajów wina, a będzie ich jeszcze więcej. Z radością mogę powiedzieć, ze mamy chyba najniższe ceny w Warszawie. Zmiany przebiegają pod hastem: Prohibicja; jesteśmy winni. Wszyscy lubimy to miejsce, więc tam bywamy. Ja właśnie stamtąd wracam".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji