Artykuły

Dzieci solidarności. Rozmowa z Krzysztofem Kopką

- Ten krach nie dotyczy sfery materialnej, lecz mentalnej, światopoglądowej. Legenda Solidarności była przez dwadzieścia siedem lat wykorzystywana do legitymizowania władzy, więc zużyła się już do cna - mówi w "Dialogu" Krzysztof Kopka.

Jolanta Kowalska: "Ustawienia" mają nietypowy format. To więcej niż jednoaktówka, ale mniej niż pełnometrażowa sztuka telewizyjna. W jakich okolicznościach powstał ten tekst?

Krzysztof Kopka: Powstał na zamówienie. Bardzo konkretne. Złożyła je młoda reżyserka, moja była studentka, Marta Streker. Z Instytutu Grotowskiego dostała środki na realizację spektaklu w ramach instytutowego Programu Podyplomowej Samoformacji. Spektakl miał być wystawiony we wrocławskim Teatrze Polskim, doszło do zmiany dyrekcji i Marta wpadła na pomysł, że zamiast przedstawienia zrobi film krótkometrażowy. Poprosiła mnie o scenariusz, mówiąc, że chciałaby coś na temat ojcowie-synowie, coś w stylu "Ostatnich bohaterów klasy robotniczej" Petera Birro, kameralnej szwedzkiej sztuki, którą trzy lata wcześniej robiła na moich zajęciach. W dramacie Birro konflikt pokoleniowy ma mocny kontekst społeczno-polityczny, więc ostrzegłem Martę, że jeśli inspirujemy się jakoś wyjściowo "Ostatnimi bohaterami", to nieuchronnie w przypadku polskiego ojca powinna wypłynąć sprawa Solidarności. U Marty wywołało to entuzjazm: tak, świetnie, pogadajmy o dziedzictwie Solidarności!

Można chyba powiedzieć, że jesteś jednym z najskuteczniejszych mitotwórców Solidarności. Film "80 milionów", zrealizowany na podstawie twojego scenariusza, kształtuje dziś wyobrażenia młodych pokoleń Polaków o walce opozycyjnego podziemia lat osiemdziesiątych. "Ustawienia" to rzecz o ideowym bankructwie tego mitu. Bohaterem utworu jest nikomu niepotrzebny exbard, który stał się menelem. Tak oceniasz kondycję heroicznej solidarnościowej legendy?

Odpowiedziałbym twierdząco. Ten krach nie dotyczy sfery materialnej, lecz mentalnej, światopoglądowej. Legenda Solidarności była przez dwadzieścia siedem lat wykorzystywana do legitymizowania władzy, więc zużyła się już do cna. Sytuacja, w której posłowie PO wraz z prokuratorem Piotrowiczem krzyczą: "precz z komuną!", jest nieco surrealistycznym symptomem stanu, w jakim znajduje się dziś ten mit.

A co z ideami Solidarności? Jakoś nie słychać, by formacje lewicowe, które traktują poważnie postulaty socjalne, odwoływały się dziś do myśli jej ojców założycieli.

Tak, bo też - szczerze powiedziawszy - ta myśl nigdy nie była zbyt mocna. Podczas pisania scenariusza do 80 milionów dość gruntownie przekopałem literaturę źródłową. Te teksty, które zawierały jakieś treści programowe, czytane dziś, rażą ogólnikowością, wewnętrznymi sprzecznościami i anachronicznością. W sensie intelektualnym to były zbyt słabe propozycje, by mogły stanowić jakiś punkt odniesienia dla dzisiejszych programów społecznych. Poza tym na legendzie tego ruchu kładzie się cieniem późniejsza polityka związku zawodowego Solidarność, który rozpostarł parasol ochronny nad reformami Balcerowicza. Być może nie było wówczas innego wyjścia, ale to podważyło jego wiarygodność jako obrońcy interesów świata pracy. O roli, jaką odegrał związek na początku lat dziewięćdziesiątych, pisał zresztą amerykański socjolog David Ost w książce "Klęska Solidarnośc". Jest to praca, którą czyta się dziś ze zdumieniem. Ci przywódcy związkowi z Mielca czy Łodzi, którzy nie tylko odmawiają wyrzucanym na bruk robotnikom interwencji w ich obronie, ale w duchu przaśnego neoliberalizmu tłumaczą im, jak i dlaczego działa błogosławiona niewidzialna ręka rynku! Przecież to było postawienie wszystkiego na głowie!

Przed kilkunastu laty żywo dyskutowano na temat zaprzepaszczonych idei społecznych ruchu Solidarności, zawartych w programie "Samorządnej Rzeczypospolitej". To była wizja realna czy utopijna?

Ta dyskusja, o której wspominasz, była jednym z etapów mitologizowania tego ruchu. Mogę mówić o tym jako świadek, bo czas karnawału Solidarności przeżyłem aktywnie i świadomie. "Samorządna Rzeczpospolita" była bardzo popularną ideą w latach osiemdziesiątych, ale pozostała w sferze teorii. Myślę, że trafnie tamtą rzeczywistość opisywał Andrzej Walicki. Pamiętam jego tekst "Tradycje polskiego patriotyzmu", w którym wskazywał, jak wiele w praktyce politycznej pierwszej Solidarności było elementów archaicznych, wywodzących się z polskiej tradycji demokracji szlacheckiej wraz z liberum veto, i jak mało z postulatów nowoczesnej wolności liberalnej, związanych z poszanowaniem praw jednostki. Można więc powiedzieć, że to piękne dziedzictwo dziesięciomilionowego ruchu jest bardzo niejednoznaczne i zostało w znacznej mierze zmistyfikowane. Była to organizacja, która walczyła o demokrację niedemokratycznymi metodami.

Chcesz powiedzieć, że ta "panna S" od początku nie była tak piękna, jak sobie wyobrażaliśmy?

Tak mi się wydaje. To właśnie próbuję w tym tekście powiedzieć. Solidarność była żywiołowym ruchem, któremu nie dano czasu ani możliwości na rozwój, bo tych osiemnaście miesięcy legalnego istnienia było okresem nieustannej szarpaniny i walki, nie doszło więc do wyartykułowania jakiegoś mocnego credo. Nie wiem zresztą, czy sformułowanie jakiegoś jednolitego przesłania ideowego byłoby możliwe, bo Solidarność była ruchem niejednorodnym, z głosów, jakie się pojawiały w różnych środowiskach tego dziesięciomilionowego ruchu, dawało się wyłowić wiele rozbieżnych poglądów, dążeń i aspiracji. Poza głównym celem, jakim była "walka z czerwonym", trudno w nich było znaleźć inne punkty wspólne.

Bohater twojego tekstu nie zostabeneficjentem transformacji, choć - jako ikona buntu - zapewne mógł się domagać udziału w podziale tortu zwycięstwa. Dlaczego wylądował na bocznym torze? To jeden z tych działaczy podziemia, którzy nie odnaleźli się w potransformacyjnej rzeczywistości?

Myślę, że to bohater pozorny. Ludzi z tej kategorii zresztą wciąż przybywa, coraz więcej osób powołuje się na swoje dawne zasługi. Takim Konradem Wallenrodem jest przecież poseł Piotrowicz. Mój tekst nie jest zresztą o Solidarności, ale o tej dzisiejszej, prymitywnej mistyfikacji wczorajszej ledwo historii, w której z historycznych uproszczeń i przekłamań robi się kanony wiary. Tymczasem tendencja w latach osiemdziesiątych była odwrotna -z biegiem czasu liczba ludzi odważnych i chętnych do roboty organizacyjnej drastycznie malała. Ja, jak wiesz, razem z kolegami składałem wtedy książki wydawnictwa "Krąg". Pamiętam, że jeszcze w 1982 roku system kolportażu działał tak sprawnie, że błyskawicznie rozprowadzano pięciotysięczne nakłady. Później nie było to już możliwe - po prostu brakowało ludzi. O tym, jak wyglądał stan mobilizacji w szeregach Solidarności, wiele mówi też historia, którą opowiedział mi Władek Frasyniuk. Otóż gdy w 1984 roku wypuszczono go z więzienia w ramach amnestii, postanowił spotkać się ze swoim następcą na stanowisku szefa podziemnych struktur dolnośląskiej Solidarności. Okazało się, że musiał ponad tydzień czekać na łącznika, bo nie było ludzi. Dotychczasowi działacze albo byli już na emigracji, albo zajęli się życiem rodzinnym. Przygnębiony tą sytuacją Frasyniuk zadzwonił do Piniora i powiedział mu, że dobrze byłoby coś zrobić z okazji zbliżającej się rocznicy Porozumień Sierpniowych i zaproponował złożenie kwiatów przed Zajezdnią na Grabiszyńskiej. Starali się skrzyknąć jak najwięcej ludzi, ale gdy nadszedł 31 sierpnia, to się okazało, że przyszli tylko we dwóch. Za każdym z nich szło z dziesięciu ubeków obstawy - i to była ich jedyna publiczność podczas składania tych kwiatów. W końcu Frasyniuk zaproponował: "no to ja może przemówię". Wygłosił mowę, ale dalej nie za bardzo wiedzieli, co robić, więc postanowili pójść do zakładu. Kiedy przeszli przez szlaban, wśród ubeków wybuchła konsternacja - nie mieli pojęcia, jak reagować. Zrobiło się zamieszanie, z warsztatów wyszło sporo ludzi. Frasyniuk wielu spośród nich znał, bo jeszcze niedawno z nimi pracował. Kiedy jednak go zobaczyli, zaczęli uciekać. Prawda o Solidarności jest więc taka, że w połowie lat osiemdziesiątych właściwie już jej nie było.

W "Ustawieniach" pojawia się wątek dzieci Solidarności, pokolenia, które wzrastało w cieniu walki rodziców. Jeden z twoich bohaterów wychowywał się wśród opozycyjnych imprez, bohaterskich póz i kozackich opowieści, ale właściwie nie miał ojca. Ta generacja też ma swój udział w kosztach zwycięstwa?

Absolutnie tak. To były dzieci, dla których nikt nie miał czasu. To przenikanie się wymiaru politycznego i rodzinnego jest niezbyt mocno eksponowaną częścią mitu Solidarności. Udział w walce o sprawę stanowił przecież alibi dla ojców, którzy poczuli się zwolnieni z troski o dzieci. "Szczęścia w domu nie znalazł, bo go nie było w ojczyźnie" - by zacytować klasyka. Syn Brunona jest w takim samym stopniu ofiarą stanu wojennego, jak jego ojciec.

W twoim tekście ustawienia hellingerowskie pojawiają się jako rodzaj metafory opisującej mechanizm powielania tego samego błędu w kolejnych pokoleniach rodziny. Ta prawidłowość ma szerszy zasięg? W polskich rodzinach dzieci dziedziczą błędy rodziców?

Tak, myślę, że celne są tutaj spostrzeżenia Andrzeja Ledera, opisane w książce "Prześniona rewolucja". Koncentrujemy się za bardzo na rzeczywistości politycznej, zostawiając odłogiem podstawowe sprawy, takie jak wychowanie dzieci, relacje rodzinne, sąsiedzkie. Ten wymiar życia ciągle nam umyka z pola widzenia.

W "Ustawieniach" pada pytanie o to, czego może dziś młodych ludzi nauczyć pokolenie ojców-wojowników Sprawy. Jak byś na nie odpowiedział?

Mimo wszystkich krytycznych zastrzeżeń myślę, że są rzeczy, o których warto pamiętać. Moim nauczycielem i ojcem duchowym był Jacek Kuroń. W swojej ostatniej książce - "Działanie", którą pisał w więzieniu, a kończył pod koniec życia, zajął się sprawą wychowania dzieci, bo to jest ta niedoceniana sfera rzeczywistości, której warto poświęcić więcej uwagi. Ta zalecana przez Kuronia edukacja to przede wszystkim budowanie przestrzeni, w której dziecko może twórczo i swobodnie działać, spotykać się w niej ze swymi rówieśnikami, współpracować, spierać się: wolny człowiek z wolnymi ludźmi. Myślę, że dopiero praca na tym poziomie może doprowadzić do realnej społecznej zmiany.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji