Artykuły

Nie mówimy sobie czułych słówek

Z EDYTĄ JUNGOWSKĄ i RAFAŁEM SABARĄ rozmawia Anna Bimer.

"Aktorka i reżyser. Ich historię można zacząć od - nie. Nie pokazywali się w mediach jako para, choć są ze sobą od pięciu lat. Nie próbowali definiować tego, co ich łączy. Nigdy też się nie przepraszają. Na szczęście Gali powiedzieli - tak.

Są jak woda i ogień, awers i rewers, chciałoby się powiedzieć: czerń i biel, ale przecież oboje są bardzo barwni, a chwilami jaskrawi. Absolutne przeciwieństwa, które się uzupełniają. Edyta z aktorską ekspresją wylewa z siebie potoki zdań, Rafał, jak na reżysera i scenarzystę przystało, waży każde słowo. Ona mówi całą sobą. Gestykuluje, podskakuje na fotelu, zapala się. To gejzer. On jest stonowany, spokojny, wyważony. Ale nie ma twarzy pokerzysty. Chociaż w ich słowach czasem brak wylewności, w gestach i spojrzeniach widać wielką czułość. I mimo że dość szorstko odżegnują się od mówienia o planach i marzeniach, tych dwoje na pewno nie jest ze sobą tylko dlatego, że kiedyś na siebie wpadli, a potem się zagapili. Nie byłoby w ich związku tak spektakularnych historii, jak ta z pomarańczami, które Rafał porozrzucał zimą w całym zaśnieżonym ogrodzie, bo był to dzień urodzin Edyty. Ona, jak mówi, jest romantyczna inaczej. Na hasło, że rodzice chcą zrobić remont, podrywa wszystkich do zakupu klamek. Żeby dać ten pierwszy impuls. Wiele ich różni, choć na początku chodzili w identycznych płaszczach z cielęcej skóry. Jedynych takich w mieście. Wtedy wszyscy zaczęli ich kojarzyć.

SŁOWA, SŁOWA, SŁOWA...

Jechali kiedyś taksówką. Bardzo się spieszyli. Ale kierowca, mimo ich próśb, zamiast docisnąć pedał, wlókł się jak w kondukcie. W dodatku wygłaszał monolog o tym, jak to nadmierna prędkość przyczynia się do wypadków. W tym momencie ktoś z tyłu wjechał mu w kufer. Edyta uważa, że to sprawiła ich wspólna tajemna moc. Rafał podkreśla, że stało się to bez słów.

GALA: Czy macie swój własny język? Takie stowo-wytrych, które zastępuje np.: - kocham, - przepraszam?

EDYTA JUNGOWSKA: My sobie nie mówimy czułych słówek.

GALA: Nawet po kłótni? A może się nie kłócicie?

RAFAŁ SABARA: Kłócimy się.

EDYTA: Ale się nie przepraszamy. W każdym razie nie słowami.

GALA: Czy mogę drążyć temat?

EDYTA: Musiałabyś wykropkować. A serio, Rafał, co u facetów niezwykle rzadko spotykane, ma wielką empatię i błyskawicznie wyczuwa moje stany i nastroje. To zapobiega sporom.

RAFAŁ: Opłacało się dać ten wywiad. Wcześniej takie słowa uznania nie padały.

EDYTA: Boja nie lubię nazywać uczuć. Tak samo jak nie lubię opowiadać o roli.

GALA: To, co nazwane, jest w jakimś stopniu stracone?

RAFAŁ: Mniej słów, mniej szkód.

EDYTA: Rafał tę naukę wyniósł ze szkoły. Reżyserów uczy się powściągliwości językowej. Aktor jest jak dziecko i chłonie wszystko jak gąbka. Czasami padnie jedno niepotrzebne słowo, zakoduje je w swojej głowie i później nie jest w stanie się od niego uwolnić, blokując się na wszystko inne.

GALA: Jaki jest więc wasz język zawodowy?

EDYTA: Wtedy padają słowa absolutnie niecenzuralne.

RAFAŁ: Bywa, że w grę wchodzą inne środki przekazu. I nie jest to przekazywanie sobie znaku pokoju.

GALA: Słucham uważnie.

RAFAŁ: No, powiedz, śmiało.

EDYTA: Raz doszło do tego, że na oczach muzyków, z którymi gramy Gotującego się psa, wylaliśmy na siebie po butelce wody. Byliśmy w trasie. Wściekła musiałam usiąść mu na kolanach, bo tapicerka pode mną była całkiem mokra.

GALA: 0! Co wywołało taką reakcję?

EDYTA: Nie pamiętam, a ty?

RAFAŁ: A ja nie chcę pamiętać.

GALA: Sycylijski z was duet.

RAFAŁ: W duecie rzeczywiście stać nas na wiele.

GALA: Ale mimo wszystko już parę lat trwa to wasze dolce vita.

EDYTA: Ślubu nie braliśmy.

GALA: Zabrzmiało groźnie.

EDYTA: Mam przewrotną naturę. Jak tylko coś zostanie nazwane, to zaraz mi się to nudzi i z samej przekory wyobrażam sobie, że jest kompletnie odwrotnie. Nigdy nie próbowaliśmy definiować tego, co nas łączy. Nigdy też nie pokazywaliśmy się w mediach jako para. Tak naprawdę to nasza premiera. Ostatnio, co prawda w jakimś głupim piśmie, pojawiła się informacja, że się rozstaliśmy. Kompletna bzdura. Ale przypadkiem przeczytał to mój syn Wiktor i bardzo się tym przejął. - Mamo, jak oni mogli to napisać - nie mógł pojąć. Muszę się więc liczyć, że on i to przeczyta. Zresztą szczerze mówiąc, długo zastanawialiśmy się, czy dać wam ten wywiad, bo z reguły jest tak, że jak o kimś czytamy, to zaraz się ta para rozstaje.

RAFAŁ: Czujemy się trochę jak para dzikusów, którzy boją się, że wraz z fotografią odbierze im się duszę.

POSKROMIENIE ZŁOŚNICY

Ich pierwsze spotkanie było porażką. Przynajmniej na linii relacji osobistych. Kiedy po pięciu latach i po kolejnych miłościach spotkali się ponownie, byli już innymi ludźmi. I tak od paru lat wędrują po nieoznaczonych szlakach. Kiedy w Chorwacji okazało się, że Edyta i Wiktor nie mają krytych butów, Rafał dostał szału. Edyta też, bo myślała, że zwariował, skoro chce, żeby w kamaszach biegali w 35-stopniowym upale. Ale to Rafał wiedział, co mówi, bo przeczytał wcześniej, że w tamtejszych lasach jest pełno żmij. Oto prawdziwa głowa rodziny, która troszczy się nawet o wszystkie nogi.

GALA: Jak się poznaliście? Czy to była miłość od pierwszego wejrzenia?

RAFAŁ: Wprost przeciwnie, raczej nie przypadliśmy sobie do gustu. Ja zapamiętałem nieposkromioną Jungowską. Ona moją koszulę w kratę i fatalne, jak mówi, okulary.

EDYTA: Słuchaj, on wyglądał jak prymus, syneczek mamuni, taki spokojny i silnie ugrzeczniony.

GALA: A ty nie lubisz grzecznych chłopców?

EDYTA: Nie za bardzo. A tymczasem musieliśmy współpracować. Rafał studiował na reżyserii w Szkole Teatralnej w Warszawie, a ja już jako nieco doświadczona aktorka przychodziłam na te zajęcia. Byłam takim królikiem doświadczalnym. Chodziło o to, żeby studenci reżyserii mogli ćwiczyć z zawodowymi aktorami.

GALA: Przećwiczyłeś Jungowską?

RAFAŁ: Skąd, to ona dała mi szkołę.

EDYTA: Ostatecznie tak było. Musiało tak się skończyć, bo on mnie zamęczał pomysłami, których nie byłam w stanie zapamiętać. Więc w końcu w nocy obmyśliłam sobie całkiem inne poprowadzenie sceny, niż to omówiliśmy. Nic mu nie powiedziałam, bo wiedziałam, że się na to nie zgodzi. Po raz pierwszy oszukałam reżysera. I kompletnie go zaskoczyłam.

RAFAŁ: I to była lekcja, że nie należy się bać aktorów z inwencją, tylko się o nich modlić.

EDYTA: No dobrze, ale powiedz, co sobie wtedy o mnie pomyślałeś?

RAFAŁ: Że jesteś niezła i że nie można sprowadzać twojego szaleństwa do poziomu poprawności reżysera czy innych aktorów.

GALA: Co jest ważniejsze? Poprawność czy szaleństwo?

RAFAŁ: W teatrze - szaleństwo.

GALA: W waszym związku też?

RAFAŁ: To się chybajakoś wyważa, moje szaleństwo jest inne, jakieś takie mniej spodziewane.

EDYTA: Tak, Rafał potrafi długo wytrzymać wiele rzeczy. Ale jak już wybucha, to na maksa, wszystko z siebie wyrzuca. Podczas gdy ja robię to a vista. Niczego w sobie nie trzymam.

GALA: Skoro pierwsze spotkanie nie wróżyło niczego dobrego, jak to się stało, że

jesteście razem?

EDYTA: Pierwsze spotkanie nie miało szans dać czegoś na przyszłość. Ja wtedy byłam w ciąży, w innym związku. Ale minęło parę lat i spotkaliśmy się znowu. Wróciłam wtedy z Londynu, gdzie pojechałam uporządkować siebie i swoje życie. Wróciłam po miesiącu, jakoś przypadkiem na siebie wpadliśmy i potem parę razy poszliśmy wieczorem do knajpy.

RAFAŁ: Aż pewnego dnia stwierdziliśmy, że nie chcemy już rozmawiać o teatrze.

EDYTA: I wtedy Rafał u mnie został. I jak został, tak jest do dziś.

GALA: Tak niepostrzeżenie?

EDYTA: Trochę tak, chociaż był już taki moment, że wiedziałam, na co się zanosi,

kiedy zadzwonił do mnie lekko pijany o 12 w nocy. I to już nie był telefon reżysera do aktorki.

GALA: Jaki był ten moment, kiedy postanowiliście, że będziecie parą?

RAFAŁ: Nie było żadnych ustaleń, obietnic, deklaracji.

GALA: Od początku bez słów?

EDYTA: Tak. Oboje byliśmy wtedy na świeżo po innych związkach, toteż nikt nie miał ochoty na jakieś deklaracje, nikt do końca nie wiedział, ile to może potrwać. A stało się tak, że to jest mój najdłuższy związek. Nawet mój były narzeczony jest zaniepokojony, że tak się zasiedziałam przy tym Rafale.

W NASZYM MAGICZNYM DOMU

Ukryli się w dzielnicy, gdzie wielu artystów osiedla się ostatnio ze snobizmu. Oni mieszkają tam, bo to dom po babci Edyty. Stary, podniszczony, ale z duszą. Podobna jest okolica: cicha, spokojna enklawa wielkiego, groźnego miasta. Ludzie od nich niechętnie wychodzą. Rafał Bryndal zasiedział się raz tak, że zamiast pójść wyprowadzić swojego psa, wyprowadził psy gospodarzy. I balował dalej.

GALA: Kto jest reżyserem w waszym życiu prywatnym?

RAFAŁ: Nie ma takiego wyraźnego podziału. Edyta szybciej podejmuje decyzje. Jest impulsywna. Ja zastanawiam się dłużej, czasami może zbyt długo. Obwąchuję rzecz z każdej strony.

GALA: Czy to jest tak, że ty jesteś bardziej defensywny, a Edyta ofensywna?

RAFAŁ: W większości sytuacji na to wychodzi. Skoro już musimy te relacje ponazywać.

EDYTA: Gdyby nie Rafał, być może sama nie zatrzymałabym się w wielu miejscach i w ogóle bym nie zauważyła pewnych rzeczy. Rafał jest mocno refleksyjny, ma ogromną intuicję, jeśli chodzi o ludzi.

RAFAŁ: Mam to po mojej mamie. Ona zawsze najpierw zastanawia się nad drugą stroną, a dopiero potem myśli o sobie.

GALA: Czyli w waszym związku wszyscy myślą o Jungowskiej?

EDYTA: Aż urządzam megaaferę, że Rafał nie dba o swoje sprawy. Ale tak naprawdę w naszym domu najważniejszy jest Wiktor. Na szczęście chłopaki się dogadały i Rafał zyskał jego akceptację. Kiedy napisał do nas - Kochani rodźce na kartce z kolonii - bardzo się wzruszyliśmy.

GALA: Skoro jesteśmy przy Wiktorze i temacie dzieci, to powiedzcie, czy planujecie jakieś wspólne dziecko?

EDYTA: Tak, planujemy już za chwilę (śmiech). Ja nie wiem, czy my w ogóle będziemy ze sobą, a co dopiero mówić o dzieciach. Zobaczymy.

GALA: A myśleliście kiedykolwiek, żeby zalegalizować ten związek?

EDYTA: Nie. I rodzinyjuż nas przestały o to molestować.

GALA: Jak widzicie swoją przyszłość? Wszystko, co mówicie, ma znamiona tymczasowości. A przecież każdy związek potrzebuje przewartościowań.

RAFAŁ: Tak, musi ewoluować. Cały czas mam wrażenie, że żyjemy tym, co robimy, i się w tym wspomagamy. To nas napędza.

EDYTA: Mamy takie zawody, które nie pozwalają nam zgnuśnieć.

GALA: Opowiedzcie mi o swoim domu, o swoim dniu.

EDYTA: U nas dzień się zaczyna od tego, że Rafał robi awanturę, dlaczego jest tyle bałaganu, potem rozrzuca wszystkie rzeczy, krzyczy, robi się jeszcze większy bałagan. A wieczorem do głosu dochodzę ja. Lubimy bardzo przyjmować gości, przyjmujemy ich z reguły na tarasie. Puszczamy fajną muzykę. Rafał wtedy jest didżejem, robi to świetnie, bo potrafi wyczuwać nastroje w odpowiednim czasie. Mam wrażenie, że ludzie lubią do nas przychodzić.

GALA: Mieszkacie w Warszawie?

EDYTA: W Warszawie, na Pradze. To dom po mojej babci. Teraz jest nasz i prosi się o remont. Kapitalny remont, bo od jakiegoś czasu tylko Rafał z nas trojga ma siłę otwierać okna. Taką mamy minkę. Ale tam się bardzo fajnie mieszka, nasi sąsiedzi są niezwykle czujni, więc mamy właściwie ochronę. Poza tym jest ogródek, blisko do centrum. I nie ma w tej okolicy snobstwa, nie ma pogoni za tym, że trzeba mieć taki czy inny samochód, takie czy inne ogrodzenie.

RAFAŁ: Jesteśmy blisko życia, nie chodzimy do supermarketów, tylko do małych sklepików, gdzie w sumie wszyscy nas znają, są dla nas mili. Fajnie, takie miasto w mieście.

EDYTA: Nawet trochę wieś. Nasi sąsiedzi mają prawdziwy wychodek.

RAFAŁ: Mamy też dwa psy. Nazywaliśmy je Thelma i Luis. Kiedyś razem wpadły pod samochód. To kolejny dowód na to, że z nazywaniem rzeczy trzeba uważać.

GALA: Czy w tym waszym domu odbywają się też spotkania rodzinne?

EDYTA: Czasami, ale częściej spotykamy się w domu moich rodziców, pod Warszawą. Najważniejsze, że nasi rodzice się lubią. Są ze sobą na tyle zżyci, że potrafią się nawet kłócić.

GALA: Nie planujecie ślubu, dziecka. A czy coś planujecie, o czymś marzycie?

RAFAŁ: Planujemy remont domu, ale planujemy to już od mniej więcej trzech lat. Edyta nie może się zdecydować, czy go odrestaurować czy zbudować od nowa (śmiech).

EDYTA: Ja jestem przeciwniczką planowania, mam złe doświadczenia. W tym sensie jestem przesądna.

GALA: A czy wy sobie zadajecie czasami takie pytanie: Jak dtugo można funkcjonować w ten sposób? Czy to jest w ogóle patent na cate życie?

RAFAŁ: Czasem się zastanawiam, czy nie nadciąga jakiś kryzys. Ale jestem w ogóle specjalistą od projektowania niebezpieczeństw i czarnych scenariuszy. Natomiast realne zagrożenia natychmiast wyłapuje Wiktor. Jest jak sejsmograf.

EDYTA: Jego nastrój daje nam do myślenia. Często nas hamuje, studzi. Skłania do przemyślenia tego, co się dzieje.

GALA: Jesteście szczęśliwi?

RAFAŁ: O, i to jest ten moment, kiedy boję się słów.

EDYTA: Myślę, że w naszym przypadku szczęście to takie chwile, kiedy poza słowami orientujemy się, że czujemy w ten sam sposób jakiś moment naszego życia. Jednoczesne przeżywanie chwili, to nas łączy"

Na zdjeciu Edyta Jungowska i Rafał Sabara.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji