Artykuły

Gwałt na Dostojewskim

"Zbrodnia i kara" w reż. Barbary Sass w Teatrze Ateneum w Warszawie. Pisze Jacek Wakar w Dzienniku.

"Zbrodnia i kara", co ją ponoć w warszawskim Ateneum wyreżyserowała Barbara Sass, to kolejny dowód, że gdy się nie wie, po co i jak inscenizować arcydzieła, lepiej zostawić je w spokoju. Klęska ma bowiem gorzki smak ośmieszenia.

Rodion Romanowicz Raskolnikow zabił lichwiarkę i jej siostrę Lizawietę siekierą. Wszystko wskazuje na to, że do swej rozprawy z Dostojewskiem Barbara Sass użyła innego narzędzia. Być może był to tępy nożyk. Reżyser wydrapała nim ze "Zbrodni i kary" wszystkie sensy, całą tajemnicę, wreszcie filozoficzną treść powieści. Potraktowała Dostojewskiego niczym wielką a oporną rybę i bezlitośnie wypatroszyła, zabierając serce. Robiła to metodycznie i powoli, a więc efektem jest ponad trzygodzinny seans. Seans, na który nie należy wysyłać nawet największego wroga.

A mogło być tak pięknie. W powodzi teatralnych klap z Dostojewskim na pierwszym planie (wymieńmy tylko "Biesy" Rudolfa Zioly i "Swidrygajłowa" Andrzeja Domalika - oba z warszawskiego Teatru Powszechnego) próba Sass nie zwiastowała nieszczęścia. Wciąż mam przed oczami wspaniałego "Idiotę" przygotowanego przez nią w krakowskim Teatrze Słowackiego przed czterema laty. Tam była krystaliczna czystość, gęsta i logiczna adaptacja, fenomenalnie prowadzeni aktorzy. Artystka udowodniła, że chaos pogrążającego się w szaleństwie świata powieści można poskromić na scenie porządkiem i dyscypliną. Powstało przedstawienie bez jakiejkolwiek zbędnej sekwencji. W "Zbrodni i karze" nie ma nawet jednej sekwencji potrzebnej.

Sass zapowiadała raczej spektakl o karze, nie o zbrodni. Karze w znaczeniu moralnym, metafizycznym, a nie urzędowym czy prawnym. "Kto ma sumienie, niech cierpi" - mówi w pewnym momencie Raskolnikow i to zdanie miało zapewne stanowić klucz do inscenizacji. Stało się inaczej, bo widowisko w Ateneum dryfuje w sobie tylko znanym kierunku. A przy tym jego autorce nie udało się ukryć gigantycznych, przechodzących już w pychę ambicji. Wrażenie zatem jest podwójnie żenujące.

Nieszczęścia nie chodzą parami, ale już stadami. Zaczyna się od scenografii Marcina Stajewskiego. Uparł się widać, by na niedużą scenę teatru przy Jaracza wpakować, co się tylko da. Mamy więc na niewielu metrach potężny kawał miasta z ulicą z szeregiem latarń, jest wejście do mieszkania starej lichwiarki, pokój Raskolnikowa, pokoik Soni, biuro śledczego Porfirego. Efektem jest wiele absurdalnie rozwiązanych sekwencji, kiedy na przykład Raskolnikow rozmawia z Sonią będącą w swoim pokoju, sam stojąc na ulicy. Oczywiście teatr jest sprawą umowną, ale autorzy spektaklu w Ateneum żądają od widzów zbyt dużej dozy dobrej woli.

Barbara Sass do zagracenia scenicznego świata dokłada swoje trzy grosze. W "Idiocie" skoncentrowała się na czworgu głównych bohaterach, osiągając nieprawdopodobnie intensywną relację między nimi. Tym razem w centrum ma stać Raskolnikow (Bartosz Opania), ale w tle przewalają się tabuny ludzi. Szczytem wszystkiego są rozegrane w rytm pretensjonalnej jak nigdy muzyki Michała Lorenca sceny przechadzek wszystkich chyba postaci wzdłuż i wszerz, tam i z powrotem. Tani ekspresjonizm w połączeniu z kostiumami Zofii de Ines, w wielu przypadkach przywodzących na myśl stroje z operetki "Wesoła wdówka", mimo woli śmieszą. Jedynie fakt, że stłoczeni niemiłosiernie aktorzy nie wpadają na siebie, każe docenić ich kunszt. Skoro już Sass zdecydowała się robić "Zbrodnię i karę" w takiej przestrzeni, z ciasnoty można było uczynić atut. Tylko wtedy jednak, gdyby duszną atmosferę w ten sposób osiągnięta udałoby się przenieść w dusze bohaterów. W Teatrze Ateneum nie ma o tym mowy.

Jest za to groteskowa inscenizacja wypaczająca sensy powieści Dostojewskiego i mająca za nic dobry smak. Nic nie zostaje z przedpremierowych zapowiedzi autorki, bo nie wiadomo, jaka moralna kara miałaby spaść na Raskolnikowa. Temat wolności i jej granic istnieje w przedstawieniu jedynie na poziomie pustych deklaracji. Kwestie zbrodni i prawa do niej ujęto tak, że wydaje się, iż oglądamy nie adaptację literackiego arcydzieła, a kolejny odcinek kultowego w swoim czasie kryminalnego serialu produkcji NRD "Telefon 110".

Najgorzej jednak, że w wydaniu Sass i Teatru Ateneum "Zbrodnia i kara" jest opowieścią nudną i pustą jak podziurawiony garnek. Ot, jakiś wariat zabił staruchę, a potem zwariował. I tyle. Żadna z postaci nie niesie tajemnicy, na żadną nie warto dłużej patrzeć. Uczynić z bohaterów Dostojewskiego indywidua bez właściwości to doprawdy wielka sztuka.

W efekcie teatralna "Zbrodnia i kara" nie przypomina tej prawdziwej. Można by nawet zapomnieć, że to adaptacja książki, ale niestety się nie da. Bo ze sceny padają przecież mordercze frazy Dostojewskiego, ich nie można było wyciąć. Mimo że aktorzy klepią je niczym szkolną czytankę, słowa wielkiego pisarza obnażają i ośmieszają inscenizację Sass. Zdań rosyjskiego pisarza nie da się gadać ze sceny ot tak, bez konsekwencji.

Nie podejmuję się powiedzieć, który z aktorów wypada w przedstawieniu najgorzej. Bartosz Opania szaleństwo bohatera pokazuje klepaniem się po udach i groźnymi pomrukami. Taki ma pomysł na Raskolnikowa. Piotr Fronczewski usiłuje ratować się warsztatem, ale ogranicza się do wypowiadania kwestii Porfirego. Kuriozalny jest fatalnie obsadzony Grzegorz Damięcki jako "nieokrzesany" Razumichin. Joanna Pokojska, tak znakomita w kilku poprzednich spektaklach Ateneum, daje Duni gruby głos i każe pokrzykiwać bez powodu. Sylwia Zmitrowicz uznała widać, że jej Sonia na przemian będzie płakać i wyć. I to wystarczy. Wreszcie Halina Labonarska matkę Rodiona gra wprost do publiczności na takim diapazonie emocji i gestu, jakby był to gwiazdorski popis w XIX-wiecznym teatrze niezbyt wysokich lotów.

Tak zagrana, a raczej odklepana "Zbrodnia i kara" jest tylko nieudolną ilustracją wielkiej literatury. Niepotrzebnym brykiem, a nie przedstawieniem. Zamiast patroszyć Dostojewskiego, trzeba było zostawić go w spokoju. Nikt by się nie ośmieszył.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji