Artykuły

Częstochowa. Dyrektor Dorosławski o problemach teatru

Po pierwszej premierze Teatr im. Mickiewicza zaczyna rozkręcać się na dobre. Obok działań czysto artystycznych podejmuje też towarzyszące. O nich i problemach teatru mówi jego dyrektor Robert Dorosławski.

Tadeusz Piersiak: Macie pierwszy sukces - "Jabłko" w reżyserii Tomasza Dutkiewicza spodobało się częstochowianom.

Robert Dorosławski: Możemy mówić o pewnym sukcesiku na początek, bo trudno o duży sukces po trzech miesiącach. Jesteśmy zgodni z Piotrem Machalicą [wicedyrektorem - przyp. red.], że udały się dwie rzeczy: zaczęliśmy sezon przedstawieniem niekomercyjnym, o trudnej wymowie, jakim jest "Jabłko", i przekonaliśmy do niego częstochowską publiczność. Do końca października już nie ma biletów, wystawiamy dodatkowe przedstawienia. Ale ważniejszy powód do radości polega na tym, że udało nam się przy dwóch realizacjach - bo właśnie powstaje "Ożenek" - wyzwolić w ludziach teatru twórczy zapał. Nie wiem, czy załagodziliśmy frustracje czy konflikty, ale myślę, że obudziliśmy nadzieję. Rodzi się lęk, żeby tego nie stracić. Ale jeśli powstanie jedna, druga, trzecia dobra premiera, może zrodzi się radość pracy. I nawet jeśli wtedy coś trzaśnie - a nikomu nie udało się poprowadzić teatru bez wpadki artystycznej - mamy nadzieję, że zespół to zrozumie, przełknie i będzie w stanie iść dalej.

Jakie obserwacje na temat organizacji teatru i jego finansów udało się poczynić nowym dyrektorom w pierwszych trzech miesiącach sprawowania władzy?

- Staram się nie sprawować władzy! Nie wiem, czy mi to wychodzi, niech ocenią ludzie. Parę rzeczy się udało, ale nie będę sobie przypisywał zasług. Stało się to dzięki zewnętrznej pomocy, a nie przez zalety mojego menedżerstwa. Dzięki dużej pomocy władz miasta i sponsorów-przyjaciół udaje się wychodzić z zaległości finansowych. Nie powiem, że z zapaści finansowej, bo tak źle nie było. Zawsze tak jest po miesiącach wakacyjnych, kiedy teatr nie gra, a rachunki płacić musi. Jesienią trzeba mocno wziąć się do pracy, żeby na koniec roku finansowego zachować płynność. Nie mówiąc nic złego na temat repertuaru poprzedniej dyrekcji w sensie artystycznym, trzeba powiedzieć jedno: przy małej ilości premier w ostatnim sezonie ten repertuar jest - jak to się mówi - zgrany. To największa bolączka - żeby zarabiać, trzeba grać przy możliwie zapełnionej sali. A my nie mamy na tyle pieniędzy, żeby pokusić się o zrobienie dziesięciu premier i na nich budować nowy program. Staramy się braki repertuarowe łatać różnymi działaniami, zapraszając teatry z zewnątrz, robić wymiany. I pracujemy nad premierami, mamy nadzieję, że do końca sezonu uda się ich zrobić siedem.

Przejmujecie te działania, które sprawdziły się przy poprzednikach?

- Oczywiście, na pewno te sprawdzone, które gromadzą publiczność i docierają do pewnej grupy osób niekoniecznie chodzących na wszystkie premiery. Mówię o salonie i saloniku poezji, czytaniu dramatu. Pierwsze spotkania już w październiku i mam nadzieję, że będą atrakcyjne. Czytanie dramatu zaczynamy od najnowszego tekstu częstochowianina Łukasza Wylężałka, który mamy zamiar realizować może już w styczniu. A więc to taka autopromocja. Salon poezji inaugurujemy Norwidem w wykonaniu Piotra Machalicy. Wejściówki na salon będą kosztować 5 zł.

A co planujecie dla dzieci?

- Chcemy utrzymać całą edukację - łącznie z Dziecięcą Krainą Wrażliwości, która będzie już miała siódmą czy ósmą edycję. Podobnie szóstą czy siódmą edycję będzie miał Przegląd Teatrów Szkół Średnich. Bardziej rozbudujemy formułę warsztatów teatralnych dla uczniów. Do tej pory odbywały się pod koniec sezonu, a chcemy je wprowadzić w czasie ferii, a może nawet dopracujemy się warsztatów łączących wakacyjny wypoczynek z zajęciami teatralnym. Chcemy też zapraszać nauczycieli na spektakle po zniżkowych cenach biletów i przy okazji rozmawiać o potrzebach szkół.

Przyjęły się w ostatnich latach niedzielne spektakle rodzinne. Będą nadal?

- Oczywiście! Chcemy co jakiś czas w niedzielne popołudnie zapraszać rodziny na przedstawienia bajkowe. Będą nasze bajki, ale i te, które zapraszamy z Polski na Dziecięcą Krainę Wrażliwości. W listopadzie zaprosimy na "Dziadka do orzechów" z teatru Ateneum w Katowicach, łączący żywy plan z lalkami. Chcemy stworzyć rodzinom możliwość przyjścia do teatru z pociechami. Sami pamiętamy z młodości, że takie wyjścia miały niepowtarzalny klimat. Dziś widzimy też, że były sposobem na przeniesienie między pokoleniami pewnych nawyków kulturalnych. Nie damy rady robić spotkań w każdą niedzielę, bo nie ma u częstochowian takiego nawyku. Liczę jednak, że w przyszłości będzie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji