Artykuły

Miał dwie wielkie pasje świat i teatr

Bogdan miał właściwie dwie wielkie fascynacje czy pasje: świat i teatr. W świecie szukał takich zjawisk, które potwierdzałyby Jego na wskroś humanistyczny system wartości - zmarłego BOGDANA AUGUSTYNIAKA wspomina Stanisław Żak.

Wiadomość o śmierci Bogdana Augustyniaka, byłego dyrektora teatru kieleckiego, dotknęła mnie do żywego, bo przecież byl moim przyjacielem, zawsze deklarował gotowość wsparcia w trudnych sytuacjach. Rozmawialiśmy telefonicznie przed wakacjami, wspominał niezbyt wyraźnie o jakichś dolegliwościach, ale lekceważył to, natomiast narzekał na brak czasu, a jeszcze tyle miał do zrobienia. Przypomniałem Mu jakieś wersy z Miłosza: "Tak mało powiedziałem, nie zdążyłem/Serce moje zmęczyło się/Zachwytem,/Rozpaczą,/Gorliwością,/Nadzieją". Zareagował na to, mówiąc: "Patrz. Jak ci rymiarze potrafią powiedzieć coś, co pasuje do człowieka".

Rzeczywiście, Bogdan miał właściwie dwie wielkie fascynacje czy pasje: świat i teatr. W świecie szukał takich zjawisk, które potwierdzałyby Jego na wskroś humanistyczny system wartości; w teatrze starał się pokazywać te wartości, stawiał przed widzem wielkie pytania o sens życia, o to, kiedy jest się człowiekiem, a kiedy człowieczeństwo się traci. Najlepiej - Jego zdaniem - mówili o tym Kochanowski i Norwid. Potrafił recytować długie teksty obu poetów.

Pamiętam rozmowę, jaką przeprowadziłem z Nim dla miesięcznika "Przemiany". Zapytałem wtedy o Jego samopoczucie w takim małym prowincjonalnym teatrze jak teatr kielecki. Odpowiedział: "Myślę, że prowincja nie jest pojęciem geograficznym li tylko, ale nade wszystko psychologicznym, i określa kształt świadomości; prowincja jest w nas". Konfrontując to z Jego pracą, doszedłem do przekonania, że miał rację. Rozmawialiśmy wtedy o "teatrze Byrskich" w Kielcach (1952-1958), mówiłem Mu, że na takie inscenizacje jak "Pluskwa" Majakowskiego albo "Kaligula" Camusa kielczanie nie chodzili, bo sztuki za trudne i teatr świecił pustką, natomiast na "Pociąg widmo" szły tłumy... On pokiwał głową i powiedział: "Niestety, to właśnie jest prowincja". Niechęć do wysiłku intelektualnego, do myślenia.

Bogdana poznałem na początku lat osiemdziesiątych, czyli na starcie Jego dyrekcji w naszym teatrze. Przyszedł do Kielc w 1982 roku i prowadził Teatr im. Stefana Żeromskiego przez blisko dziesięć lat (odszedł na początku lat dziewięćdziesiątych) i wtedy na scenie pojawiały się przedstawienia dobre i od strony reżyserskiej, aktorskiej, scenograficznej, i od strony repertuarowej, merytorycznej. On umiał znaleźć i wydobyć problemy istotne nawet wtedy, kiedy nie reżyserował.

Do dziś pamiętam "Rewizora" w Jego reżyserii i tę scenę symbolizującą służalczość, lizusostwo, kiedy to za tytułowym bohaterem szli urzędnicy i lizali jego ręce i tyłek. Scena wymowna, pełna ekspresji, aluzyjna - przecież był to trudny okres "jaruzelszczyzny" w Polsce, a wtedy umieliśmy wszyscy odczytywać aluzje i podteksty (można przypomnieć wystawienie przez Wajdę "Antygony" Sofokłesa w krakowskim Starym Teatrze, gdzie po scenie chodzili żołnierze Kreona w strój ach ZOMO): pamiętam przedstawienie "Krawca" Mrożka, "Zemsty" Fredry w reżyserii Kreczmara, "Sułkowskiego" Żeromskiego w reżyserii Augustyniaka. To były znaczące inscenizacje, w których odnaleźć się dało koncepcję reżysera (nie wszystko reżyserował Augustyniak), oryginalność interpretacji nawet wbrew ustalonym normom, pomysłowość scenograficzną (zaskakująca była inscenizacja sztuki Gajcego: "Aby podnieść różę" ze scenografią Liliany Jankowskiej, któraprzed laty pracowała w Kielcach z Byrskimi). To był chyba 1992 rok, więc czterdziestolecie przybycia Ireny i Tadeusza Byrskich do Kielc i objęcia dyrekcji Teatru im. Stefana Żeromskiego. Bogdan Augustyniak zaprosił p. Irenę Byrską ('!'. Byrski już nie żył) do Kielc. Odnosił się do Niej z ogromnym szacunkiem. Dyrektor Augustyniak wyreżyserował na scenie naszego teatru "Ślub" Witolda Gombrowicza. Była to jedna z najlepszych inscenizacji tej sztuki. Towarzyszyła jej sesja naukowa, naktórej referaty wygłaszali m.in. Jan Błoński, Jerzy Jarzębski, Zdzisław Łapiński... Gdyby żył jeszcze Gombrowicz, przekonałby się, jak bardzo nie miał racji, odmawiając zgody na wystawienie tej sztuki w Kielcach.

Bogdan odszedł z naszego teatru, bo - jak mówił - dziesięć lat w jednym miejscu to dla dyrektora bardzo długo. Człowiek się wyczerpuje, wypala, ludzie się do niego przyzwyczajają. To mówił pół żartem, pół serio, dodawał, że nie trzeba robić wiele hałasu o nic. Była też druga przyczyna odejścia, mianowicie ciężko chora żona, Marta Fik, cierpiąca na chorobę nowotworową. Byłem w warszawskim mieszkaniu Marty i Bogdana Augustyniaków w 1990 roku. Dostałem wtedy książkę: "Kultura polska po Jałcie. Kronika lat 1944-1981" (Londyn 1989) z wpisem: "Panu Senatorowi Stanisławowi Żakowi z wyrazami szacunku i sympatii - Marta Fik". Po śmierci żony Bogdan zapadł w jakąś dziwną depresję, ratował się pracą w teatrze na Woli. Cieszył się bardzo synami, którzy przebywali za granicą, założyli własne rodziny, a kiedy jednemu z nich urodziło się dziecko, zadzwonił do mnie i oświadczył, że jest po prostu szczęśliwy.

Kiedy przychodził do naszego mieszkania, nigdy nie brakło nam tematu do rozmowy. Rozmawialiśmy często o teatrze, o dramaturgii współczesnej, o środkach ekspresji w teatrze, o aktorach. Lubiłem Jego wieczorne wizyty, kiedy jeszcze był w Kielcach. Raz nawet zadzwonił po przedstawieniu i zapytał, czy może przyjść. Wtedy siedzieliśmy długo w nocy. rozmawiając. Bogdan miał ogromne poczucie humoru, znakomicie opowiadał dowcipy, czasem był finezyjnie złośliwy. Zawsze było nam dobrze razem.

Odnotowuję kolejną stratę, odejście znakomitego Artysty, mojego serdecznego Przyjaciela, którego serce zmęczyło się zachwytem, wypełniło się rozpaczą, leczyło się gorliwością w wypełnianiu powołania i drżało ciągle nadzieją, że otrzyma wieniec chwały.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji