Artykuły

Wrocław. Nowy sezon w Teatrze Współczesnym

Jeszcze w tym roku w Teatrze Współczesnym pokazane zostaną dwa spektakle, które już dzisiaj zapowiadane są jako artystyczne wydarzenia. To "Transfer!!!" Jana Klaty oraz różewiczowska "Kartoteka" w reżyserii młodego Michała Zadary. Rozmowa z Krystyną Meissner [na zdjęciu], dyrektor Wrocławskiego Teatru Współczesnego.

Agata Saraczyńska, Tomasz Wysocki: Zapowiada się, że to "Transfer!!!" Jana Klaty, spektakl o przesiedlonych po wojnie Niemcach i Polakach, będzie wydarzeniem sezonu w Pani teatrze. Już na pół roku przed premierą było o nim głośno w Polsce. Jego tematyka mocno zaniepokoiła Stowarzyszenie Gdynian Wysiedlonych i senator Arciszewską-Mielewczyk. Krystyna Meissner, dyrektor Wrocławskiego Teatru Współczesnego: Ale już się wyciszyło, dzięki Bogu. Odezwało się tylko berlińskie Biuro Copernicus, które w części przygotowywało ten projekt. Prosili o przetłumaczenie mojej korespondencji z panią senator Arciszewską-Mielewczyk. Umieściliśmy ją także na naszej stronie internetowej, choć wcześniej zastanawialiśmy się nad tym głęboko. Okazało się, że mnóstwo ludzi to przeczytało i to też uspokoiło sytuację.

W spektaklu wezmą udział prawdziwi uczestnicy wydarzeń z lat 40. Jak im się współpracuje?

- Kiedy zebrali się po raz pierwszy w lipcu, zrobiliśmy wieczorek zapoznawczy. Atmosfera jest fantastyczna: porozumienia, wzajemnej wyrozumiałości. A trzeba pamiętać, że są to osoby z niezwykle tragicznymi życiorysami. To amatorzy, czeka ich jeszcze wiele przeżyć. W spektaklu wszystko jest dokumentem poza pierwszą sceną, która ma odcień groteskowy. To scena spotkania w Jałcie, gdzie zostało nakreślony kształt powojennej Europy. Jeden Stalin wiedział dobrze, co robi, dwaj pozostali chcieli w jak najbardziej bezkonfliktowy sposób zakończyć to spotkanie.

Czy grudniowa premiera "Kartoteki" Różewicza w reżyserii młodego Michała Zadary to będzie starcie pokoleń?

- Należy się spodziewać czegoś innego. Zadara jest młody, w dodatku wychował się za granicą, dlatego traktuje Polskę z dystansem. Bierze na warsztat klasykę i jest jej wierny, nie dopisuje scen i dialogów. W swojej "Kartotece" bohaterem chce zrobić bardzo młodą osobę, którą skonfrontuje się z człowiekiem dojrzałym, bohaterem, który żył, kiedy powstawał ten tekst. Różewicz prosił tylko, żeby nie dopisywać niczego, nie doklejać fragmentów wierszy. Reżyser dostosuje się do tych wskazań. Moim zdaniem ma szanse powstać niezwykle ciekawy spektakl, konfrontujący powody wewnętrznej emigracji Polaków kiedyś i dzisiaj.

Co szykuje Pani na drugą część sezonu?

- Na marzec przygotuję "Orkiestrę Titanic" Christo Bojczewa. Ten bułgarski autor, powszechnie znany już w Europie, pisze wzorem Becketta rzeczy zawieszone między rzeczywistością a transcendencją, w zabawny sposób stawia filozoficzne pytania, które sami sobie zadajemy wcześniej czy później. Wielkie wyzwanie dla aktorów i reżysera, a przede wszystkim interesująca pozycja tragi-groteski dla publiczności. Druga pozycja to "Baal" Brechta. To opowieść o zauroczeniu życiem do tego stopnia, że prowadzi ono do samozagłady. Spektakl ma charakter ballady, a wiec będzie w dużym stopniu muzyczny. Wyreżyseruje go Redbad Klijnstra. Wciąż jeszcze negocjujemy wykonawcę roli głównej. Jeszcze w tym sezonie pokażemy sztukę "Genesis" Wyrypajewa, której prapremierę zarezerwowali sobie Jan i Maria Peszkowie. Jan Peszek chciałby, żeby to przedstawienie odbyło się w naszym teatrze, z udziałem naszego zespołu, a reżyserem był Michał Zadara.

Następny festiwal Dialog-Wrocław dopiero za rok. Na jakim etapie są przygotowania do niego?

- Polskie sztuki łowię dopiero teraz, zagranicznych mamy już większość. Do tej pory pokazywaliśmy teatr w ciemnych barwach: smutny, czarny, brutalny, takim, jakim był w owych czasach w Europie. Natomiast teraz szukam przedstawień z dystansem, ironicznych, groteskowych, metaforycznych. Chcę sprawdzić tezę Bachtina o karnawalizacji współczesnej kultury, co niekoniecznie musi mieć pejoratywne znaczenie. Chcemy poddać dyskusji funkcję śmiechu w życiu współczesnego człowieka. Na pewno ważną, konieczną, a niedocenianą.

Znajdą się wystarczające pieniądze na festiwal?

- Na festiwal dostaliśmy trzy miliony złotych. To znaczący gest władz miasta. Wszystkie poważne festiwale teatralne w Polsce zaczynają zwykle od podobnej sumy. Prezydent Dutkiewicz bierze pełną odpowiedzialność za imprezę, w znaczym stopniu wyręcza ministerstwo kultury, na którego wsparcie trudno liczyć. Minister nie docenia rangi festiwalu Dialog-Wrocław, a to przecież instytucja promująca polski teatr, polską kulturę. Ale to jeszcze jakoś nie dociera do naszych najwyższych władz. Istotne są więc pieniądze z innych źródeł: od prywatnych sponsorów, międzynarodowych fundacji, banków, komisji europejskiej. Wszystko składa się na sporą sumę blisko 4 milionów zł.

Ile teatr dostaje na sezon?

- Ponad cztery miliony złotych.

To wystarcza?

- Ciągle spłacamy pewne zobowiązania, co jest efektem tego, że w roku 2001 miasto zabrało trochę pieniędzy z dotacji wszystkich instytucji kultury, między innymi teatrów.

Na ile istotne jest wsparcie sponsorów w budżecie Współczesnego?

- Są szalenie ważni. Dlatego co roku organizujemy dla nich wieczór w teatrze, stwarzamy okazję do spotkania, rozmowy. Chcemy im podziękować za to, że trwają przy nas w tak trudnych warunkach. Dyrektor wrocławskiego oddziału banku PKO BP, pan Kawicki, zauważył, że należymy do nielicznych placówek obdarzonych pieniędzmi przez sponsorów, które wykonują gesty wdzięczności. I że takie gesty się liczą. Przy okazji takich spotkań ujawniają się prawdziwe zainteresowania tych ludzi. Okazuje się, że nie tylko są wspaniałymi biznesmenami w swoich firmach, ale też drzemią w ich duszach niezrealizowane ambicje twórcze, artystyczne. I chwała im za to.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji