Wydrwiony król w operze
W minioną sobotę przedstawiono w Łodzi, w Teatrze Wielkim, pierwszy raz w Polsce, operę Krzysztofa Pendereckiego "Ubu Rex", muzyczne przetworzenie mającej blisko sto lat groteskowej fantasmagorii francuskiego nastolatka Alfreda {#au#620}Jarry'ego{/#} - "Ubu król". Prześmiewczy pierwowzór literacki, posługujący się drwiną i absurdem, Penderecki przełożył na język muzyczny, który dla słuchaczy dobrze znających operę jest pełen żartów z jej skostniałych form, a jednocześnie oddaje istotę satyrycznego widzenia świata przez Jarry'ego.
Wizja teatralna pokazana nam w sobotę jest pełnym sukcesem realizatorów. Wspaniała, plastycznie prowokacyjna scenografia mistrza Franciszka Starowieyskiego, oscylująca między koszmarem, a jurnym dowcipem, reżyseria Lecha Majewskiego wywiedziona z poetyki absurdu i groteski, zaskakujące w teatrze operowym wyborne aktorstwo śpiewaków - to walory niezaprzeczalne przedstawienia.
Jedno zastrzeżenie: to powinno być wykonywane po polsku, a nie po niemiecku. Warstwa słowna jest tu równie ważna jak muzyka. Widz musi wiedzieć na czym polega drwina z samozwańczego króla-chama na tronie, więcej - z władzy, która czerpie "rozkosze" ze swej przewagi nad maluczkimi, a jest głupia i bezradna w rządzeniu krajem. Oczywiście o sukcesie przedstawienia decyduje także jego muzyczna strona, która spoczywała w rękach Antoniego Wicherka, kapelmistrza nie tylko wytrawnego, ale i "czującego" teatr, co w tym przypadku było bardzo potrzebne. Mocną stroną okazał się poziom artystyczny zespołu solistów, którzy świetnie sobie radzili z karkołomnymi zadaniami postawionymi przez kompozytora. Ubu - Andrzej Kostrzewski, Ubica - Vita Nikołajenko rewelacyjni! Zresztą trzeba by przepisać cały afisz...