Artykuły

Królewski Ubu

Piąty festiwalowy spektakl operowy "Ubu Król" w wykonaniu Teatru Wielkiego w Łodzi rozbawił bydgoszczan. Muzyka Krzysztofa Pendereckiego to prawdziwa opera buffo, która bawi zarówno aktorów-wokalistów, jak i festiwalową publiczność.

"Ubu król" Alfreda {#au#620}Jarry'ego{/#} znany jest już w Polsce z wielu insceni­zacji teatralnych. Wczoraj w niedokończonym gmachu Opery Nova na I Bydgoskim Festiwalu Opero­wym widowisko o głupocie i cham­stwie tyranii wystawił teatr łódzki.

Penderecki użył różnorod­nych, często prześmiewczych środków wyrazu - obok chara­kterystycznej dla współczesnej muzyki atonalności pojawiają się kontrastujące, niezwykle melodyj­ne fragmenty, harmoniką przy­pominające opery {#au#1956}Musorgskiego{/#} i {#au#3091}Glinki{/#}. Jednym z piękniejszych momentów spektaklu jest scena dworu carskiego - muzyka, obraz i efekty specjalne (dymy) tworzą całość, której dramatyzm potęgują elementy romantycznej muzyki ro­syjskiej. Powaga i groza tej sceny świetnie jednak, bo przekornie, kontrastuje z głupotą króla Ubu.

Piekielnie trudna strona wokal­na spektaklu jest prawdziwym wy­zwaniem dla śpiewaków. Obok partii, gdzie skala głosu jest kilkuoktawowa, jęczą, piszczą i szem­rzą, jak choćby w świetnie "wy­śpiewanej" przez Ubicę (Vita Ni­kolajenko) scenie "łóżkowej". Owe dźwięki, precyzyjnie skom­ponowane przez Pendereckiego, podkreślają jeszcze groteskowość bohaterów. Taką samą rolę speł­niają zresztą karkołomne niekiedy układy choreograficzne, z którymi aktorzy radzą sobie doskonale.

Z kolei dyrygujący przedsta­wieniem Antoni Wicherek znako­micie wyważył cztery plany dźwiękowe opery: warstwę sce­niczną, orkiestrę w kanale, zespół grający na scenie i chóry poza nią. Równie dobrze spisali się aktorzy, którzy sprostali nie­zbędnemu w operze połączeniu sztuki wokalnej z aktorską. Wy­mienić tu trzeba rewelacyjną Ubicę, króla Ubu (Andrzej Ko­strzewski), królowę Rozamundę (Krystyna Rorbach), królewicza Bourgelasa (Dariusz Stachura) oraz rotmistrza dragonów i wspólnika Ubu - Bordure'a (Włodzimierz Zalewski).

"Ubu król" jest zresztą od po­czątku do końca przedstawie­niem doskonale wyreżyserowa­nym przez Lecha Majewskiego. Każdy aktor ma swoje miejsce na scenie, nie ma pustych planów. Przestrzeń wypełnia do­skonała, prześmiewcza i dyna­miczna scenografia mistrza pla­katu polskiego, Franciszka Sta­rowieyskiego. Olbrzymie wraże­nie robi na widzach sześciome­trowy koń-monstrum przesuwa­jący się wzdłuż sceny, czy wiel­kie ruchome postacie symboli­zujące Ubu i Ubicę. Znakomite są też, ponumerowane dużymi cyframi lub literami, szaro-bure lniane kostiumy aktorów drugo- i trzecioplanowych, podkreśla­jące anonimowość gnębionego przez Ubu i Ubicę ludu.

Muzyka, aktorstwo, choreo­grafia i scenografia tworzą w tym spektaklu wspólną całość - świet­ne widowisko o głupocie, serwi­lizmie i prostactwie. W Ubu i Ubicy bez trudu rozpoznajemy tyranów-kretynów i to nie tylko tych sprzed 100 lat. Śmiejemy się z chamstwa, nietolerancji i... mo­że trochę z samych siebie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji