Artykuły

Lola i myszy

- To nie tylko historia kowala Malambo, ale historia kowala własnego losu. Prostego - w dobrym tego słowa znaczeniu - człowieka, który myśli o świecie: "to jest dobre", "a to jest złe" - o pracy nad spektaklem "Kowal Malambo" w Laboratorium Dramatu w Warszawie mówi MARTA KRÓL, która gra Lolę.

Dorota Wyżyńska: O czym jest dla ciebie ta historia "Kowala Malambo"?

Marta Król, Lola: To nie tylko historia kowala Malambo, ale historia kowala własnego losu. Prostego - w dobrym tego słowa znaczeniu - człowieka, który myśli o świecie: "to jest dobre", "a to jest złe". Nie potrafi inaczej. Czuje się stary, zawiedziony. Ale chciałby jeszcze przed śmiercią przeżyć coś wspaniałego. Historia człowieka, wielu ludzi, starszych, samotnych, którzy nie czują się potrzebni, o których zapominamy.

A Lola to...

- ...prostytutka, diablica i kobieta. A może wszystkie naraz. To zależy od punktu widzenia. Trzy marzenia mężczyzny o kobiecie. Trzy kobiety z różnych epok. Lola śpiewa, tańczy. Mówi niewiele. Ale bardzo intensywnie żyje w świecie mężczyzn.

To istota, która bez przerwy szuka miłości. Jak każda kobieta. Na tym właśnie polega tragedia bycia kobietą. My ciągle chcemy dawać. Przygotowując się do tej roli, czytałam blogi prostytutek. Żeby zrozumieć, dlaczego te kobiety handlują swoim ciałem. Ile je to kosztuje? Czy w ten sposób chcą po prostu stać się ważne? Jak blokują w sobie wrażliwość?

Z całą ekipą poszliście też do klubu go go. Jak to doświadczenie wpłynęło na twoje myślenie o postaci?

- Moja pierwsza reakcja to był śmiech, po czym zaczęło mnie to wszystko fascynować. Przyglądałam się uważnie tym kobietom. One czują się piękne, są niesamowicie pewne siebie. Przekonane, że robią coś dobrego, bo dają tym mężczyznom to, czego tamci pragną. Świetnie się ruszają.

Co znaczy dla Ciebie spotkanie z reżyserem Ondrejem Spisakiem?

- Jest człowiekiem, który niczego nie narzuca, słucha, proponuje, daje aktorowi czas. Potrafi powiedzieć, że czegoś nie wie, a jednocześnie doskonale wie, czego chce. Przygotowując się do spektaklu, spędziliśmy z ekipą wiele tygodni na Wigrach. W dzień pracowaliśmy, a wieczorami wspólnie oglądaliśmy filmy. Bardzo różne: westerny, filmy Tarantino, Saury, filmy o flamenco, malambo, tango. To też nas inspirowało.

Siedzimy w zimnym pomieszczeniu, nie ma tu typowej garderoby. Jakie są blaski i cienie pracy w tych trudnych, offowych warunkach?

- Blaski są takie, że poznaje się tu wspaniałych ludzi, jak np. naszą kostiumolog Katę. Kata robiła kostiumy m.in. do filmu "Kola", a teraz pracuje z nami, w tych trudnych warunkach. Ten wspólny pobyt na Wigrach, te wszystkie trudy nas łączą.

Mamy poczucie zespołowości. A poza tym wszystko, co tu robię, robię dlatego, że chcę, a nie muszę. Wczoraj z koleżanką myłyśmy scenę, sama muszę dbać o swój kostium, makijaż. Ale to wszystko daje nam energię. A cienie są takie, że tu są myszy, że jest zimno, że się często przeziębiamy. Że gruz nam leci na głowę podczas próby, bo akurat ktoś tam na górze coś wierci. Niewygody. Na szczęście potrafimy na to spojrzeć z poczuciem humoru.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji