Artykuły

BACKSTAGE: Amatorki

"Nasza postać matki nie płacze. W każdym razie nie z powodu dzieci. Przecież do wszystkiego da się doprowadzić siłą woli i siłą ręki" - pisze Michał Buszewicz dramaturg "Amatorek" w reżyserii Eweliny Marciniak na dwutygodnik.com.

Tekst podzielony został na dwie części. W pierwszej znajdują się wybrane materiały, które stanowiły nasze zaplecze w pracy, w drugiej zestawienie fragmentów monologów postaci, pisanych przez aktorów z cytatami z powieści Jelinek. Bardzo dziękujemy aktorom za udostępnienie poniższych fragmentów na potrzeby tego tekstu.

Asocjacje

Obrazek pierwszy: film "Jej portret" Mieczysława Waśkowskiego z 1974 roku. Dziewczęta w zakładzie poprawczym odbywają kary za popełnione wykroczenia. Jedyną możliwością wcześniejszego wyjścia na wolność jest małżeństwo. Z tej możliwości korzysta się równie często jak z ucieczki. Helenka w to wchodzi, Danka w to nie wchodzi. Helenka "ma na sobie białą, długą aż do samej ziemi suknię" (E. Jelinek, "Amatorki", tłum. A. Majkiewicz). Za niedługo wyjdzie na wolność, trafiając tym samym spod opieki dyrektora zakładu pod opiekę starszego, skądinąd sympatycznego i zainteresowanego nią pana Henia. Długa aż do samej ziemi suknia w zakładzie jest jedna. Kiedy dziewczęta jej użyją podczas ceremonii zaślubin, wraca do magazynu razem z ładnymi butami. Codzienny strój Helenki zostanie przez nią wrzucony do pieca w kotłowni. Kto się go nie pozbędzie, może tu wrócić. Podczas ceremonii dziewczęta przy dźwiękach pianina intonują nierówno "Marsz weselny" Mendelssohna. Wszyscy gratulują, wszyscy się cieszą, niedługo później podobną do pana Henia drogą będzie chciał pójść urzędnik stanu cywilnego udzielający ślubu.

Paula i Brigitte są w naszej pracy znacznie bliżej niż w powieści. Nie są od siebie oddzielone murem miasta, który pozostawia na uboczu małą wieś. Są obok siebie i wobec siebie. Małżeństwo staje się dla obu możliwością zmiany. Zmiana okazuje się wejściem do innego zakładu. O równie zaostrzonym rygorze.

Obrazek drugi: reportaże Lidii Ostałowskiej "Bolało jeszcze bardziej". Praktycznie wszystkie. W każdym coś interesującego, w każdym odłamek poszczególnych postaci. Wciągające do bólu. I właśnie w tym jest najbardziej interesująca perwersja. Boli coraz bardziej, a my chcemy coraz więcej wiedzieć. Podobnie przedzieramy się przez postacie Pauli, Brigitte, Ericha, Heinza i Rodziców. Wcale ich nie oszczędzając. To samo pragnienie powinno towarzyszyć widzowi. Może to dążenie, to oczekiwanie na szczęśliwe zakończenie? W takim razie identyfikację z postacią mamy już za sobą. W płonnej nadziei na happy end zniesiemy wszystko.

Spotkanie obu tekstów - powieści Jelinek i reportaży: "Cały materiał marzeń Pauli, całą czułość odbiera ciało główne, lanie od ojca odbiera ciało poboczne. Matka, która nigdy nie umiała stworzyć sobie ciała pobocznego odbiera wszystko głównym ciałem, dlatego jest ono już tak zdarte i zrujnowane" (Jelinek). Wszystkie osoby opisywane w reportażach Ostałowskiej też muszą wykształcać sobie ciała poboczne. Inaczej się nie da. Bo wtedy będzie bolało jeszcze bardziej, niż jeszcze bardziej.

Obrazek trzeci: "Czekając na sobotę" - film Ireny i Jerzego Morawskich. Matka opowiadająca o jedenastce swoich dzieci, chwali je i chwali się nimi, jednocześnie z jej oka spływa po cichu łza. Dalej jakiś chłopak mówi o swojej ucieczce z domu. Miał dość ojca-kata. Zaplanował sobie powrót. W wigilię chciał pojawić się jako gość zajmujący puste miejsce przy stole. Kiedy opowiada wyobrażoną sytuację swojego powrotu, jego oczy się szklą. Nasza postać matki nie płacze. W każdym razie nie z powodu dzieci. Nie ma powodu, przecież do wszystkiego da się doprowadzić siłą woli i siłą ręki. Dzieci też nie płaczą. Synkowie mamusi i córeczki tatusia. Rodzice uniwersalni przyjmują rolę wzoru. Nie do naśladowania. Do wykonania.

Inna scena z filmu: młodzi mężczyźni piją na przystanku. Tak spędzają dni po pracy. Rozmowy o niczym, opowieści, w których chodzi tylko o to, żeby zyskać poklask współpijących piwo. I tak się toczy. Toczy się w opowiadaniach i sprzeczkach, przepychankach podkopywaniach, prowokacjach i kłótniach. Samo się opowiada. Podobna zasada wyjściowa dotyczy adaptacji powieści Jelinek. Jednak idzie dalej - postacie opowiadają o sobie językiem narratora. Najeżonym złośliwą miłością i życzliwą nienawiścią. Aż w końcu: sobota. "Sobota jest dniem ujarzmiania. Cała wieś drży od rzutów przez ramię, na plecy i na kolana.[] Potem przy kawie można się lizać z ran i oglądać telewizję. Tak, telewizję!" (Jelinek).

Obrazek czwarty: na pierwszy rzut oka zupełnie kontrastowy, od razu z wieloma pytaniami. "Pretty Woman" Garrego Marshall'a. A jeśli cała intryga w filmie byłaby uknuta i doskonale zagrana przez postać Julii Roberts? A jeśli postać Richarda Gere byłaby współczesnym Sinobrodym? Fantazje krążą w okolicach baśni. Niekoniecznie tych, które dobrze się kończą. Pretty Woman pojawia się jak jakieś upiornie nieosiągalne tło, na którym mogłaby zostać namalowana powieściowa sytuacja. Do którego trzeba się dodrapać paznokciami. W świecie, o którym zespołowo myślimy, to tło czasem wyziera w sposób zbyt jaskrawy i z założenia nieprawdopodobny (trzeba zedrzeć paznokcie, żeby sobie pozwolić na zobaczenie go), czasem całkowicie przykryte jest ślepym i pragmatycznym dążeniem do celu. Domalowywanie kolejnych warstw z radykalnych emocji na "współczesnym kopciuszku". Mało kto pamięta, że w oryginalnej baśni braci Grimm siostry kopciuszka obcięły sobie palce i pięty, żeby bucik na nie pasował. A karoca i suknia znikają o północy na zawsze. "Tylko młot pneumatyczny mógłby wprowadzić rozsądek w zakutej głowie Pauli" (Jelinek). Młot pneumatyczny pojawia się nader często, zawsze bezskutecznie. Całe szczęście, przecież inaczej nie byłoby po co oglądać spektaklu.

Konfrontacje. Fragmenty monologów postaci

Paula: "On chce żebym sprzątnęła inaczej niż to robię. Erichu kochany! Ja nie mam czym tego dla ciebie zrobić mogę tylko sobą. Ale on łapie kawałek przepięknego materiału i wyciera nim sam. Nie!!! I nie chodzi o materiał - ja to zrobię, ja, ja potrafię. Daj mi szansę. [] I znów te łzy. Ale na zewnątrz jestem szczęśliwa. [] Erich, zostań! Ja nie płaczę, ja tak mam."

Erich mówi: "ta wasza kuchnia taka mała, nędzna, podniszczona, a czysta, aż się świeci []. Dzielna Paula!"

Erich: "Myślałem, że to będzie jak taki rodzaj kolegi czy coś, że można będzie polegać. [] Oczywiście nie ma miłości. Nie ma i nigdy nie było. Nawet to co się nam zdarzyło, to nawet nie zahaczało o miłość."

"Kto ci to zrobił, kim jest ta świnia, gdzie jest ta świnia, ta świnia, która teraz musi się żenić, czy tego chce, czy nie."

Brigitte: " Zaszywanie. Wszywanie się w ciebie. Zapinanie nas. Prasowanie nas na my. My to dwie połowy. My to dwie miseczki stanika. My to pełnia. Doszywanie metek. My. Brzmi. We dwoje możemy mieć firmową metkę. Rasowi możemy być. Koronkowa robota. [] Poczuj tę chwilę. Dopasuję się. Stanę na wysokości zadania. Cel: 1. Być narzeczoną, 2. Mieć wystawny ślub, 3. Zostać żoną, 4. Zrezygnować z pracy w fabryce, 5. Być matką. Celpal!!!"

"Żona i matka - Brigitte, która zdążyła już wysprzątać miliony ton gówna, żegna teściów pełna nienawiści. Nareszcie sami. Nareszcie samochód odjechał. Nareszcie rodzina sama ze sobą i nareszcie żyć może życiem rodzinnym, jak na rodzinę przystało."

Heinz: "Taka nie może być kobieta. No dobrze. Ja cię muszę nauczyć. Przecież ty jesteś po prostu zbyt naiwna. Powolutku, powolutku doprowadzę cię do tego na czym mi zależy. A jak nie, to trudno"

"Brigitte ma jednak zadanie. Musi Heinzowi uświadamiać, że bez niej nie ma dla niego przyszłości, to wymaga dużo wysiłku."

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji