Artykuły

Zdobycie Gdyni przez Galla

Na szczęście me przez Gallów, lecz przez jednego tylko Galla, - Iwona. Mówię tu o uroczystym otwarciu, teatru "Wybrzeże" w Gdyni pud dyrekcją Galla, które się odbyło w dniu 20. XI. przy udziale miejscowych władz i społeczeństwa. Widać było w czasie tej uroczystości wielką życzliwość, którą wybrzeże obdarza swój pierwszy artystyczny teatr i zaufanie, którym cieszy się nowy dyrektor, bowiem teatr ten powstał przy dużym wysiłku gospodarczym, artystycznym tak czynników miejscowych jak i zespołu. Przeszłość Galla, jako wybitnego artysty teatru jest nam znana. Należy tylko dodać do sumy jego doświadczeń i osiągnięć działalność teatralną w czasie konspiracji i powstania warszawskiego, a obecnie stworzenie własnego teatru, nieomal z niczego, a zespołu z własnych uczniów. zorganizowanych w pierwszy u nas istotny kolektyw teatralny.

Grano na rozpoczęcie sezonu sztukę Tadeusza Gaycego pt. "Homer i Orchideja". Drugie nazwisko autora Karol Topornicki jest pseudonimem konspiracyjnym, przypominającym, że był on trzecim z kolei redaktorem tajnego- pisma "Sztuka i Naród" i że poległ w powstaniu warszawskim. Okoliczności, te mają swą wymowę, rysując nam postać bohaterskiego poety-żołnierza, który daje ojczyźnie obok twórczości - swoje młode życie.

Homer - jest sztuką o dużej poetyckości, nie tej, która mieści się w "rymach i końcach wierszy", ale wyrażonej w poetyckim widzeniu i odkrywaniu swata, wzruszającym każdego głęboko. Oczywiście poetyckość ta wyraża się szeregiem środków formalnych, więc choćby przedziwną oryginalną muzycznością, szczególnie słyszalną w powracających kompozycyjnie, jak leitmotyw, ustępach mówionych, czy sytuacjach. Sposób len stwarza obok muzyczności, spotęgowanie wyrazu dramatycznego. Jeśli te same słowa mówią różne osoby w różnych okolicznościach mamy do czynienia z przetwarzaniem jednego motywu, którego treściowość uwypukla się zadziwiająco. Dramatyczność - podkreśla również skontrastowanie scen poważnych - komicznymi w rodzaju szekspirowskim. W sposobie tym przejawia się zarazem dziwna u młodego poety-dojrzałość, wyrażająca się męską szorstkością, pokrywającą chętnie każdy wylew wzruszenia czy liryzmu. Temat klasyczny tej sztuki przywodzi na pamięć panujący obecnie styl młodego pokolenia naszych dramaturgów, sięgających chętnie do tematów antycznych, wykorzystywanych jako pretekst do rozwinięcia współczesnej, względnie ponadczasowej problematyki. Gaycy Przetwarza los Homera jako temat jednostki genialnej, poety, umiejącego spojrzeć za zasłonę codzienności i muszącego odpokutować ten wyjątkowy los w prometejskim cierpieniu. Spojrzenie takie nie może być bezkarne. Ponieważ autor trzyma się ściśle wymiarów mitologicznej metafizyki antycznej, przeto geniusz poetycki Homera - jest darem Apollina odbierającego równocześnie wybrańcowi ludzki wzrok. Taka jest poetycka interpretacja ślepoty Homera i jego losu życiowego, splątanego przez wyrok, bogów, sprawiedliwe lecz nieubłagane. Jakaś niepojęta dla człowieka obojętna równowaga losu każe płacić za rozkosz tworzenia, za moc odkrywania spraw ponadludzkich - cierpieniem. Problemu tego nie zawiesza Gaycy w próżni, lecz osadza go mocno w stosunkach międzyludzkich przeprowadzając bohatera przez miłość rodzinną i obcowanie z wsią rodzinną. Ta czysto ziemska i ludzka sfera uziemnia realistycznie sztukę, daje jej szczęśliwy umiar i równowagę, zarazem pozwala wprowadzić dodatkowy wątek kary ludzkiej za nieprzeciętność. Ten wątek wprowadza tło społeczne, więc zbiorowości, wydalającej okrutnie poetę, za podejrzane stosunki z bogami i sprawami nadprzyrodzonymi, by po latach ukorzyć się przed stawą i pięknem, przezeń stworzonym, by nim żyć. Tak więc kara bogów jest trwała, i nieodwracalna, kara ludzka przemijająca.

Dyrektor Gall inscenizował Homera ekspresyjnie, używając wszelkich dostępnych środków wyrazu w całej ich skali od nastrojowych ściszeń do gwałtownych wybuchów namiętności. Osiągnął niezwykłą dramatyczność przez grę kontrastów, ostrą wyrazistość szczegółów i środków, zharmonizowanych umiejętnie, wcielonych idealnie w całość, stopionych jako różnolita wielość w jedność. Wielka pomysłowość reżyserska - niedostrzegalna dla przeciętnego widza - została opanowana i ujarzmiona, tak że na pozór przedstawienie rozwijało się najnaturalniej w świecie-, niemniej przejmująco dla widowni, która reagowała widoczną gamą wzruszeń.

Obraz sceniczny Łuckiewicza operował albo horyzontem (nie-naturalistycznym) otwierającym swobodnie dal przestrzenną, jako tło rybackiej wyspy greckiej, albo zamykał wnętrze czarnym tłem kotarowym. Na tym tle ułamkowe elementy stylowej architektury, sugerowały treściowo miejsca gry, będąc zarazem kompozycjami przestrzennymi. Ich neutralna barwa "kamienia" wydobywała kontrastowo plamy ubiorów, malarsko traktowanych. Ubiory dalekie były od elastycznego wypięknienia a obracały się w sferze realizmu postaci, prostych rybaków, wyspiarzy. Można by z przesadą powiedzieć, że scenę czuć było morzem i rybą, do czego może przyczyniał się genius loci, świadomość, że za murami teatru szumi prawdziwe morze a na wybrzeżu suszą się sieci. Dekoracja poddawała nadto ton nastrojowy jak np. w świątyni Apollina - nastrój tajemniczości i lęku, oraz niewzruszalności wyroków bożych, zaklętych w nieruchomy, olbrzymi posąg boga. Przy tym perspektywa kolumn, uciekających w górę i wzdłużona pomysłowo wejściem przez widownię po stopniach przedscenia nadawała ternu obrazowi wymiary, rozsadzające ogromem ramy sceny.

Ilustracja muzyczna Dziewulskiego, wykonana przez zespól instrumentalny nie poszła po linii muzyki programowej, mającej "oddać" szum wzburzonego morza, czy jęk zerwanej struny. Potraktowana nowocześnie, uwypukliła przejmująco i sugestywnie główne spięcia dramatyczne nadbudowała nastrojowo miejsca, w których wzruszenia nie mogły, się wyrazić samym słowem czy grą. Zróżnicowana wyraziście na tematy liryczne, tragiczne, epickie - stwarzała doskonale sprzężone równoważniki sytuacji, stopione z całością.

Wykonanie aktorskie zadziwiło poziomem opanowania. W przedstawieniu brał udział cały zespól trzydziestu osób i należałoby tu wymienić wszystkich, bo i najdrobniejsze epizody cechowały się wykonaniem nieprzeciętnymi. Ograniczymy się z konieczności do ról głównych. Młodziutka Zosia Perczyńska dała Orchidei głosowo i ruchowo pełnię wyrazu o skali od wzruszeń naiwnej dziewczyny, poprzez dramat udręczonej kobiety, wadzącej się z bogami i ludźmi o szczęście wybranego, do tragicznej sceny śmierci, budząc na widowni powszechne wzruszenie. Szczególnie akt II-gi, -rozpoczęty długą sceną mimiczną a następnie równie długim monologiem ukazał wybitne walory aktorskie Perczyńskiej. Maciejewski wykonał trudną rolę Homera, często na długich grach mimicznych na tle wzburzonego otoczenia, z wielką siłą wewnętrzną, tamowaną trafnie oszczędnością gestu i głosu. W scenach pełnych osiągnął przejmującą siłę wyrazu, oscylując między gwałtownością młodzieńca: poety i kochanka a lękiem dojrzałości i szlachetnym tonem nad-wiedzy proroczej. Szczególnie pięknie wypadł "śpiew" nowo-skomponowanej Odyssei. Bogurska w epizodycznej roli wróżki Euryklei wydobyła cala niesamowitość tej postaci, zarówno głosowo jak ruchowo. Scena wróżby była małym arcydziełkiem gry. Wymienić należy jeszcze Kałuskiego, jako zuchwałego i prostego Eutyfrona, - Łaszewskiego, za rolę pijanego Chilona, potraktowaną z umiarem mimo wielkiej ekspresji, Wilczyńską - za epizod Kreuzy, Stankiewicza za udaną charakterystykę roli ojca Homera. U wszystkich imponująca skala głosu pewność wystąpienia, opanowanie oraz swoboda w noszeniu kostiumu i. posługiwania się rekwizytem, wreszcie utrzymanie się bezbłędne w charakterze roli. Liczny "chór" w zbiorowej scenie wygnania Homera, wykazał w kompozycji reżyserię i wykonanie o gwałtowności szekspirowskiej. Wydobył całą żywiołową zgrozę tej sceny, wybuchowość ludzkiej złości i napastliwość głupoty.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji