Artykuły

Jest szczepionka

Cykl wydawniczy kwartalnika "Przekrój" ma tę miłą cechę, że jest długi, bo kwartalny. Za trzy miesiące wreszcie będzie spokój: nie będzie albo mnie, albo tej zarazy. To tak jak ze śmiercią u Epikura - swojej możesz nie zauważyć. Bardziej myślę o teatrach. Czy wrócą do grania, czy po przedwczesnym sezonie ogórkowym pojadą jeszcze na wczasy? - pisze Maciej Stroiński w Przekroju.

Najgorzej, jeśli zapragną, by dać artystyczny wyraz wiadomemu kryzysowi zdrowia publicznego. Koniec epidemii, wreszcie można do teatru, a tam co? Wirusy - żeby było "aktualnie". Myślę, że widzowie o niczym innym nie marzą. Prosimy o sztuki niezwiązane z niczym, sztuki głupie i puste, ale piękne, a najlepiej dramaty sprzed "tego wszystkiego".

NA PRZYKŁAD CZECHOWA, pisarza na lato i o lecie piszącego, z zawodu lekarza. U niego zawsze jest upał, popołudnie w lipcu i "nic po nas nie zostanie" ("Płatonow"). Wracam do Czechowa, bo "wszyscyśmy z niego", a i jest ku temu dobra okazja - jeszcze w środku zimy ukazał się w nowym tłumaczeniu na polski (autorką przekładu jest Agnieszka Lubomira Piotrowska). Jego "Dramaty" wyszły w Officynie krótko przed "zamknięciem świata" i zostaną zarówno po zamknięciu, jak i po nowym otwarciu. Nie było nas, był on.

Czyta się to jak poradnik na czasy lekkie i ciężkie, rady na teraz i później: "Wiem, jak trzeba żyć. Kochany panie Iwanie, wiem wszystko. Człowiek powinien trudzić się, pracować w pocie czoła, kimkolwiek by był, w tym jednym jest sens i cel jego życia, jego szczęście, jego radość!" ("Trzy siostry"). Jeśli posłuchać pisarza, to najlepiej robić swoje, najzwyczajniej w świecie... Przeto lekarze robią swoje u Czechowa i chodzą zalani (Astrow, Czebutykin, Dorn), jak gdyby przedawkowali płyn do dezynfekcji lub odurzyli się własnym oddechem uwięzłym pod maską. Wszystkim wszystko jedno, a jeżeli komuś na czymś w ogóle zależy, to w upale ciężko myśleć i równie ciężko coś przedsięwziąć.

Utwory Czechowa przynoszą wielką ulgę w tym nieprzyjemnym czasie, bo gdzie wszyscy są przegrani, tam nie ma o co się szarpać. Wiemy, że umrzemy, a tymczasem jest lato, więc po co psuć nastrój? Tragedia rozgrywa się wyłącznie w tle i właśnie ten background tworzy "czechowowską pauzę". Czechow pracował w służbie zdrowia, więc i zarazę zwaną życiem miał na co dzień. Zrozumiałem, co to znaczy, na spacerze po cmentarzu "w samym środku tego piekła" (Paweł Demirski). Cmentarz w czasie epidemii to było najmilsze miejsce, miejscówka na pełnym luzie, bo tam wszyscy już nie żyli i nie mieli zdania o tym, co się wtedy działo. Trzeba jak u Freuda, innego lekarza z końca "pięknych czasów", w tym lekarza duszy: rujnującą rozpacz zmienić w zwyczajne nieszczęście.

Przeciwieństwem - Gorki, którego zdaniem nic tak nie przewietrza duszy jak porządnie się przerazić: "Ludzie do wszystkiego się już przyzwyczaili, niczym ich nie nastraszysz, pożarami, niczym. Gdzie indziej zdarzają się powodzie, trzęsienia ziemi - a u nas nic! Nawet cholery nie było, jak cholera była wszędzie naokoło. Chciałby człowiek zobaczyć coś niezwykłego, strasznego. Strach jest dla duszy jak łaźnia dla ciała - samo zdrowie..." ("Rosja", tłum. Małgorzata Buchalik).

Gdy to piszę i cytuję, nie jest wcale mi do śmiechu, chociaż właśnie przyszła wiosna, a głową już jestem w lecie, mojej ulubionej porze roku. Urodziłem się w środku lata, w piątek wieczorem, o 19.00, akurat na spektakl, akurat na weekend, kiedy się to jeszcze tak u nas nie nazywało. Łyso byłoby nie dożyć trzydziestych którychś urodzin.

Chyba że padnę ze śmiechu, to wtedy w porządku, na to akurat się zgadzam. Śmierć śmiechowa może się przydarzyć także na Czechowie, który od paru sezonów w Polsce jest odczytywany w kluczu niemelancholijnym. Przykładowo "Wujaszka Wanię" [na zdjęciu] w reżyserii Iwana Wyrypajewa (Teatr Polski w Warszawie, idźcie koniecznie, kiedy znowu będzie można) grają szybko, żwawo, z werwą, jak gdyby był farsą. Jest nią w pewnym sensie - albo przynajmniej komedią, jak głosi podtytuł.

Ciekawe, że Czechow był lekarzem również wtedy, kiedy pisał. Jakości estetyczne dawkował jak leki: trochę smutku, trochę śmiechu, a nie zapomnijmy i o chwili ciszy. Dostarcza nam wrażeń tyle, ile ich potrzebujemy, by się uodpornić, czyli przeciwnie niż większość prasy. Czechow jest duchową, lecz jednak szczepionką!

Na tym chyba polegają kanon literacki i pisarze kanoniczni, że są odpowiedni na każdą okazję, nawet wyjątkową, nawet bez okazji. Czechow, którego od teraz czytamy na nowo, dodaje mi otuchy i jeśli otwierać budy zwane teatrami, to właśnie po to, by wystawiać jego sztuki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji