Artykuły

Duet

Tęsknię za dawnymi przedstawieniami Demirskiego i Strzępki. Za talentem, z jakim potrafili nazwać zjawisko, ośmieszyć, przekłuć balon zadufania. Za energią, z którą rozsiewali po rozmaitych teatrach zarzewie buntu, w swoich spektaklach krytyczni wobec władzy. I to każdej władzy - politycznej czy opiniotwórczej - pisze Kalina Zalewska w felietonie dla portalu Teatrologia.info.

Z impetem atakowali z wałbrzyskiej sceny beneficjentów transformacji i ulubieńców warszawskiego salonu w "Był sobie Andrzej, Andrzej...". Z energią nacierali na polityków Platformy w "Tęczowej trybunie 2012", biorąc w obronę szefa kibiców, ukaranego wtedy więzieniem. Celnie wyśmiewali absurdy politycznej poprawności we "Wszystko powiem Bogu!" informując, że po kraju jeździ Komisja Moralnej Paniki szukająca "złych rzeczy złych cech konformizmu kłamstw przewinień żeby potem tokować o tym w nieskończoność". Portrety zdesperowanej Moniki Olejnik ("Panie pośle, co się dzieje, czy kraj jeszcze jest?") i niemniej zdesperowanej Krystyny Pawłowicz oraz powrót Chrystusa karzącego w "Klątwie" towarzyszyły początkom władzy Prawa i Sprawiedliwości. A przecież nie robili kabaretu, trącali tylko pewne struny, oddając na scenie klimat czasów.

To oni wskrzesili Jakuba Szelę, w świetnej interpretacji Krzysztofa Dracza, przypominając chłopskie korzenie większości Polaków i nawyk popadania w zależność od wszelkiej władzy, także neoliberalnej. Oni pokazali Feliksa Dzierżyńskiego w "Bitwie warszawskiej 1920", spływającego krwią i śpiewającego rapsody Norwida, złośliwie pytającego czy warto było, wchodząc do nowego świata, wyzbywać się pracowniczych przywilejów. Odreagowali w ten sposób kicz filmu Jerzego Hoffmana, powstałego ku pokrzepieniu serc, w sytuacji, w której pokrzepienie było już niepotrzebne.

W "Niech żyje wojna!!!" (na zdjęciu) opowiadali historię PRL-u rozpoczynając od rozmowy Mikołajczyka ze Stalinem (co sportretował Maciej Englert w telewizyjnym przedstawieniu "Podróż do Moskwy", które zapewne oglądali). Posługując się postaciami znanego serialu zobrazowali dzielący społeczeństwo konflikt klasowy, gdzie Janek i Olgierd byli inteligentami, a Gustlik i Czereśniak reprezentowali niższą warstwę. Konflikt opisany przez Wyspiańskiego w "Weselu" i przez Mrożka w "Emigrantach" - powracał w nieoczekiwanej odsłonie. W krakowskim dyplomie reżyserowanym przez Remigiusza Brzyka, Marusia, w interpretacji Moniki Frajczyk, była ciągnącą za ruskim wojskiem markietanką, przydeptaną przez los jak jej ranne pantofle, a nie niewinną dziewczyną o delikatności Poli Raksy.

We "Wszystko powiem Bogu!", jednym ze swoich najlepszych spektakli, poprowadzili konflikt zarysowany w "Nie-Boskiej komedii", przez następne dwieście lat, łączących powstanie dzieła i współczesność - przewidując gwałtowne przesilenie, może nawet unicestwienie naszego świata (monolog Marty Nieradkiewicz o bezradnych uciekinierach stojących w korku na autostradzie, przypomniał mi się podczas pandemii, a hymn "Święty Boże", śpiewany dziś w kościołach, wieńczył spektakl). Przewodnikiem po nim artyści uczynili bohaterkę "Nocy i dni" w brawurowej interpretacji Doroty Segdy. Obok Henryka w połączonym wykonaniu Małgorzaty Hajewskiej i Marcina Czarnika, Orcia Juliusza Chrząstowskiego - na scenie stale obecna była Barbara Niechcic.

Błyskotliwe frazy Demirskiego o charakterystycznej składni, zawierające skróty myślowe dynamizujące narrację, zapadały w pamięć. Rotschild Szymona Czackiego pytał o wolny kanał powietrzny, na przykład obok pawlacza, reprezentująca ziemiaństwo Niechcicowa zwracała się do współczesnych Przechrztów, z charakterystyczną dla niej uprzejmością: "Nie wystarczy nas zabić moi drodzy / Żebyście wy cały czas nie mieszkali jednak w służbówce", czy tłumaczyła młodej mieszkance Izraela zawiłości historyczne: "Kiedy pani dziadek robił sobie w Tangerze humus / Oficer NKWD pochodzenia żydowskiego starał się z mojego ojca zrobić / też taki rodzaj potrawy / Tłuczkiem i maszynką do mięsa".

Zwracał uwagę pełen temperamentu i rozmachu styl reżyserii Strzępki. "Król" Szczepana Twardocha w adaptacji Demirskiego na scenie warszawskiego Polskiego pokazał, że świetnie radzi sobie ona z wielkimi i drapieżnymi widowiskami.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji