Artykuły

Wołanie o silne charaktery...

Tytuł adaptacji owej słynnej ongiś, choć dziś już może nieco zapomnianej, powieści Żeromskiego, brzmi "Doktor Judym". Sceniczny bowiem kształt powieści zajmuje się przede wszystkim osobowością głównego jej bohatera, mniej, co jest zresztą rzeczą naturalną, kładąc nacisk na różne wątki uboczne, zawarte dość licznie w tym dziele.

Można by się, oczywiście przy tej okazji zapytać, czy przystosowanie dla teatru "Ludzi bezdomnych" w takiej, czy innej formie, wynikało z jakiejś szczególnie pilnej dla naszej dramaturgii potrzeby. Zapewne nie bardzo. Z drugiej jednak strony, nawet jeżeli się weźmie pod uwagę już czysto historyczne walory owej powieści o aktualiach społecznych sprzed nie mai wieku, a nie mających żadnej prawie korelacji do naszej współczesności, to jednak wypadnie uznać, że sama postać Doktora Judyma nie jest tak całkiem zetlała i nie nadająca się już do żadnych porównań z dniem dzisiejszym. Owszem takie porównania mogą istnieć.

Chodzi tu mianowicie o sam charakter Judyma, owego zawziętego społecznika, walczącego z heroicznym uporem o spełnienie pewnych ideałów przeciwko całemu swojemu otoczeniu. Naturalnie dzisiaj takich społeczników nie ma, gdyż są po prostu zbyteczni, istnieją natomiast ludzie, zwłaszcza na prowincji (zwanej tak eufemistycznie "terenem"), którzy nieraz dla przeprowadzenia arcysłusznych postulatów, spotykają się z najrozmaitszymi przeszkodami od biurokracji począwszy a na powszechnym "tumiwisizmie" skończywszy. Mimo to jednak działają oni z godnym po dziwu uporem, zawziętością i konsekwencją, tworząc tym samym jakieś nowe typy Judymów, rzecz jasna Judymów tylko charakterologicznych. Z tego więc tytułu ukazanie na scenie tamtego, prawdziwego Judyma, tego niezłomnego i nie poddającego się nigdy, może mieć mimo tylu zmienionych warunków i sytuacji pewne, choćby alegoryczne, odniesienie do współczesności i stanowić - mutatis mutandum - jakby wołanie o silne charaktery i pochwałę ich działalności.

Autor adaptacji, Zbigniew Kornecki, aktor Teatru Polskiego w Bielsku-Białej, ujął swego "Doktora Judyma" w przegląd sceniczny, złożony z ośmiu obrazów. Te obrazy stanowią, jak już się rzekło, nie tyle streszczenie "Ludzi bezdomnych", ile j wypunktowanie kolei losowych Judyma i zmagań jego społecznikostwa z otoczeniem, a także zaznaczenie dziejów jego nieudanej miłości do Joasi. Nie wszystkie wprawdzie owe fragmenty mają różną wartość dramaturgiczną, ale niektóre z nich są wcale udane, a w każdym razie do najlepszych dałoby się tam zaliczyć pierwszy obraz w Luwrze, gdzie Judym poznaje Joasie, dalej scenę relacjonującą starcie Judyma z warszawskimi lekarzami, a wreszcie obraz, odtwarzający bal w Cisach.

Pod względem aktorskim rzecz stała na ogół na dobrym poziomie, przy czym na pierwszy plan, rzecz jasna, musiała się wybić postać Judyma, z talentem odtworzona przez Józefa Parę - poza tym reżysera i inscenizatora spektaklu - bardzo umiejętnie wydobywającego na jaw ową judymowską siłę charakteru oraz poczucie samotności, spokojnie i czysto a bez żadnego patosu, czy grandilowencji (w roli tej występuje również autor adaptacji, Zbigniew Kornecki).

Należy pochwalić tutaj bardzo pomysłową scenografię Jerzego Feldmanna, który oprawę poszczególnych obrazów ujął w sposób możliwie realistyczny, bez uciekania się do jakiejś niepotrzebnej. a tak obecnie "modnej" symboliki. Pomagało też tym obrazom w dużej mierze zastosowanie urządzenia obrotowego, co wpływało bardzo dodatnio na wartkość przedstawienia.

Wśród licznych ról pozostałych, znajdujących się siłą faktu w cieniu postaci Judyma, należy wymienić z uznaniem Czesławę Pszczolińską w lirycznej roli Joasi, Annę Sobolewską w pełnej wykwintnego humoru roli Pani Niewadzkiej oraz dwie siostrzenice tejże Pani Niewadzkiej, czy li Anicetę Raczkówną i Zofię Dobrzańską. Wielce udaną a także i zabawna grupę lekarzy tworzyli: Jan Bielewicz, Mieczysław Tarnawski, Michał Adamczewski, Robert Mrongowius, Stanisław Kieresiński, Mieczysław Popławski oraz Mieczysław Dembowski. Poza tym dobrze utrafioną rodzinę Judyma reprezentowali: Irena Bielenin, Małgorzata Kozłowska i Stanisław Kosmalewski, zaś w charakterystycznych epizodach zazna czyli się Michał Leśniak, jako lichwiarz Szajgec i Andrzej Kołuża, jako łowca posagowy "hrabia" Karbowski.

W sumie - pomimo pewnych niedociągnięć dramaturgicznych (jak np. dość słaby obraz końcowy, dziejący się w Sosnowcu) - wypada pochwalić Teatr Polski, iż zdobył się już po raz drugi (po niezbyt zresztą udanym "Wrześniu" Putramenta) na własną prapremierę adaptacyjną. Świadczy to niewątpliwie bardzo dodatnio - poza innymi walorami - o ambicji tej placówki artystycznej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji