Artykuły

Gwiaździste niebo. O "Kukle" Jarosława Jakubowskiego

Sztuka jest bez wątpienia próbą konfrontacji z problemem tożsamości i odpowiedzialności za własne życie - pisze Katarzyna Wojtysiak-Wawrzyniak w portalu Teatrologia.info.

Człowiek jest syntezą nieskończoności i skończoności, doczesności i wieczności, wolności i konieczności, jednym słowem, syntezą.

Soren Kierkegaard

Wszystko jest w ręku człowieka, a on pozwala zdmuchnąć sobie wszystko sprzed nosa, jedynie i wyłącznie z tchórzostwa.. to pewne. Ciekawe, czego ludzie boją się najbardziej? Nowego kroku, nowego własnego słowa obawiają się nade wszystko

Fiodor Dostojewski

"Kukła" to jeden z najbardziej niejednoznacznych współczesnych tekstów dramatycznych - nic w nim nie ma oczywistego. Nie wiemy, co się tak naprawdę wydarzyło. Czy Syn rzeczywiście kogoś zabił? Jeśli tak, to kogo? Obcego? Chrystusa w sobie? Siebie? Ojca? Każda z tych ofiar miałaby uzasadnienie w tekście. Czy był to samounicestwiający się gest indywiduacyjny, czy symboliczne ojcobójstwo uniemożliwione przez ojca, czy wreszcie przejście do niechrześcijańskiego porządku etycznego - to pytania, które zadajemy sobie, interpretując tę sztukę. To pytania, które zadać będą musieli sobie reżyserzy i aktorzy próbujący się z tą sztuką zmierzyć na scenie. To nagromadzenie pytań i wątpliwości, co rzeczywiście zaszło - oddaje niepewność, która jest stałym elementem życia. Świat jest dla nas tak nieogarnioną zagadką i tak bardzo nie rozumiemy przyczynowości tego, co nas otacza, że ten splot niejasności rozpoznajemy jako nasz niepokój codzienny. I wiemy, że każda jasna odpowiedź, każde wyjaśnienie tej sprawy i tak nas pozostawi z pytaniem "czy rzeczywiście to właśnie się stało? czy tak było?". Sztuka Jakubowskiego bowiem, posługując się czysto realistycznym językiem, otwiera niepokojącą przestrzeń metafizyczną. Niewielu autorów dramatycznych dziś, tak jak on, przerzuca most do naszych najwybitniejszych poetów metafizycznych XVI i XVII wieku, takich jak Mikołaj Sęp-Sarzyński ze swoim słynnym sonetem "O wojnie naszej, którą wiedziemy z szatanem, światem i ciałem", gdzie pisze: ""Cóż będę czynił w tak straszliwym boju, wątły, niebaczny, rozdwojony w sobie?". Ten straszliwy bój nasz codzienny dziś w dramacie opisuje Jarosław Jakubowski.

Sztuka "Kukła" nie przypadkiem nosi taki tytuł. Już na samym wstępie - jakby w nieobecnym podtytule - Jakubowski umieszcza trzy definicje dotyczące słowa ,,kukła", napisze: ,,1.manekin wyobrażający postać ludzką; 2. o osobie bezwolnej i podatnej na manipulację; 3. o osobie bez inicjatywy (Słownik języka polskiego PWN)". Autor nie chce rozwiać wątpliwości czytelnika, pragnie najprawdopodobniej podkreślić inną rzecz. Krótka, encyklopedyczna notka pełni nie tyle funkcję informacyjną, ile zwraca uwagę na fakt, że w naszej pozbawionej korzeni kulturowych epoce wciąż istnieją ostatnie bastiony racjonalności - encyklopedie i słowniki. Umieszczenie definicji kukły na samym wstępie, to także pytanie o sens człowieczeństwa.

Fabuła sztuki jest bardzo prosta. W pewnym miejscu i pewnym domu żyją obok siebie dwie rodziny. Rodzina ,,starych" składająca się z MATKI i OJCA i rodzina ,,młodych", do której należą JAN, MARIA I DZIECKO, o którym to dziecku Jakubowski nie bez powodu napisze w didaskaliach, że ,,(może, a nawet powinna być nim lalka)". Wszak bycie lalką i manekinem niezwykle często bywa dziedziczne, a nawet czasem jest jedynym otrzymanym dziedzictwem. Należy jeszcze wspomnieć o innej postaci, która mimo, iż fizycznie nieobecna, pojawia się nieustannie przez całą sztukę. To postać nazwana przez autora ZABITY CZŁOWIEK.

Sztuka przedstawia zwyczajne życie bohaterów, jak słusznie napisze Jakubowski w didaskaliach: ,,Następuje sekwencja niedziania się niczego. Obserwujemy zwyczajne życie domowe wielopokoleniowej rodziny w składzie: opowiadający, jego żona, ich małe dziecko (najlepiej w tej roli jakaś lalka), jego ojciec i jego matka. Należy w pewnym koniecznym "zagęszczeniu", czyli skrócie pokazać zwyczajne wydarzenia dnia i nocy."

Warto zwrócić uwagę, że nie bez przyczyny postać syna została rozbita przez autora dramatu na trzy osoby OPOWIADAJĄCY-SYN-JAN. Widzimy zatem człowieka rozbitego, zdezintegrowanego, który w poszczególnych sytuacjach dramatycznych występuje zupełnie w innym ,,wcieleniu". Wśród rodziców jest SYNEM, dla Marii JANEM, zaś dla siebie samego jedynie lub aż OPOWIADAJĄCYM. To właśnie snucie opowieści jest jednym z niewielu niezależnych działań, do których jest zdolny lub na które daje sobie samemu przyzwolenie.

Sztuka rozpoczyna się monologiem Opowiadającego, który przybliża nam moment popełnienia przez niego zbrodni. Bohater wyzna: ,,Co mogłem zrobić / Zabiłem tego człowieka bez powodu / Nie znałem go / Nie wiedziałem że go tam spotkam / A mimo to wziąłem ze sobą nóż / Kiedy tylko ujrzałem tego człowieka / wiedziałem że muszę go zabić / a kiedy go zabijałem / czułem ogromną ulgę i radość / Ulgę radość i wolność." Opowiadający zamyka ciało w beczce, wkłada nóż do szuflady, długo zmywa z siebie krew, kładzie się w pustym łóżku i szybko zasypia.

Zbrodnia jest niezamierzona i zaskakuje samego sprawcę, jednak okazuje się być dla Jana sposobnością ukształtowanie własnego ja, decyzją podjętą bez niczyjego wpływu i zgody, a może wręcz sposobnością na odzyskanie swojego dawno już utraconego życia. Wprawdzie jest on osobą dorosłą mającą żonę i dziecko, ale wciąż pozostaje zależny od Matki i Ojca. To oni wyznaczają jego aktywności i horyzont jego myśli. Opowiadający-Syn-Jan traktowany jest jak osoba bezwolna, która ma wykonywać jedynie polecenia. Ojciec nieustannie ,,wchodzi mu w słowo", stwierdza, że Jan i jego żona Maria dla żywych czasu nie mają i pyta go ironicznie, czy znajdzie czas, aby przyjść na pogrzeb rodziców. Oskarża nawet syna o to, że dziadkowie nie wiedzą, jak wygląda ich wnuk, bo mimo, iż mieszkają w jednym domu, to się nie odwiedzają.

Punktem kulminacyjnym sztuki okazuje się zniknięcie z piwnicy beczki. Opowiadający po stwierdzeniu tego faktu powie: ,,Co miałem odpowiedzieć / Beczka z zabitym przeze mnie / człowiekiem zniknęła / Nie miałem nic do dodania". Syn zdaje sobie sprawę, że jedynie Ojciec może znać jego tajemnicę. Próbuje rozmawiać w piwnicy z ojcem, ale ten tylko bagatelizuje jego próby kontaktu. Syn pyta ojca, gdzie zniknęła beczka, ale ten nic nie odpowiada, czyści jedynie piec. Ojciec pragnie przywłaszczyć sobie nawet zbrodnię syna, dlatego powie: ,,Możesz odejść / A / I ani słowa o beczce / Bo jeszcze się rozmyślę / Zrozumiano".

W następnej scenie przenosimy się z piwnicy do przestrzeni domu zajmowanej przez ,,młodych". W didaskaliach czytamy: ,,Noc. Dziecko płacze w łóżeczku. Jan w łóżku, odwrócony tyłem do Marii. Dziecko płacze intensywniej. Maria wstaje, bierze dziecko z łóżeczka i próbuje uspokoić, ale dziecko nie uspokaja się, wciąż płacze. Oczy Jana są szeroko otwarte, jakby coś zobaczył." Obok Jana pojawia się Zabity Człowiek. Jan i Maria kłócą się, wyrywając sobie dziecko. Dziecko ,,wywija się z kocyka i upada na podłogę". Maria zarzuca Janowi, że nie można na niego liczyć. Jest przekonana, że chciał zabić dziecko, dlatego, jadąc do szpitala, prosi o pomoc ojca Jana. Nie bez goryczy powie: ,,Ty zajmij się sobą / Tylko to potrafisz".

Wstaje świt. Jan wraz z matką i ojcem siedzą przy stole. Gdzieś w pobliżu znajduje się Zabity Człowiek. Jan nieustannie opowiada historię swojej zbrodni, jakby to był jedyny akt jego woli, wyzna: ,,Ciągle go widziałem / Jego twarz była jasna / Jego oczy / Spoczywały na mnie / Nieustannie wracałem do tamtej chwili". Matka i ojciec zarzucają synowi brak odpowiedzialności i ciągłą ucieczkę przed życiem. Posądzają go o to, że rzucił swoim dzieckiem o podłogę. Ojciec powie: ,,Mężczyzna musi dbać o rodzinę", zaś Matka doda: ,,Musisz zachowywać się jak mężczyzna". Rodzice wyliczają powinności, jakie ojciec powinien spełniać wobec rodziny: ,,Rachunki opłacić", ,,Dziecko wychować", ,,Utrzymać żonę i dziecko", na końcu zaś ,,Coś z sobą zrobić". Podczas, gdy rodzice obwiniają syna, on zastanawia się jedynie nad popełnioną zbrodnią, wyzna: ,,Możliwe też że zabicie tego człowieka / było jedynym absolutnie samodzielnym / czynem w moim życiu", kiedy indziej zaś wyzna: ,,Nie działałem w żadnej intencji / Nic mną nie kierowało / Na ten krótki błogosławiony czas / stałem się czystym działaniem."

Jan czuje, że ojciec chce go pozbawić nawet własnej zbrodni. Podejrzewa nawet, że ojciec chce przywłaszczyć sobie jego zbrodnię z zazdrości. W głębi ducha syn uważa ojca za współtowarzysza zbrodni, dlatego powie: ,,Miałem go / Ale i on miał mnie / Właściwie to ja go metaforycznie / a on mnie prawdziwie / Zajrzawszy do beczki odkrył zbrodnię / We własnym domu / którego ja byłem jedynym lokatorem / in tempore criminis."

Pewnego dnia Jan wyznaje ojcu w piwnicy, że w tej beczce był trup. Ojciec zdaje się nic nie słyszeć, pokazuje jedynie synowi ,,jak wyczyścić piec, potem jak w nim napalić". Ojciec w odpowiedzi uderza syna kilkakrotnie w twarz, ,,niezbyt mocno, mechanicznie". Mówi do syna, aby nigdy więcej tak nie, po czym dodaje, że ma być posłuszny. Kiedy syn wyznaje, że pragnie oddać się w ręce sprawiedliwości, ojciec stwierdza ,,Masz trwać przy rodzinie / To jest godne i sprawiedliwe", zaś po chwili doda: Najważniejsze / Regularnie czyścić piec / W środku i po wierzchu (...) O piec trzeba się troszczyć / jak o własną duszę."

Maria i dziecko wracają ze szpitala. Kiedy żona próbuje zbliżyć się do Jana, ten odtrąca ją w stanowczy sposób. Później sam próbuje zbliżyć się do Marii, ale zostaje odepchnięty. Dni są pełne monotonii i niepokoju. Opowiadający podkreśla, że ojciec ciągle go obserwuje, tak jak inni domownicy. Maria zabiera syna i wyjeżdża daleko, pozostawiając Janowi jedynie kartkę, którą ten szybko wrzuca do pieca. Jan po odejściu żony wyzna: ,,Czułem jednak gdzieś głęboko że jest mną rozczarowana / dlatego jej odejście przywitałem z mieszaniną / zaskoczenia i ulgi."

Rodzice przyjmują odejście synowej niemalże z zadowoleniem i zapraszają syna na Wigilię. W końcu wszystko jest po staremu, na swoim miejscu. Jan czuje, że powinien coś zrobić, ale tylko wyzna: ,,Ale ja nie byłem godny i nie byłem zdolny / do jakiegokolwiek działania / Stałem się kukłą w jego mocarnych rękach."

W jednej z ostatnich scen widzimy przy stole Matkę, Ojca i Zabitego Człowieka, po drugiej stronie siedzi Syn. Przed nimi stoją cztery kieliszki. Ojciec czyta starą księgę. Jan wznosi kilka toastów za zgromadzonych. Dramat zamyka scena, w której Opowiadający-Syn-Jan jest u siebie.Kładzie się do starannie zaścielonego łóżka, twarz jego zdradza oznaki zbliżającej się agonii. Na jego łóżku siada Zabity Człowiek.

Jan w przedśmiertnym widzeniu wyzna: ,,Przyszedł do mnie a ja go zabiłem / Nie było to łatwe / W końcu udało się / Przelałem jego krew i nie ma dla mnie ratunku / Ciało i krew / Szczurza śmierć." Wyznanie to bez wątpienia przywodzi na myśl ostatnią ofiarę Chrystusa. Potwierdza to koniec sztuki, w którym Opowiadający-Syn-Jan zamyka i otwiera oczy ,,jakby ujrzał coś w całej jasności". Ostatnie jego słowa brzmią: ,,Boże / Zmiłuj się nade mną". Później Jan ,,zamyka oczy na dobre".

Sztuka jest bez wątpienia próbą konfrontacji z problemem tożsamości i odpowiedzialności za własne życie. Na ile moje życie jest własne, a na ile uzależnione od innych? Czy tak naprawdę wiem, czym jest życie i czy nie staje się ono dla mnie pustą formą bez treści?

Dramaturgia Jarosława Jakubowskiego jest jedną z najciekawszych i najbardziej oryginalnych propozycji w najnowszym dramacie polskim. Autor zdaje się władać wieloma stylami i konwencjami. Mówi każdym możliwym językiem teatru. Jest bardzo sprawny technicznie, ale co ważniejsze świadomy specyfiki tekstu dramatycznego i specyfiki sztuki teatru. Warto podkreślić, że dramaty Jakubowskiego nie są ani tekstocentryczne, ani scenocentryczne. Znaczenie wizualne jest połączone ze znaczeniem werbalnym, stanowiąc nierozerwalną całość.

Jakubowski nie rości sobie pretensji do żadnej prawdy czy ,,przełamywania tabu" teatru, bowiem, jak sam powie o sobie w posłowiu do "Prawdy i innych dramatów": ,,Ja wolę śpiewać moje piosenki, trochę niemodne, trochę liryczne, ale przecież pozostające w ścisłym związku z rzeczywistością zmysłową i pozazmysłową". Jako swoje motto autor przywołuje słowa Witolda Gombrowicza z "Trans-Atlantyku": ,,Nie jestem ja na tyle szalonym, żebym w Dzisiejszych Czasach co mniemał albo i nie mniemał". Jakkolwiek autor nie pretenduje do roli wieszcza, to jednak w sposób naturalny wyczuwa współczesne nurty, zarówno te najbardziej widoczne, jak i te ledwo słyszalne czy wręcz podskórne. Zdaje się być czułym sejsmografem historii, napięć społecznych, przemian kulturowych, wreszcie, a może przede wszystkim, krajobrazu wewnętrznego człowieka.

Choć sztuki Jakubowskiego nie są poetyckie w sposób liryczny, to wydobywają najbardziej poetyckie pokłady rzeczywistości, są swoistym połączeniem prozy i poezji. Bazą dla całego dramatu Jakubowskiego jest rzeczywistość wraz z "autentycznymi" tematami zaczerpniętymi z życia, jednak realizm autora nie jest wierny i detaliczny, ale symboliczny i metaforyczny. Realizm zostaje tu zderzony z poetycką dominantą, która dodaje tej dramaturgii pełni i głębi. To, co udaje się Jakubowskiemu bez wątpienia, to pokazać poprzez szczegół, wycinek rzeczywistości, pewne spektrum doświadczenia ludzkiego. To człowiek z jego bólem, obawami, pragnieniami, lękami i marzeniami jest podstawową materią jego dramatów.

Warto podkreślić, że Jakubowski jest niesłychanie uważny, a jego dramatopisarstwo dalekie od czarno-białego ujmowania świata. Nie ma tu jednak mowy o żadnym relatywizmie, szczególnie moralnym. Autor, jakkolwiek żyje w świecie, w którym obecność i świadomość metafizyki jest nikła, to nie przestaje na nią zwracać uwagi i jej szukać. Jakubowski w posłowiu do swojej książki "Prawda i inne dramaty" napisze: ,,Praca dramatopisarza jest dla mnie aktem wiary w nieśmiertelność mitu. Mitu podróży, który może być podróżą do kresu nocy, jak i do wnętrza głowy".

Jakubowski zadaje sobie szereg pytań i szuka na nie odpowiedzi. Jednym z nich jest pytanie - czy metafizyka jest jeszcze człowiekowi współczesnemu do czegoś potrzebna? Metafizyczne doświadczanie świata, zdaniem Jakubowskiego, nie jest utopią, bowiem, jak słusznie napisze: ,,Moment, kiedy zostajemy sami ze sobą, kiedy w środku nocy wpatrujemy się w czerń nad nami, jest wspólny dla całego gatunku ludzkiego, niezależnie od czasu historycznego, czy wyznawanego światopoglądu". Być może jesteśmy najbardziej sobą w czasie ciemnej nocy, kiedy zamykamy oczy i gwiazdy świecą wtedy dla nas naprawdę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji