Artykuły

Mówiące My

Marta Górnicka pracuje wyłącznie z mówiącymi chórami - pracuje też nad ideą nowego społeczeństwa. Portret polskiej reżyserki pióra niemieckiej dziennikarki Anny Opel.

Teatr Marty Górnickiej wyrasta z pomysłu, żeby samemu chórowi pozwolić być bohaterem, żeby uczynić z niego najważniejszą (zbiorową) postać tego teatru. Nic zatem dziwnego, że pierwsza sztuka, wystawiona w 2010 roku przez polski Chór Kobiet, nosiła tytuł "Tu mówi Chór". "Wymyślenie tego chóru od samego początku było dla mnie artystyczną i polityczną koniecznością" - opowiada czterdziestokilkuletnia dziś Marta Górnicka. W tej chwili jest rezydentką Teatru Maksyma Gorkiego w Berlinie, gdzie pracuje i prowadzi badania z utworzonym przez siebie Political Voice Institute. Marsowe męskie chóry, które stały się w Niemczech firmowym znakiem Einara Schleefa oraz jednolite grupy Volkera Löscha teatr Marty Górnickiej uzupełnia o nowy typ widowiska. O chóry złożone z solistek, chóry, które pracują nad muzyczną stroną swoich tekstów, które zawsze są zarówno zespołem, jak i laboratorium badawczym pierwiastka politycznego. I tymi swoimi mówionymi operami, tak bardzo naładowanymi energią, reżyserka podbiła sceny na całym świecie.

W Polsce nie było dotychczas teatru chórowego. Marta Górnicka, z wykształcenia śpiewaczka i reżyserka, otrzymała szansę stworzenia od podstaw takiego teatru w renomowanym Warszawskim Instytucie Teatralnym. Kiedy zdecydowała się na ten krok, postawiła na nową jakość: chór, stanowiący dotychczas męską domenę, u niej miał być instrumentem głosów kobiet. Pomyślany początkowo jedynie jako laboratorium, wkrótce zaczął się rozwijać w imponującym tempie. "Magnificat", wystawiony w Warszawie w 2011 roku jako drugi spektakl Chóru Kobiet, jeździł z gościnnymi występami po całym świecie. "Magnificat" - to "uwielbienie" w wersji Marty Górnickiej - składa się z fragmentów tekstów biblijnych, okrawków twórczości Elfriede Jelinek oraz fragmentów "Bachantek" Eurypidesa. Jako całość stanowi komentarz do ukształtowanej przez chrześcijaństwo roli kobiety - komentarz wściekły, mocny i krytyczny. Sztuka zdobyła nagrodę na festiwalu młodych Fast Forward w Staatstheater Braunschweig, gdzie Górnicka wyprodukowała swój pierwszy spektakl po niemiecku "M(other) Courage". To przedstawienie jest z kolei rozwibrowaną polemiką z odśrodkowymi siłami Europy. W bardzo swobodnej interpretacji tekstu Brechta Angela Merkel jest tu panią-matką dyskusji wszystkich stron konfliktu. Antygona, Maryja, Matka Courage Górnicka za każdym razem wyszukuje sobie jakąś postać z kanonu jako leitmotiv i reinterpretuje ją, wypełniając pasujące tematycznie fragmenty treścią aktualnych dyskusji. Chóralne My działa tu jako najmniejsza cząstka społeczeństwa: trzeba się wpasować w rytm grupy i stać się w ten sposób sprawną częścią całości. Już u Platona choreia jest konceptem nie tyle estetycznym, co przede wszystkim pedagogicznym. Komponentami teatru Marty Górnickiej są język, rytm, ruch i muzyka, a sam teatr odwołuje się do różnych obszarów konfliktów politycznych i konfrontuje z nimi widza.

Chodzi mi o to, żeby obnażać ideologiczne ramy pewnych zdań i pojęć, żeby zobaczyć, co się za nimi kryje. Marta Górnicka

"Hymn do miłości" (2017) Górnickiej to właściwie taki współczesny "śpiewnik narodowy" z internetowych postów i wypowiedzi polityków. Ludzie o przeciwstawnych poglądach politycznych przytaczają pełen przemocy i agresji język, testując i badając w ten sposób ideologię nacjonalistyczną. W tym przedstawieniu przemoc nie jest jednak zwyczajnie reprodukowana - ona jest poddawana dyskusji: szeptem albo krzykiem. W rozmowie o swoim teatrze polska reżyserka opowiada o zdaniach pięknych i zdaniach strasznych oraz o pełnej napięcia przestrzeni między nimi: "Język nie jest przeźroczysty, często jest przepełniony przemocą. Chodzi mi o to, żeby obnażać ideologiczne ramy pewnych zdań i pojęć, żeby zobaczyć, co się za nimi kryje." A ponieważ głos i język są równie ważne, Górnicka sama pisze teksty do swoich przedstawień, jest zatem autorką tych inscenizacji na wielu różnych płaszczyznach. Partytury swoich sztuk składa z fragmentów tekstu członków Chóru, z wystąpień polityków, z mowy nienawiści w Internecie i z hymnów narodowych. Chce, żeby były widoczne struktury. Dobrze do tego pasuje styl samej reżyserki, która jest częścią swoich widowisk. Występuje w nich jako dyrygentka, cała ubrana na czarno: ruchliwe ręce i dłonie sugestywnie tańczą w powietrzu ponad ciemnymi lokami.

W spektaklu "Konstytucja" - jego premiera, przygotowana dla Teatru Maksyma Gorkiego w Berlinie, odbyła się w ramach obchodów Dnia Jedności Niemiec [3 października] 2018 roku przy Bramie Brandenburskiej - Górnicka oparła się na różnorodności tłumu: wybrzmiały różne głosy, stare i młode, ludzi znajdujących się na społecznych obrzeżach i tych ze stabilnego środka, mówiących po niemiecku i nieznających tego języka, ludzi o wyrazistych poglądach politycznych. Górnicka ma bowiem na celu utrzymanie otwartej formuły tego, kto lub co tworzy akurat społeczeństwo, tę zbiorowość, która mówi, a więc stara się dobierać odpowiednie "składniki". Zamiast zgodności, ma wybrzmieć różnica zdań. Ogłaszając nabór do spektaklu, bardzo świadomie szuka ludzi, którzy z racji swoich wyrazistych postaw i zdecydowanego stanowiska pasują do tematu i treści przedstawienia. W każdym razie to nie aktorski profesjonalizm jest tu kryteriun doboru, ale przedstawienia Marty Górnickiej przekonują także i pod tym względem. Mimo to podczas castingu najważniejsza jest demokracja w konkretnym sensie. Celem Górnickiej jest sztuka świadoma i zaangażowana, chciałoby się powiedzieć - sztuka Wielu. Kunst der Vielen.

"Godność człowieka jest nienaruszalna. Mężczyźni i kobiety są równi." - Co znaczą te wspaniałe zdania, na ile chronią nas przed niesprawiedliwością, do kogo się w ogóle odnoszą? - pyta reżyserka. Rozmawiała o tym osobno z każdym uczestnikiem przedstawienia, zanim rozpoczęła prace nad Konstytucją. Czy dałoby się wprowadzić do zespołu żywiołowego ośmiolatka z zespołem Downa? Kiedy praca obraca się wokół takich zagadnień, które z jednej strony dotyczą treści, z drugiej są także kwestiami praktycznymi, wówczas formuła jest właściwa, a duch pracy jawi się jako utopijna siła.

Iść tam, gdzie boli. W 2014 roku Marta Górnicka zaprosiła do spektaklu "Mother Courage won't remain silent" sześćdziesiąt osób - żydowskich i arabskich matek, izraelskich żołnierzy, dzieci i tancerzy. Matki występowały w sztuce pojedynczo: mówiły, kim są, co najchętniej gotują dla swoich rodzin. Pomysł był równie prosty, jak poruszający: przedstawiciele nieprzyjacielskich stron wspólnie na jednej scenie, pokazani jako delikatni ludzie, kruche konstrukcje.

Proces, w którym walczące strony stają się wspólnym My, jest interesujący zarówno pod względem a rtystycznym, jak i politycznym.

"Kiedy pracuję z walczącymi stronami, jak choćby w 2014 w Izraelu, w środku wojny w Strefie Gazy, najważniejszym zadaniem jest zebranie Chóru. Kto się w nim znajdzie, komu wolno mówić, jakie warunki muszą zostać spełnione, żeby zaistniało to My?" - Proces, w którym walczące strony stają się wspólnym My, jest interesujący zarówno pod względem artystycznym, jak i politycznym.

Produkcje Górnickiej pozostawiają po sobie zróżnicowane wrażenia i nastroje. Nie zawsze udaje się na scenie dobrze zbalansować wściekłość i utopię - Chór stosuje strategię obezwładniania, z impetem wypowiada swoje kwestie, a całość bardzo silnie opiera na muzycznym brzmieniu tekstu. Teatr Górnickiej czasami się zagalopowuje, jest zbyt pewny swoich środków - i wtedy przekracza granicę, grzesząc przerysowaniem, plakatowością. Koprodukcja teatrów Münchner Kammerspiele i berlińskiego Teatru Maksyma Gorkiego zaowocowala spektaklem Każdemu, co mu się należy. Można powiedzieć, że jest to wściekła Tour de Force przez waginę jako kamieniołom myślenia faszystowskiego. Wyglądało na to, że ta wściekłosć eksploduje i przedstawienie będzie odtwarzało i powielało to, co krytykuje.

Obecnie od roku reżyserka pracuje w Political Voice Institute przy Teatrze Maksyma Gorkiego w Berlinie nad ideą nowego społeczeństwa. Ni mniej, ni więcej - Marta Górnicka nie stawia sobie mało ambitnych celów. Zdominowany przez kobiety zespół rozgrzewa się na przeszklonym dziedzińcu tego teatru. Wśród jakichś może piętnastu aktorek jest zaledwie czterech mężczyzn. Górnicka zaprosiła działaczki różnych narodowości i języków, by wraż z nią stworzyły wspólne ciało, takie "social body", które przeciwstawi się ruchom nacjonalistycznym. Tego ranka w sali prób daje się wyczuć, w jaki sposób powstaje wspólnota, która nie jest totalitarna, lecz ruchoma. Wszyscy ciągle się poruszają w rytmie swoich rozhuśtanych ciał, utrzymują kontakt z podłożem, tworzą społeczne perpetuum mobile, będąc przez cały czas sobą i częścią całości jednocześnie. Tutaj bardzo konkretne i uchwytne jest to, co Górnicka wyjaśniała w rozmowie - obraz jakiegoś wspóln(otow)ego ciała, które dopuszcza indywidualne ruchy. I znowu, jak zawsze, Marta Górnicka stoi u źródeł chóru. Drąży, bada, tropi - w poszukiwaniu idealnej polis.

***

Fragment z zeszytu 03/2020 "Und jetzt alle!" ["A teraz wszyscy!"] poświęconego chórom w dzisiejszym teatrze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji