Artykuły

Teatr w czasie epidemii: między nadprodukcją, troską a wynagrodzeniem

Nadprodukcja, troska, wynagrodzenia - te trzy hasła wyznaczają ramy debaty o życiu teatralnym w czasach koronawirusa. Jednocześnie pozostawiają wyraźny ślad na twórczości artystów, która po zamknięciu instytucji ze scen przeniosła się na ekrany komputerów, tworząc zbiór teatralnych artefaktów z czasów pandemii - pisze Katarzyna Niedurny w Krytyce Politycznej.

Pierwszym tematem, który przyniosła ze sobą pandemia, był lęk o przyszłość zarówno pod względem zdrowotnym, jak i ekonomicznym. Wielu twórców teatralnych musiało z dnia na dzień zrewidować swoje plany - próby zostały przerwane, terminy kolejnych premier przeniesione na daleką i nie do końca określoną przyszłość. Coraz częściej mówi się, że wiele instytucji planuje zamrożenie budżetów do końca roku kalendarzowego, czyli zatrzymanie wydatków na nowe premiery i przeznaczenie stałych środków na utrzymanie codziennej działalności i pracowników etatowych.

Jeśli te informacje okażą się prawdziwe, oznacza to pół roku bez pracy dla freelancerów - reżyserek, aktorów, scenografek, choreografów, tancerek, edukatorów, krytyczek teatralnych Długo można wymieniać wszystkie zagrożone zawody, których przedstawicieli zwykło się zatrudniać na umowy

Poczucie zagrożenia dotknęło też dyrekcje teatrów: część z nich poczuła, że ich instytucje powinny teraz, w dobie kryzysu i "wielu potrzebniejszych wydatków", udowadniać, że są potrzebne. Odnosząc się do licznych teatralnych przedsięwzięć online, mówił o tym Jakub Skrzywanek w wywiadzie udzielonym "Dwutygodnikowi" przez przedstawiciela i przedstawicielki Gildii Reżyserek i Reżyserów Teatralnych: "Szybko otrzymaliśmy sygnały, które są dla nas alarmujące. Po pierwsze, często są to projekty robione wewnątrz teatrów, które w ogóle nie uwzględniały pracy działających w środowisku freelancerów. () Po drugie, musimy też dbać o to, żeby szansy na zatrudnienie w projektach online nie dostawali jedynie ci reżyserzy, którzy działają w mainstreamie, a wsparcie trafiało do tych na gorszych pozycjach. Po trzecie, musimy też powstrzymać nadprodukcję i przestać robić rzeczy bezużyteczne, a zamiast tego pomyśleć o widzu. Trzeba pamiętać o tym, czego potrzebują dzisiaj artyści, ale też o tym, czego potrzebują widzowie".

Pierwszym odruchem teatrów po zamknięciu scen było dzielenie się z widzami tym, co w ich działalności jest najbardziej zauważane i doceniane, czyli spektaklami. W internecie pojawiło się nagle mnóstwo nagrań udostępnionych w najróżniejszych formach, których zapowiedzi zaczęły bombardować odbiorców w social mediach. Niespodziewanym bohaterem epidemii okazała się więc nadprodukcja, o której pisał również Piotr Morawski w artykule pod znaczącym tytułem "Musimy zwolnić".

Daleka jestem od mówienia, że COVID-19 coś nam dał, bo za dużo zabrał, by móc się odpłacić. Niewątpliwie jednak wyostrzył zmysły, zamroził nas w teraźniejszości, w dystansie wobec dawnej codzienności, a przez to pozwolił wyraźniej ją zobaczyć. I dość boleśnie uświadomił przynajmniej części środowiska teatralnego konieczność reform. W tym kontekście tytuł nagrania stworzonego przez Ramonę Nagabczyńską w ramach Projektu Kwarantanna w warszawskim Teatrze Studio: "Nie martw się, niedługo będzie tak, jak kiedyś" brzmi i pocieszająco, i strasznie. Zresztą zgodnie z wolą performerki.

Dostrzeżenie i nazwanie problemów, które niesie ze sobą nadprodukcja, a zarazem niepewna przyszłość spowodowana widmem kryzysu gospodarczego sprawiły, że jesteśmy w klinczu. Niepewność finansowa jeszcze bardziej podkręca zjawisko nadprodukcji. W tych warunkach normalną postawą jest to, że ludzie bez stałej pracy i bez stabilnej przyszłości gromadzą pieniądze, jak mogą. Świadomość wad i zagrożeń wynikających z obecnego sposobu funkcjonowania sztuki nie jest tu przeszkodą. W myśl zasady "nie czas żałować róż, kiedy płoną lasy" ważniejszym wyzwaniem niż reformowanie utrzymującego się od dawna systemu wydaje się

Jednym z częściej wymienianych sposobów wyjścia z tego kryzysu, a przynajmniej ulżenia sobie w nim, jest troska wyrażana nie tylko w relacjach osobistych, ale także w stosunku pracy, w którym rozumiana jest m.in. jako bezwarunkowe wsparcie w kryzysie, zrozumienie słabości i zmęczenia, godne warunki zatrudnienia oraz zatrzymanie nadmiernej produkcji. Wyrazem troski środowiskowej jest również działalność w związkach zawodowych oraz angażowanie się w działanie na rzecz większej grupy, co widoczne jest we wzmożonej aktywności Gildii Reżyserek i Reżyserów Teatralnych w czasie epidemii czy w apelach o utworzenie reprezentacji innych środowisk.

Jednym z częściej wymienianych sposobów wyjścia z tego kryzysu, a przynajmniej ulżenia sobie w nim, jest troska wyrażana nie tylko w relacjach osobistych, ale także w stosunku pracy.

Powstające obecnie w sieci projekty teatralne, w tym: "Projekt Kwarantanna" Teatru Studio i Komuny Warszawa "Zrób to sam" Nowego Teatru, "Pamiętnik przetrwania" Teatru Zagłębia w Sosnowcu, na których się tu skupiam, łączą ze sobą wszystkie omawiane przeze mnie hasła. Zacznijmy od nadprodukcji: najprościej rzecz biorąc, nowych realizacji składających się na teatr w sieci jest bardzo dużo. Poza wymienionymi wcześniej warto wspomnieć "seriale teatralne": "W związku z zaistniałą sytuacją" Łaźni Nowej oraz "Zamknięci w teatrze" Teatru Słowackiego w Krakowie. A z pewnością i one nie wyczerpują listy.

Publikowane nagrania w większości nie odniosły sukcesu w sensie frekwencyjnym - YouTube bezlitośnie informuje o małej liczbie wyświetleń. Myślę jednak, że mają one spełniać zupełnie inną funkcję, która mieści się poza ramami tradycyjnie ustawianego sukcesu. Po pierwsze zapewniają wynagrodzenia. Teatr Zagłębia w swoim projekcie zatrudnia artystów, którzy na wiosnę mieli przygotowywać spektakl w tej instytucji, ale z powodu epidemii nie zdążyli tego zrobić. Nowy Teatr oraz Teatr Studio i Komuna Warszawa wynagrodzenia wypłacają związanym ze sobą od dawna artystom i artystkom, wyrażając tak troskę o ich los. W ten sposób dają im również możliwość pokazania się (straszne jest istnienie tylko we własnym domu) i realizacji artystycznego wyzwania.

Uczucie troski podpowiada również, że to nie jest pora na robienie arcydzieł. Nie chcę przez to powiedzieć, że te nagrania są złe lub dobre, wartościowe czy niewartościowe, ale niesmak budzi we mnie w ogóle przykładanie do nich tradycyjnych teatralnych kategorii. Dlatego zamiast oceniać je w ten sposób, wolę przyjrzeć się, jak te projekty wyglądają i jak rezonują z wymienionymi tu hasłami.

Założenia "Projektu Kwarantanna", którego kuratorem jest Tomasz Plata, są proste: na głównym planie ma stać stół, udział w poszczególnych nagraniach mogą brać tylko artyści - lub inne osoby - którzy spędzają ze sobą czas izolacji, reszta może występować tylko w formie online. Nagrania nie są zbyt długie, najdłuższe nieznacznie wykraczają poza ramę 10 minut.

Oglądając cykl, szybko też poznajemy kwotę, którą artyści otrzymują za udział w projekcie: 1200 zł pojawia się już w czwartym nagraniu z serii, autorstwa Weroniki Szczawińskiej i Piotra Wawera Jr. Osią nagrania jest telefon reżyserki do aktora freelancera Macieja Pesty z pytaniem, czy przydałoby mu się 1200 zł. Szczawińska siedzi z dwoma telefonami, na jednym wyświetla się nagranie ze zbliżeniem na oczy aktora, na drugim zbliżenie na jego usta, które wielokrotnie odpowiadają na pytanie, powtarzając: "przydałoby się, przydało". Na kwotę wynagrodzenia zwraca również uwagę Romuald Krężel, nazywając rzeczy, które posiada, i produkty, które zgromadził przed kamerą. Mówi: "To stół, to ryż, to rolki po papierze toaletowym, to 1200 zł".

Artyści odnoszą się także do tematu nadprodukcji. Agnieszka Jakimiak i Mateusz Atman chcą jej zapobiec - jak informują napisy na filmiku, zamiast produkować, będą reprodukować. Na nagraniu przytuleni leżą na kanapie, oglądając swój własny spektakl, którego my, widzowie, nie widzimy. Z kolei Małgorzata Wdowik i Dobromir Dymecki, nakładając na twarz maski zrobione z ciasta, oświadczają, że nie dali rady i do niedawania rady zachęcają.

Część artystów stara się też podsumować doświadczenia izolacji, opowiadając o odczuwanych brakach: Ramona Nagabczyńska opowiada, czego żałuje z czasów sprzed kwarantanny (na liście znajdują się i sprawy prywatne, i zawodowe, m.in. przyjmowanie pracy na niegodnych warunkach), Wojtek Ziemilski, osaczony przez kilkuletniego syna budującego przed nim mur z papieru toaletowego, mówi o tęsknocie za żywym ciałem drugiego człowieka i odczuwanej nadobecności domowników, Barbara Kinga Majewska wyśpiewuje zaś francuską pieśń o tym, jak kobieta odmawia mężczyźnie pocałunku w imię miłości, konkludując, że gdyby zrobiła coś tak głupiego, jej matka mogłaby umrzeć, co oddaje jeden z aspektów intymności w czasie zarazy.

Nowy Teatr zaprosił artystów do przygotowania filmików z cyklu "Zrób to sam. Majster klasa", grając tym samym z jednym z kwarantannowych i jakże nadprodukcyjnych trendów, którym jest namawianie ludzi do pełnego wykorzystywania danego im przez lockdown czasu. Zaproszeni artyści mają dla widzów różne propozycje. Maciej Gąsiu Gośniowski tworzy profesjonalny zestaw porad dla przyszłych drag queen, ucząc m.in., jak prawidłowo chodzić w butach na szpilkach, kostiumografka Hanka Podraza pokazuje, jak z dostępnych w domu produktów stworzyć odzież ochronną, do przesady podkręcając motyw pojawiający się w wielu internetowych tutorialach, widoczna potrójnie Magda Szpecht na nagraniu "Jak komunikować się w izolacji?" wchodzi w rolę guru, spokojnej i uduchowionej Mistrzyni Zen udzielającej rad, jak przetrwać czas kwarantanny.

Z kolei w "Pamiętnikach przetrwania", przygotowanych przez Jędrzeja Piaskowskiego i Huberta Sulimę, aktorzy Teatru Zagłębia i inni artyści zaproszeni do współpracy przy niezrealizowanym spektaklu opowiadają o tym, co robią i jak się czują w izolacji. Na ekranie widzimy dwa nagrania: jedno przedstawia ich twarze, drugie codzienne otoczenie, wykonywane przez nich czynności, przedmioty, które pokazują się w zasięgu ich wzroku. Wiemy, że zasady są takie: nagranie ma trwać cztery minuty i być kręcone bez dubli. Chociaż widać również, że ta ostatnia zasada nie obowiązuje wszystkich w takim samym stopniu: aktor Tomasz Kocuj opowiada o tym jako problematycznym elemencie zadania, którego jednak się trzyma, a reżyser i pomysłodawca projektu Jędrzej Piaskowski mówi, że to jego szósty dubel. Może budzić to pytania o to, dlaczego osoby na różnych stanowiskach obowiązują w ramach jednego projektu inne zasady, i prowokować do refleksji, czy ma to związek z hierarchią teatralnych zawodów.

Projekt zaprasza widzów do spotkania się z codziennością twórców, słuchania ich historii, z którymi i my się zmagamy. Jest w tym coś poruszającego, kiedy widzimy ludzi opowiadających o swoim doświadczeniu, które w dużej mierze jest tożsame z naszym. Wzrusza, bo pokazuje wspólnotę i wzbudza poczucie solidarności, a jednocześnie boli, bo nasze osobiste przeżycia pozbawia wyjątkowości i zwielokrotnia.

Warto przyjrzeć się też projektom powstającym poza publicznymi instytucjami kultury. Niejako w odpowiedzi na "Projekt Kwarantanna" grupa performerów z niepełnosprawnościami: Katarzyna Żeglicka, Patrycja Nosowicz, Tati Tatiana i Filip Pawlak, zapewnia oglądających, że izolacja, problem z wyjściem z domu to dla nich codzienność, do której można się przyzwyczaić i której chcą nas teraz nauczyć. Mówią: "Bądźmy szczerzy, co wy wiecie o samoograniczeniu? Nawet jeszcze miesiąc nie siedzicie w domach. Drodzy artyści, my w domu siedzimy zawodowo". Pokazują w ten sposób dwie przestrzenie wykluczenia: dotykającą ich każdego dnia oraz, nawiązując w opisie do "Projektu Kwarantanna" - wykluczenie z ram projektu.

Swoje nagrania w internecie publikuje również Joanna Szczepkowska w cyklu "Teatr Pudło" i w ten sposób zachęca do wpłat na rzecz swojego Teatru na Dole. W pierwszym nagraniu aktorka pojawia się z kawałkiem kartonu nad głową i nazywając go swoim nowym teatrem, podsumowuje: "Tak wygląda na razie sytuacja". Kiedy zapewnia, że jakoś ten karton poskleja na następny raz, że teraz tylko chciała "skomunikować, że to nie jest całkowicie bezproduktywny czas", to jest to i zabawna, i gorzka diagnoza teraźniejszości.

Jak zauważa Małgorzata Wdowik w przytoczonym tu już wywiadzie z reżyserem i reżyserkami, przyszłość jest teraz bardzo dziwną perspektywą. Łatwo wyobrazić sobie, co będziemy robić jutro - najprawdopodobniej to samo, co dzisiaj - oraz jak powinna wyglądać przyszłość za kilka lat. I tak jak wiem, że jutro pójdę na spacer, wiem też, że nie da się dłużej żyć tak jak dotychczas, że potrzebne jest inne rozdysponowanie środków finansowych, zrównanie wynagrodzeń, ograniczenie produkcji za cenę dłuższych procesów twórczych, realizacja idei instytucji feministycznych. Co zdarzy się w międzyczasie, jest jednak niejasne. Teatr będzie musiał wypracować formy, które umożliwią publiczności zachowanie dystansu. Może jakąś odpowiedzią na sytuację jest gra na wolnym powietrzu, mniejsze produkcje z ograniczoną widownią. Pewnie też jeszcze przez pewien czas będzie powstawał teatr w sieci. Mam jednak wrażenie, że skończy się, kiedy tylko będzie można wrócić na scenę, i traktuję go bardziej jako znak epoki, coś, co pomaga przetrwać trudny czas, niż stałego gościa w teatralnym repertuarze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji