Artykuły

Artystyczne ADHD

Do teatru, na koncerty, do opery chodzę po to, żeby mieć kontakt z żywym spektaklem i żywymi wykonawcami oraz po to, żeby wyjść z domu i nie siedzieć przed monitorem komputera. Podobnie do lasu chodzę po to, żeby mieć kontakt z żywą przyrodą, czego nie zastąpi żaden wirtualny spacer po parku przed komputerem. Dlatego, choćby artyści nie wiem jak się wytężali, to ich działalność on-line w czasie epidemii nie ma większego sensu - pisze Marcin Hałaś w Życiu Bytomskim.

W czasie zagrożenia epidemią koronawirusa artyści - aktorzy, muzycy i inni popadli w rodzaj swoistego twórczego ADHD (czyli nadpobudliwości). Postanowili udowodnić, że potrafią pracować także w przysłowiowych "czasach zarazy" i niosą tym ludziom ulgę oraz radość. Stąd pojawiły się rozmaite: spektakle teatralne, koncerty, recitale on-line. Czyli odbywane przed kamerką i transmitowane za pomocą Internetu.

W takim razie w krótkich żołnierskich słowach wyjaśnię artystom w czym rzecz. Do teatru, na koncerty, do opery chodzę po to, żeby mieć kontakt z żywym spektaklem i żywymi wykonawcami oraz po to, żeby wyjść z domu i nie siedzieć przed monitorem komputera. Podobnie do lasu chodzę po to, żeby mieć kontakt z żywą przyrodą, czego nie zastąpi żaden wirtualny spacer po parku przed komputerem. Dlatego, choćby artyści nie wiem jak się wytężali, to ich działalność on-line w czasie epidemii nie ma większego sensu. Bo jak już będę chciał posłuchać czegoś za pośrednictwem Internetu, to raczej wybiorę dostępne w sieci nagranie koncertu filharmoników wiedeńskich pod batutą Herberta von Karajana niż transmisję na żywo solisty z Filharmonii Gorzowskiej - przy całym szacunku dla filharmoników gorzowskich. Podobnie - chcąc posłuchać opery w Internecie wybiorę któryś z dostępnych w sieci spektakli z udziałem największych światowych gwiazd niż relację z internetowej aktywności Opery Śląskiej. I nie będzie to miało nic wspólnego z niechęcią do Opery Śląskiej jako takiej.

Niech więc artyści ćwiczą w spokoju, przygotowują nowe role zamiast uszczęśliwiać nas nadaktywnością w Internecie. No, chyba że muszą udowodnić, iż cały czas coś robią, tworzą, działają i są potrzebni. A czynią tak po to, aby nikt nie wpadł na pomysł, żeby w czasie zamknięcia teatrów i sal koncertowych na przykład obniżyć im pensje o połowę. Na koniec uwaga na marginesie: artyści na etatach, którym zamknięto teatry i tak są w lepszej sytuacji od fryzjerów, którym z powodu epidemii zamknięto zakłady. Fryzjerzy są natomiast mniej oderwani od rzeczywistości, bo nie wpadli na to, aby oferować swoje usługi on-line.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji