Artykuły

Szekspir w Krakowie

Wszystko dobre, co się do­brze kończy" nie należy należy do najpopularniejszych sztuk Szekspira. Nawet pośród ko­medii zajmuje miejsce daleko nie tylko za "Snem nocy letniej" i "Bu­rzą", ale także za "Wesołymi ku­moszkami z Windsoru" czy "Jak wam się podoba". A jednak ta dziwna komedia zaciekawia z wie­lu względów. Powstała w okresie życia Szekspira, który do dziś po­zostaje okryty najgłębszą mgłą ta­jemniczości, gdzieś około roku 1603. Wzniosłość i najbardziej rubaszna wesołość, tyrady o honorze i zdra­dy, przeniewierstwa, czułe, czyste uczucie i zboczone popędy - to wszystko sąsiaduje w tej sztuce tak dobrze, jak w życiu. Ale w ży­ciu gwałtownym, namiętnym, wy­rażanym w najbardziej krańcowych przejawach.

A jednocześnie jest to dramat właściwie źle napisany: intryga wą­tła i rozwiązana nazbyt łatwo, plą­cze się w dygresjach i pobocznych wątkach, które wysuwają się na plan pierwszy, osłabiając tempo ak­cji, a niekiedy usuwając ją zgoła w cień.

Jeśli idzie o bohaterów, to rzec można, że Szekspir roztrwonił we "Wszystko dobre, co się dobrze koń­czy" postaci na dobre kilka drama­tów. Każda wyśmienicie skreślona, pełna skłębionych namiętności.

Po tę niełatwą komedię sięgnął Teatr Stary w Krakowie. Po "Śnie nocy letniej" jest to kolejna Szeks­pirowska inscenizacja Konrada Swinarskiego. I znajdujemy w tym przedstawieniu ponownie "całego Swinarskiego". Zasób specyficznych środków wyrazu, które wyróżniają tego twórcę i kształtują jego ory­ginalny styl - tutaj znalazł się w takiej obfitości, że czasem graniczy z nadmiarem. Co dziwniejsze, "Sen nocy letniej" był przedstawieniem znacznie bardziej bachicznym, "roz­buchanym", nieokiełznanym w efek­tach scenicznych. A jednak były one tam tak zintegrowane, wtopione w materię dramatyczną, tak chciałoby się powiedzieć "funkcjonalne", że nigdy nie nasuwało się na usta słowo "efekt". Inaczej jest we "Wszystko dobre, co się dobrze koń­czy". Tutaj obfitość środków tea­tralnej ekspresji nie wtapia się w materię przedstawienia tak organi­cznie. Wiele z nich sprawia wraże­nie, jakby tłumaczyły same siebie i same dla siebie były racją bytu. To już jest groźne. Choć nie zna­czy, że owe efekty nie spełniają swego zadania.

Jak zwykle u Swinarskiego - a nawet świetniej jeszcze - mamy tu znakomicie zainscenizowane i rozegrane sceny zbiorowe. Obraz żołdackiej swawoli, gdzie żołnierze obserwują erotyczne wyczyny swe­go dowódcy, odbywające się za sceną, pomagając mu okrzykami i charakterystycznymi odgłosami, al­bo przemarsz pątników, to bodaj najlepsze pod względem teatralnym sceny przedstawienia. Należy do nich także scena przesłuchania Pa­rollesa, w której groźne ostrzenie rapierów było prawie muzycznym akompaniamentem do płaczliwych wyznań tchórza.

W scenach tych dzielnie spisywał się Zespół KONTRAST, który chy­ba jest zespołem baletowo-sporto­wym. Nareszcie nie było na scenie "tłumu statystów", ale wszechstron­nie sprawni uczestnicy akcji.

Przedstawienie krakowskie za­grane jest znakomicie. Na czoło ze­społu wybija się wyborny Wojciech Pszoniak. Jest to jego kolejna kre­acja po Puku ze "Snu nocy letniej" i Wierchowieńskim z "Biesów". Ja­ko Parolles świetnie ukazuje on bufonadę pyszałka i późniejszą de­grengoladę tchórza, niezwykle prze­konywająco akcentując moment przemiany komedii w tragedię. Obok niego Wiktor Sadecki kolejny raz udowadnia kulturę aktorską i takt w odtwarzaniu mężczyzn o niezdrowych skłonnościach, i jako hrabia Lafeu gra z dystansem i po­czuciem humoru. Z pań podobne walory reprezentowały Izabela Ol­szewska jako hrabina Roussillion i Anna Polony, jako Helena, pod­stępem walcząca o swe szczęście. Właściwie zaś należałoby wymienić cały zespół Starego Teatru, który we "Wszystko dobre, co się dobrze kończy" raz jeszcze potwierdza swo­ją zawrotnie wysoką pozycję wśród zespołów teatralnych całego kraju.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji