Artykuły

Jak żyć? Zwierzenia artystki w czasach zarazy

Toczy się wojna i nie jest to najlepszy czas na bycie mecenaską czy mecenasem sztuki. A jeszcze gorszy na bycie jej autorką albo autorem - pisze w liście do redakcji Gazety Wyborczej - Trójmiasto aktorka i wokalista Zofia Bartoś.

Jestem aktorką i wokalistką. Mój mąż jest muzykiem. Razem wychowujemy moją 9-letnią córkę. Mamy w domu dwa koty, nie mamy za to żadnych oszczędności. Nie dlatego, że - jak sugeruje wiele komentarzy, które można przeczytać w internecie - jako artyści nie mieliśmy ochoty nauczyć się porządnego fachu, a teraz przepijamy publiczne pieniądze i jeszcze narzekamy, że nam mało. Nie mamy oszczędności, bo zarabiamy kosmicznie mało i wszystko, co zarabiamy, wydajemy na bieżąco: na rachunki, spłatę kredytów, opłaty za szkołę dziecka itp. Nie jeździmy na wakacje, bardzo rzadko jemy na mieście, a wszystko co się da załatwiamy barterowo - dzięki temu jakoś się utrzymujemy na powierzchni.

Jestem zatrudniona na etacie w Teatrze Miniatura w Gdańsku. W ramach umowy o pracę otrzymuję obecnie wyłącznie wynagrodzenie podstawowe - minimalną krajową. Na co dzień, poza wynagrodzeniem podstawowym, otrzymuję dodatkowo honoraria za zagrane przedstawienia i to jest główne źródło moich zarobków, w połączeniu z wynagrodzeniami wynikającymi z umów o dzieło i umów zlecenie w innych teatrach, instytucjach kulturalnych czy rozrywkowych.

Mój mąż zajmuje się wyłącznie muzyką, jego dochód w całości pochodzi z działalności artystycznej na scenie, wykonywanej w ramach umów o dzieło lub zlecenie. W momencie wybuchu epidemii koronawirusa w Polsce był właśnie w trasie koncertowej - zespół jeździł z miasta do miasta, a wydarzenia były kolejno odwoływane. Zamiast zarobić, muzycy wrócili do domów z długami za benzynę, wynajem sprzętu i organizację wyjazdu.

Ja z kolei w lutym intensywnie przygotowywałam się do premiery spektaklu "Kosmici" w Miniaturze, w którym gram główną rolę. W związku z tym, że mój czas wypełniony był próbami, nie mogłam grać przedstawień. Dopiero od marca miałam zacząć zarabiać - intensywnie eksploatować spektakl, nad którym pracowałam przez poprzedni miesiąc, zebrać plon ciężkiej pracy i "odkuć się" za poprzednie tygodnie. Niestety już po kilku dniach marca wszystkie spektakle zostały odwołane.

Mało tego, w związku z pandemią COVID-19 odwołane zostały wszystkie spektakle i koncerty, w których mieliśmy wziąć udział, aż do końca czerwca. Późniejsze, wakacyjne trasy koncertowe i festiwale częściowo stoją pod znakiem zapytania, a częściowo już zostały odwołane. Teatr, w którym pracuję, w wakacje jest zamknięty.

Bez względu na to, jak długo potrwa epidemia, wiemy już dziś, że przez kilka nadchodzących miesięcy nie będziemy w stanie wrócić do normalnej pracy - oprócz tego, że wydarzenia zaplanowane na najbliższe tygodnie zostały odwołane lub przełożone na jesień, nikt nie ryzykuje podejmowania nowych przedsięwzięć rozrywkowych, czy planowania ich na wcześniej niż wrzesień a nawet październik. Czyli za pół roku.

I tak jest nieźle, bo mamy tę moją pensję minimalną. Wielu naszych znajomych nawet tego nie ma. Część z nich dzięki temu będzie mogła zgłosić się po pieniądze z tarczy antykryzysowej - ile tego będzie? Jeżeli założymy, że dwa tysiące złotych i podzielimy je na tych sześć miesięcy bez pracy, to wychodzi 333 zł i kilka groszy na każdy miesiąc. Super. A i tak większość się nie zakwalifikuje. Bo żeby sięgnąć po te środki, trzeba jeszcze spełnić określone warunki, czyli - z tego co się orientuję - mieć aktualną umowę o dzieło, podpisaną na co najmniej 30 dni wstecz. Ciężka sprawa w branży, w której umowy najczęściej podpisuje się tuż przed występem w klubie, na kolanie.

Teraz znowu mądre głowy z internetu będą pisać, że "trzeba lepiej dbać o swoje interesy", tak samo, jak pisały przy tych wszystkich sprawach, gdzie dyrektor teatru odwoływał premierę i zwalniał twórców, którzy po trzech miesiącach pracy nie zobaczyli wypłat. Czasem jest to faktycznie niedopatrzenie, czasem wygoda, a czasem organizuje się wydarzenia "last minute". Nie szukałabym winnych, a raczej skupiła się na tym, że taka właśnie jest rzeczywistość, w taki sposób funkcjonuje nasze środowisko i w związku z tym o umowę podpisaną na 30 dni przez wydarzeniem jest naprawdę ciężko.

No dobrze, powiedzmy, że jakimś cudem mamy tę umowę. Na dodatek trzeba jeszcze nie mieć żadnej umowy o pracę. I tutaj też będzie problem, bo wielu artystów jest zatrudnionych na małą część etatu gdziekolwiek, żeby ktoś odprowadzał ZUS, żeby mieć ubezpieczenie zdrowotne. Więc tak: albo ubezpieczenie, albo zapomoga finansowa.

Na dodatek bank, w którym mamy wspomniany kredyt, nie oferuje przedłużenia okresu kredytowania, a jedynie zawieszenie spłat rat kapitałowych na trzy lub sześć miesięcy i rozłożenie zawieszonych rat na pozostały okres trwania kredytu. Nie stać nas na przyjęcie takiego rozwiązania - został nam krótki okres kredytowania, a skoro nie możemy zarabiać pieniędzy, to za pół roku tym bardziej nie będzie nas stać na spłatę znacznie wyższej raty.

Piszemy wnioski o rekompensaty, zasiłki, stypendia, generalnie - o pomoc, gdzie się da. Na razie odpowiedzi albo brak, albo przychodzą te odmowne. Instytucja zarządzająca prawami do artystycznych wykonań utworów przyznała nam zaliczkę na poczet przyszłych tantiem - w naszym przypadku jest to jednorazowy przelew o wysokości ok. 500 złotych. Czekamy.

Chcę mieć pewność, że wyczerpałam wszystkie inne opcje, zanim zacznę pożyczać kasę. Pewnie od rodziny, żeby nie pogrążać się w bankowych długach. Całe szczęście mamy siatkę bezpieczeństwa w postaci bliskich, którzy mogą nam zaoferować pomoc finansową. W tej kwestii jesteśmy na uprzywilejowanej pozycji - nie wszyscy mają przecież taki komfort.

Mieliśmy zaplanowaną premierę płyty na październik, więc rozmawiam codziennie z różnymi artystami, którzy współtworzą projekt. Wszyscy są w dupie, nikt nic nie wie. Co robimy? Czy można w ogóle planować wydarzenie na październik? Do kiedy nie będziemy mogli zarabiać? Jak w tym czasie zarobić na te "hektolitry alkoholu przepijane na koszt podatnika"? Albo po prostu: jak się przez ten czas utrzymać?

Mamy już jakieś doświadczenie w tym zakresie - wydarzenia kulturalne są zawsze pierwsze do odwołania przy każdej żałobie narodowej, więc każdy ma gdzieś w rękawie jakąś historię, że np. właśnie dojeżdżał na koncert z Gdańska do Krakowa, kiedy ogłosili, że impreza jest odwołana. Granie miało być za bilety, właściciel bardzo żałuje, nawet dorzuciłby coś od siebie, ale sam też nie ma. Więc trzeba od kogoś pożyczyć pieniądze.

Albo ten jeden projekt, na który się szykujesz od pół roku - szybki strzał, bardzo dobrze płatny, kilka tysięcy na łeb w jeden dzień, trzy dni pod rząd. Wcześniej trzeba trochę doinwestować od siebie, zrzucić się na salę prób, jeździć codziennie na próby, więc się nie zarabia gdzie indziej, ale potem będzie naprawdę zajebiście. Tylko że potem, na dzień przed wyjazdem, ogłaszają żałobę narodową. Szybki strzał - znowu jesteś w dupie, pif-paf. Serio, każdy ma takie historie. Więc trochę jesteśmy przyzwyczajeni. Tylko, że tym razem nie możemy się otrzepać po tygodniu i jechać dalej, bo to potrwa trochę dłużej.

Ok, są podejmowane różne formy aktywności artystycznej w sieci. To jest właśnie taka próba "jechania dalej", ale wszyscy wiemy, że nie chodzi o to, żeby udawać, że jest dobrze, bo "kultura się przenosi do sieci". Kultura była w sieci dostępna od dawna w prawie takim samym wymiarze, jak teraz: były domowe koncerty i czytania dramatów online oraz cała gama profesjonalnie zarejestrowanych nagrań.

Trzeba po prostu przyznać: obecna sytuacja to nie jest żaden wymierny substytut życia kulturalnego, a jedynie próba podtrzymania go przy, no właśnie, życiu - obojętnie jak: w śpiączce, na kroplówce, jakkolwiek. A jeżeli chodzi o finansowy wymiar tej sytuacji, to nie ma o czym gadać. W tym czasie i miejscu na Ziemi ludzie raczej albo gromadzą zasoby na jeszcze czarniejszą godzinę, albo przeznaczają je na pomoc najbardziej potrzebującym: dofinansowują walkę lekarzy z wirusem, wspierają fundacje itd. I chcę zdecydowanie zaznaczyć, że jest to naturalne i zrozumiałe. Toczy się wojna i nie jest to najlepszy czas na bycie mecenaską czy mecenasem sztuki. A jeszcze gorszy na bycie jej autorką albo autorem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji