Artykuły

Łódź. Kozłowski w operetce

Tadeusz Kozłowski [na zdjęciu], pierwszy dyrygent Teatru Wielkiego, będzie współpracował z Teatrem Muzycznym.

Krzysztof Kowalewicz: Przechodzi Pan do Teatru Muzycznego?

Tadeusz Kozłowski: Nie na stałe. Dostałem od pana Maciasa propozycję współpracy. Ponieważ pracowałem w łódzkiej operetce, a nawet przez jakiś czas jej szefowałem, to się zgodziłem. Na razie wiadomo, że będę dyrygował niektóre przedstawienia, oczywiście te ambitniejsze. Bajek już mi nie wypada prowadzić. W Wielkim teraz nie mam za dużo pracy. Nie zrealizuję żadnej premiery. Dyrektor Kazimierz Kowalski zaprosił do współpracy innych reżyserów i dyrygentów. Czuję się trochę odsunięty, ale nie przeniosę się na stałe do operetki. Kierowanie instytucją już mnie nie interesuje. Męczyła mnie ta ciągła walka o pieniądze na premiery, na pensje. Lubię dyrygować, a przede wszystkim realizować nowe inscenizacje, bo samo dyrygowanie po raz 500 "Traviatą" nie rozwija. W łódzkiej operze trzykrotnie byłem dyrektorem. Teraz jest czas na młodszych, którzy chcą się wykazać, mają zapał.

Co Pan doradzi Zbigniewowi Maciasowi?

- Myślę, że będzie chciał przede wszystkim ożywić działalność teatru. Z tego, co wszyscy widzieliśmy, od pewnego czasu rzadko pojawiają się nowe realizacje. Zbyszek potrafi swoją energią uaktywnić teatr, przygotować dwie, trzy premiery w sezonie. Repertuar operetkowy jest ogromny. Ciągle powstają nowe pozycje musicalowe. Przy odpowiednim doborze można liczyć na dobrą frekwencję.

Ludzie z teatru chwalą operetkę, mówią o jej wielkich możliwościach. Publiczność i dziennikarze patrzą na Teatr Muzyczny raczej chłodno. Kto ma rację?

- Będę to wiedział, jak się spotkam z zespołem. Od mojego ostatniego dyrygowania w operetce minęło już kilka lat. Zmienił się skład orkiestry i część solistów. Powodzenie spektaklu zależy też od tego, kto go realizuje. Reżyser musi czuć muzykę. Trzeba sobie zdawać sprawę, że operetka proponuje lżejszy repertuar, tam trup nie ściele się tak gęsto jak w operze.

Niektórzy uważają, że istnienie łódzkiej operetki to podtrzymywanie przy życiu umierającego. Może wystarczy nam tylko opera czasem grająca operetki?

- O połączeniu obu teatrów mówi się, odkąd przeprowadziłem się do Łodzi, czyli od jakiś 30 lat. Co rusz powraca ten pomysł. Jak na razie jesteśmy drugim co do wielkości miastem w Polsce, ale wiele ludzi wyjeżdża i inne miasta za jakiś czas nas wyprzedzą.

A wtedy?

- Wtedy trzeba będzie się zastanowić. Bardzo łatwo jest rozwiązać instytucję, a stworzyć coś nowego - szalenie trudno. Teatr Wielki ma przed sobą wielkie cele, które może realizować dzięki możliwościom technicznym. Natomiast rolą operetki jest lżejszy repertuar, pozwalający zapomnieć o trudach dnia codziennego. Powinniśmy zrobić wszystko, żeby oba teatry muzyczne funkcjonowały w Łodzi sensownie.

Będzie Pan głównym doradcą Zbigniewa Maciasa co do repertuaru?

- Zbyszek to człowiek szalenie ambitny. Z pewnością sam ma głowę pełną pomysłów i sposobów ich realizacji. Nikomu nigdy nie odmawiam dobrych rad. Tylko nie wiem, czy Zbyszek będzie chciał z nich skorzystać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji