Artykuły

Wizje z telewizji

Nawet jeśli "powody były śmieszne dość i nie warte nawet gry", to efekty bawiły miliony telewidzów. Bo zmarły niedawno Jerzy Gruza niesamowicie przyciągał przed telewizory - pisze Szymon Bojdo w Przewodniku Katolickim.

Wiele momentów w jego życiu było niezwykłych i nadawałoby się na scenariusz filmowy. Choćby sam fakt, że urodził się w 1932 r. i jego dzieciństwo przypadało na czas okupacji i wojny. Gdy wybuchło powstanie warszawskie, miał 12 lat i choć chciał dołączyć do walczących, ze względu na młody wiek i wątłą posturę, nie znalazło się dla niego miejsce w szeregach - odchodzili za to jego kuzyni i znajomi. W wywiadzie dla radiowej Trójki zdradził jednak swoją cechę, która z pewnością pomogła mu budować filmowe światy: zapamiętywał mianowicie obrazy. Mówił na przykład, że pamięta moment śmierci Piłsudskiego - bo zamarło wtedy całe miasto i pogrążyło się w ciszy. Wspominał też "teatr ulicy" warszawskiej jeszcze sprzed czasów wojny oraz podczas niej, gdy na ulicach mieszały się kultury, był gwar, a w czasie działań wojennych wiele sytuacji, z których ledwo można było ujść z życiem.

Czy to zapamiętywanie obrazów zaprowadziło go do łódzkiej filmówki? On sam twierdził, że był to przypadek, że poszedł na egzamin trochę ze względu na znajomych. I znów - nawet ów egzamin mógłby być tematem jednych z jego skeczy. Egzaminator pytał go o kolejne klasyki filmowe, czyje zobaczył i jakie ma o nich zdanie. Gruza odpowiadał kilkakrotnie przecząco, aż wreszcie profesor zapytał go, czy widział ostatnio jakikolwiek film. - "Bitwa o szyny" - odparł kandydat i tym francuskim filmem o działalności ruchu oporu wśród kolejarzy wygrał cały egzamin, bo egzaminator zajmował się tego rodzaju kinem. Ale to nie tak, że do kina nie chodził w ogóle - przed wojną odwiedzał je z matką. Na filmach Charliego Chaplina śmiał się ponoć tak głośno, że kierownik sali wypraszał ich z kina. Teraz jednak sam miał zabrać się za tworzenie filmów, a nauka tego artystycznego rzemiosła odbywała się nie bez problemów, bo Gruza należał do młodzieży tak zwanej bananowej i co chwilę grożono mu wyrzuceniem ze studiów.

ROZRYWKA Z ZACHODU

Gdy już szczęśliwie ukończył filmówkę w 1956 r., miał okazję przez kilka miesięcy przebywać w USA. Tam zobaczył, jak telewizję można robić z rozmachem, lekko, ale też interesująco. Trudność polegała na tym, że choć skończył się już stalinizm, to żaden z komunistów nigdy by się nie zgodził na zakup tzw. formatu telewizyjnego, czyli pomysłu na program z imperialistycznego Zachodu. Zresztą, warunki techniczne do stworzenia nowoczesnego programu były dość siermiężne, dlatego Gruza zastosował po prostu kilka inspiracji. Wraz z Bogumiłem Kobielą (aktorem, którego bardzo lubił i często zapraszał do swoich projektów) i Jackiem Federowiczem stworzyli potem w Telewizji Polskiej nadawany na żywo ze Studenckiego Teatru Satyryków program "Poznajmy się!". Zastosowano w nim pierwszy raz w polskiej telewizji różnego rodzaju tricki telewizyjne, m.in. nagrania z ukrytej kamery, a także skecze i piosenki. Idąc za ciosem, Gruza z Federowiczem tworzyli następnie jeszcze trzy podobne programy, zmieniając raz po raz ich formuły. "Małżeństwo doskonałe" było ni mniej ni więcej tylko rodzajem gry w kalambury (pokazywanie gestami haseł) na wizji, w których udział brały dwie pary i "ten trzeci". Drużyny rywalizowały o nagrody od symbolicznego "Prezesa": Fotel Prezesa, Nalewka Prezesa, Palma Prezesa.

W jednym z odcinków ujawniono, że owym prezesem był ówczesny szef telewizji, który nawet zadzwonił na antenę i strofował prowadzących, że zabrali jego fotel. Był to naturalnie żart twórców, który pokazuje dystans jego scenarzysty - Jerzego Gruzy do otaczającej rzeczywistości. Teleturniej przeplatany był piosenkami i skeczami, a jego dalsze mutacje to "Kariera" i "Runda". Środki komiczne, jak widzimy, były w tych programach proste, ale nie prostackie. I to jest sekret sukcesu tego humoru - widz był często zaskoczony różnymi rozwiązaniami, ale nie był nimi zażenowany.

PODSŁUCHANE I NAGRANE

Napisałem wcześniej, że jedną z cech Gruzy było zapamiętywanie obrazów - po jego śmierci wszyscy wspominają też jeszcze jedną. Potrafił on wychwycić z różnych dialogów, podsłuchanych gdzieś rozmów niezwykle zabawne kwestie. Widać (i słychać!) to w dwóch jego bodaj najbardziej kultowych produkcjach. Powstałą w latach 1965-1966 "Wojnę domową" [na zdjęciu] Gruza stworzył na podstawie felietonów Miry Michałowskiej, publikowanych w "Przekroju" pod tym samym tytułem.

Seria liczy tylko 15 odcinków, ale zapamiętaliśmy z niej bardzo wiele, choćby "Dzień dobry. Czy jest suchy chleb dla konia?", czy wspaniałe przeboje: "Nie bądź taki szybki Bill" Karin Stanek, bądź "Z kim Ci tak będzie źle jak ze mną" Kaliny Jędrusik. Starszy o 10 lat "Czterdziestolatek" to kapitalna rola tytułowa Andrzeja Kopiczyńskiego (na którego Gruza, który był reżyserem i autorem scenariusza serialu, po prostu się uparł!), jego serialowej żony granej przez Annę Seniuk i Ireny Kwiatkowskiej, czyli słynnej kobiety pracującej. "Ja jestem kobieta pracująca, żadnej pracy się nie boję!" - to także weszło do językowego kanonu. A co to jest "łuk Karwowskiego"? Ano bardzo modny wtedy półkolisty otwór nad drzwiami, na które moda przyszła dzięki "Czterdziestolatkowi". Albo przypomnijmy sobie ploteczki żony czterdziestolatka, Magdy w laboratorium: "Rodzina nie rodzina, ale zawsze to obcy w domu". Słowa, jakie pewnie do dziś usłyszymy w rozmowach - odpowiednio skomponowane bawią przez wiele lat.

To tylko niektóre z dzieł, jakie pozostawia po sobie Jerzy Gruza: scenarzysta, reżyser, aktor, dyrektor Teatru Muzycznego w Gdyni. Wiele można by pisać jeszcze o genialnej reżyserii Teatru Telewizji ("Mieszczanin szlachcicem", "Grona gniewu"), filmach fabularnych ("Dzięcioł", "Motylem jestem, czyli romans 40-latka" czy ostatni "Dariusz" (za który w całości zapłacił z własnej kieszeni) i musicalach, które dzięki niemu pojawiły się w Polsce - w Gdyni mogliśmy zobaczyć "Skrzypka na dachu", "Jesus Christ Superstar", "Les Miserables" czy "Człowieka z La Manchy". Odszedł wizjoner telewizji, rozrywki, dobrego humoru.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji