Artykuły

Gdańsk. Andrzej Seweryn w Bibliotece Manhattan

Andrzej Seweryn (ur. 1946) - aktor teatralny i filmowy, reżyser, dyrektor Teatru Polskiego im. Arnolda Szyfmana w Warszawie spotkał się w czwartek, 23 stycznia, z Bibliotece Manhattan we Wrzeszczu z wielbicielami. Pretekstem do rozmowy była książka "Andrzej Seweryn. Ja prowadzę!". Wywiad - rzekę z aktorem przeprowadzili dziennikarze Arkadiusz Bartosiak i Łukasz Klinke.

- Praca nad książką trwała dwa lata - wspominał aktor. - Spotkaliśmy się 55 razy, każde ze spotkań trwało co najmniej cztery godziny, co w sumie daje 220 godzin pracy. A potem straszne napięcie w ostatnich miesiącach przed wydaniem, bo trzeba już zaklepać treść, słowo padnie i już nigdy nie zostanie zmienione. A potem koszmar przy wyborze zdjęć. Mam ich walizki!

Tak dokładną znajomość liczb i faktów ze swojego życia Andrzej Seweryn tłumaczył skrupulatnym prowadzeniem dziennika. Notatki zaczął robić w 1980 roku, gdy wyjechał do Francji.

- Pojechałem na trzy miesiące, a zostałem 33 lata - mówił z uśmiechem. - Pomyślałem wtedy, że ten kalendarzyk mi się przyda: numery telefonów, wspaniałe kobiety, kłótnie na próbie... Potem zrozumiałem, że to się przyda może poważniej. Okazały się bezcenne.

Wielbiciele, choć w głównej mierze wielbicielki - aktor zauważył że statystyki nie kłamią: w 80 procentach na widowni teatrów też zasiadają kobiety - wypełnili szczelnie biblioteczną przestrzeń. Zabrakło krzesełek, część obecnych na stojąco słuchała odpowiedzi na pytania prowadzącej spotkanie Anny Burzyńskiej, ale też wieloma pytaniami z sali.

- Ja się żadnego pytania nie boję, natomiast odpowiedzi zostawiam sobie - żartował aktor.

Rozmowa z czytelnikami okazała się pełną zaskoczeń i wzruszeń rozmową o życiu, zaskakującym losie, pracy, przemijaniu, i oczywiście, o największej pasji - aktorstwie.

Artysta fakt, że miał pięć żon skwitował stwierdzeniem, że to jest porażka, a nie sensacja.

- To jest smutne, to tragedia ludzka - mówił. - Nie z powodu tego, że kobiety w moim życiu były złe. To ja byłem zły, to dowód mojego kalectwa. Na szczęście spotkałem kobietę, z którą się kochamy. Dogadaliśmy, ona ma poczucie humoru, jest wspaniała i dajemy radę.

Z wielką pasją opowiadał o pracy nad filmem "Ostatnia rodzina", 2016 r., w reżyserii Jana P. Matuszyńskiego, w którym wcielił się rolę genialnego i ekscentrycznego malarza Zdzisława Beksińskiego.

- Przy "Beksińskim" zastanawiałem się: po co on nagrywał te taśmy? [od red.: w latach 1987-1997 Beksiński dokumentował kamerą wideo życie rodzinne i proces powstawania swoich obrazów, w ten sposób powstało około 300 godzin materiału wideo]. Pewnie dla potomności. Nie był przecież w stanie tego obejrzeć i przesłuchać. Jest w człowieku pragnienie "dania świadectwa". Nie wiem więcej o Beksińskim, niż państwo. My, aktorzy często nie wiemy kogo gramy - dajemy widzom możliwość odpowiedzi, o czym to jest.

- My jesteśmy wszyscy "niepoznawalni" - tłumaczył Seweryn nieustanne wcielanie się, również w życiowe role. - Po gombrowiczowsku nosimy wobec świata pewne maski. Nie ukrywające, nie fałszywe, to są formy, które pozwalają nam żyć. Podczas tego spotkania też jest gra z mojej strony, ale staram się być najszczerszy.

Twórca zdradził, co wg. niego jest esencją dobrego aktorstwa.

- Trzeba mieć rolę w nogach - tłumaczył. To rada, którą dostawał od największych - opiekuna roku prof. Wyrzykowskiego, Petera Brooka. - W budowaniu roli musi brać udział całe ciało, intelekt i emocje - w równych proporcjach. Stopy i kolana działają na mózg, na głos!

Gość wspominał pracę i życie we Francji, wyjaśniał dlaczego jego zdaniem kino zabije aktorstwo: "bo nie rozwija"; że nigdy nie miał wątpliwości, czy ten zawód jest jego, czy ma sens: "ma, bo mogę rozmawiać z państwem" i że nie ceni rad: "nie graj, ale bądź", bo "aktorstwo jest sztuką udawania". Nie rozumie też pytań: czy miał kiedyś taki czas, aby żyć całkiem swobodnie: "trzeba być zorganizowanym, aby żyć". Zachwycił się również przedstawieniem "Trojanki" Jana Klaty w Teatrze Wybrzeże i znakomitymi rolami aktorek - m.in. Doroty Kolak.

Po spotkaniu, które trwało 1,5 godziny, aby zdobyć autograf wielkiego artysty ustawiła się ogromna kolejka chętnych.

Andrzej Seweryn rozmawiał z czytelnikami w ramach "Spotkań w Manhattanie" - cyklu wydarzeń wokół literatury organizowany przez Wojewódzką i Miejską Bibliotekę Publiczną w Gdańsku wspólnie z GCH Manhattan.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji