Artykuły

Czekanie na arcydzieło

Po półmetku X Międzynarodowego Festiwalu Szekspirowskiego w Gdańsku pisze Agata Kirol w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

Po tygodniowym maratonie teatralnym z Szekspirem można mieć jedynie nadzieję, że arcydzieło teatralne jeszcze się pojawi.

Festiwalowy maraton rozpoczął gdański "Tytus Andronikus", spektakl w reżyserii Moniki Pęcikiewicz. Lejąca się z sufitu sztuczna krew, ruchomy chodniczek, sztuczne odrąbane ręce i głowy, oblepiona krwią Lawinia i inne pomysły teatralne na ukazanie przemocy bez zahamowań miały udowodnić fakt, że Tytus jest ofiarą żądzy władzy. Na temat tego, czy przedstawienie jako całość służyło temu przekazowi, polemizowałabym, ale odkrywczość wykorzystanych metod teatralnych, takich jak relacje postaci na tle muzycznym, robiły wrażenie.

"Otello" niemieckiego teatru Kammerspiele, w skromnej czarno-białej scenografii i z towarzyszeniem ilustracji muzycznej pianisty Jensa Thomasa, udowodnił, że Szekspirowska tragedia nadal obnaża ważną prawdę - jedną z najpoważniejszych wad rodzaju ludzkiego jest zazdrość.

O tym, że miłość zastępuje się fizyczną gimnastyką, opowiadały wpisane w scenariusz Feriduna Zaimoglu i Güntera Senkela plugawe odzywki i wulgarne żarty Jagona (Wolfgang Pregier). Obok inscenizacji w reżyserii Luke'a Percevala, w której mogliśmy zobaczyć teatralnie konsekwentną opowieść o kondycji współczesnego człowieka szukającego miłości, pojawiły się spektakle słabsze. Do nich, niestety, należą tytuły, od których w teatrze można było oczekiwać nie tylko oryginalnych przedsięwzięć estetycznych.

Szekspir w azjatyckim przebraniu

"Sen nocy letniej" [na zdjęciu] Williama Szekspira, to najbarwniejsza z jego komedii. W opowieści o nie zawsze dobrze wykorzystanej sile uczuć, reżyser koreański Jung Ung Jang znalazł jedynie wątek baśniowy. Posłużył mu on do wykorzystania legendy o zabawie koreańskich goblinów Dokkebi i przełożenia "Snu nocy letniej" na zgrabną i ładnie podaną komedię rodem z azjatyckiego folkloru. Teatr, w którym wykorzystane środki wyrazu służą konwencji zabawy, cieszy i może zdobyć zwolenników. To, co mogło się podobać w baśni o Gabi jako Tytanii - mężczyźnie i Dot jako Oberonie-kobiecie, to nie tylko ludowe azjatyckie przebranie, kolorowe kostiumy i makijaże, ale również profesjonalizm tańczących i świetnie opracowana mimika i gestykulacja aktorów. Bawili bliźniacy Duduri zamiast Spodka, ich skomplikowane układy taneczne i akrobacje sprawiały wrażenie profesjonalnego baletu. Poprzedzone działaniami scenicznymi układy ciał w spowolnionym tańcu walczących skłóconych par przypominały japońską mangę czy wschodnie sztuki walki. Fascynował warsztat i przygotowanie koreańskiego zespołu, ale nic poza pięknem azjatyckich elementów nie mogło urozmaicić "Snu nocy letniej" Szekspira.

Lepiej, gdy oszczędniej

"Wieczór Trzech Króli" Narodowego Teatru z Rumunii wyreżyserował Silviu Purcarete. Jego pomysł umieszczenia historii tajemniczej Ilirii w przestrzeni wyznaczonej przez ogrodowe krasnale, poustawiane na oszklonych, ruchomych przepierzeniach, zapowiadał polityczną interpretację Szekspirowskiej farsy. Miała się ona odnosić do komunistycznej przeszłości Rumunii. Ale to raczej pomysły inne niż scenografia stanowiły dobrą stronę pierwszej części rumuńskiego spektaklu. Wątki miłosne, komediowe i tragiczne w konwencji bliskiej kabaretowi rozgrywały się na przestrzeni całej sceny Teatru Muzycznego, gdzie umieszczono także ławki dla widzów. Grze aktorów towarzyszył pianista, co podważało nieco autentyzm fikcji teatralnej. Cerasela Josifescu w roli bogatej hrabianki Oliwii, o którą stara się książę Orsino i która sama rozkocha się w przebranej za Cesaria Violi, całą swą kobiecość i fizyczność oddaje za pomocą różnych pozycji ciała. Rozłożona pod czarną tkaniną wije się na fotelu jak kotka, o swoim uczuciu do Cesaria również opowiada za pomocą ruchu, przemieszczając się po krawędzi lustrzanego przepierzenia. Przebieranki mężczyzn i kobiet są podwojone dzięki kobiecej roli Sebastiana (Julia Lazar) oraz zwielokrotnione przez prześmiewców - Sir Tobiasza i Sir Andrzeja, powtarzających ruchy Oliwii. Zadowalająca w umiarze wybranych środków teatralnych pierwsza część spektaklu, niestety, została naruszona po przerwie. Niepotrzebne były wypowiedzi aktorów wprost do publiczności, przesada karykaturalnych gestów w walce Cesaria z Malwoliem i lejąca się na płóciennym zadaszeniu woda w roli deszczu. Spektakl naruszył jednorodną w pierwszej części konwencję, co przeszkodziło w zamierzanej przez autorów powadze finału.

Po półmetku festiwalu można mieć jedynie nadzieję, że arcydzieło teatralne jeszcze się pojawi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji