Artykuły

Grzebiąc w przeszłości nie strzelajmy do przyszłości

- Tu nikt nie kładzie się spać z myślą o tym, jak zaszkodzić Polsce - mówi "Rzeczpospolitej" Michaił Szwydkoj, doradca prezydenta Rosji ds. zagranicznej współpracy kulturalnej, były minister kultury Rosji.

Pięć lat temu z powodu aneksji Krymu odwołano zaplanowany Rok Polski w Rosji, następnie odwołano Rok Rosji w Polsce. Przed chwilą przemawiał pan w Twierdzy Pietropawłowskiej podczas otwarcia wystawy "Elementarz polskiego designu". Czy to odwilż?

- Myślę, że dzisiaj nie ma uwarunkowań politycznych, by Rok Polski w Rosji czy Rok Rosji w Polsce odbyły się w najbliższym czasie. Mimo to jest mnóstwo wspólnych inicjatyw kulturalnych i edukacyjnych, które nigdy nie zostały przerwane. Może nie miały dużego wsparcia naszych państw, ale są i są widoczne. Łódzka Szkoła Filmowa współpracuje z Rosyjskim Państwowym Instytutem Kinematografii, a Rosyjski Instytut Sztuki Teatralnej współpracuje ze szkołami teatralnymi w Warszawie. Z kolei czołowi polscy reżyserzy w mniejszym lub większym stopniu mieli w ostatnich latach styczność z Teatrem Aleksandryjskim w Petersburgu. W ubiegłym roku wspólnie obchodziliśmy jubileusz Pendereckiego. Mogę wymieniać tak w nieskończoność.

Sugeruje pan, że mimo braku kontaktów bilateralnych współpraca kulturalna kwitnie?

- Obecnie w Petersburgu znajduje się przewodniczący British Council wraz z grupą rektorów najlepszych brytyjskich uczelni wyższych. To o czymś świadczy, zwłaszcza że mamy obecnie bardzo kiepskie relacje z Wielką Brytanią. Życie się toczy dalej i polityka nie jest najważniejszym elementem funkcjonowania człowieka. Nie chciałbym się zwracać do narodu polskiego, bo nie mam do tego prawa. To moja prywatna opinia. Musimy wspólnie przejść bardzo delikatną datę dla naszych państw. Mam na myśli 75. rocznicę zakończenia II wojny światowej. Powinniśmy szukać punktów zaczepienia ku zbliżeniu naszych poglądów. Powinniśmy przejść tę rocznicę, nie rozpalając emocji, ale znajdując kompromis. Największym osiągnięciem upływającego 75-lecia jest dla nas Rosjan to, że pogodziliśmy się z Niemcami, a stworzony model współpracy bardzo cenimy i szanujemy. Mimo że dzisiaj mamy odmienne poglądy na niektóre sprawy, wychodzimy z założenia, że nasze relacje mimo dwóch ciężkich wojen pozostają przyjazne i partnerskie. Powinniśmy więc znaleźć podobną formułę pogodzenia się z Polską. To bardzo ważne, ale pan pewnie powie, że to była powojenna okupacja.

Wolałbym jednak pana zapytać o to, jak się zaczęła II wojna

światowa we wrześniu 1939 roku.

- Uważam, że współczesna Rosja i współczesna Polska nieco się różnią od państw, które były w 1939 roku. Mógłbym też przypomnieć o polsko-niemieckim układzie, podpisanym w 1934 roku, albo o tym, jak Polska zachowała się wobec Czech w 1938 roku. Jeżeli zaczniemy przenosić tę dyskusję z płaszczyzny akademickiej do politycznej, nic dobrego z tego nie wyniknie.

Niełatwo będzie znaleźć formułę ku pojednaniu. Rosja interpretuje tamte wydarzenia w zupełnie odmienny sposób.

- Mimo to formułę da się znaleźć. Przypomnijmy, co się działo w 1945 roku, gdy Polska zyskała zachodnie terytoria kraju. Gdyby w znanym nam miejscu i przez znanych ludzi nie zapadła odpowiednia decyzja, te terytoria nie powróciłyby nigdy.

Ma pan na myśli Józefa Stalina i konferencję jałtańską?

- Nie tylko Stalina. Nie można mówić, że to na Stalinie spoczywa odpowiedzialność za powojenną historię świata. Odpowiadają za to również prezydent Roosevelt i premier Churchill, dogadywali się między sobą i rozmawiali o Europie. To, co otrzymała Polska po wojnie, to chyba też jest istotne? Przecież po wojnie Polska musiała się pogodzić z Czechami, też był problem. Mówię całkiem odpowiedzialnie. Jeżeli mówimy o naszych relacjach, to grzebiąc się w przeszłości, nie strzelajmy do naszej przyszłości. Razem z Niemcami pisaliśmy podręczniki szkolne dotyczące historii XX wieku, mieliśmy nawet wspólnych autorów. Wiem, że polscy historycy też są otwarci i gotowi do dialogu. Nasze kraje nie leżą daleko od siebie.

Dobrze pan zna klimat polityczny w Rosji. Co się myśli o Polsce? Narracja rządowych mediów nie jest zbyt przyjazna wobec Warszawy.

- Niepokoi nas temat pomników radzieckich i podejścia Polski do powojennej historii, która ukazywana jest jako okupacja.

Chce pan powiedzieć, że Polska Rzeczpospolita Ludowa była samodzielnym państwem?

- Nie było w Polsce rosyjskiego gauleitera. PRL miała wszystkie oznaki państwa niepodległego, była przecież w ONZ. To nie to samo co okupacja, to zupełnie różne rzeczy. Życie kulturalne w Polsce było wtedy zupełnie inne niż w Związku Radzieckim. Może nie było wolne, ale różniło się od reszty państw Układu Warszawskiego.

Powinniśmy otwierać tak zwane tematy zakazane i ruszać dalej.

- Rosjanie nie mają antypolskich nastrojów. Powiem może trochę niepoprawnie, ale mamy wiele innych problemów. Tu nikt nie kładzie się spać z myślą, jak naszkodzić Polsce. Nikt też nie zastanawia się nad tym, jak utrudnić Polsce życie. Zapewniam pana.

Nie wybiera się pan do Polski, aby otworzyć np. rosyjską wystawę w Warszawie?

- Wszystko zależy od woli politycznej polskich władz. Gdyby była ku temu okazja, czemu nie, jestem całkowicie otwarty. ***

Rozmowa została przeprowadzona w Petersburgu 13 listopada podczas otwarcia wystawy "Elementarz polskiego designu"

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji