Artykuły

Lepiej być nie może: Czterdziestolatek

W środowiskach zbliżonych do teatralnych przez lata różni panowie i panie udawali starszych, niż są w rzeczywistości. Pożądanym tonem był ton, że jeden z drugą wszystko już wiedzieli, widzieli i nie z takim chlebem kopulowali u Grotowskiego - pisze Paweł Demirski w swoim nowym felietonie w dwutygodniku.com

Cześć. Mam na imię Paweł. Jestem dramatopisarzem. I lubię mieć różne rzeczy na piśmie. Rok temu otrzymałem na piśmie diagnozę, że choruję na depresję lękową, i od razu zrobiło mi się jakoś raźniej. W lipcu tego roku z kolei dostałem kwity na dorosłość. Skończyłem czterdzieści lat. I choć wiele osób twierdzi, że czterdziestka to nowa trzydziestka, to zrobiło mi się raźniej jeszcze bardziej. Postanowiłem być dorosły. Co prawda nie mam w swoim pokoleniu i otoczeniu za dużo ludzi dorosłych i nie bardzo wiem, jak się teraz dorośli zachowują.

W środowiskach zbliżonych do teatralnych była przez lata - nie wiem, jak to nazwać - maniera, może moda, może stylówka? W każdym razie udawali różni panowie i panie starszych, niż są w rzeczywistości. Kłopot taki, że nie pozowali na dorosłych, tylko do razu na starych. Pożądanym tonem był ton, który wszystko już wiedział, widział i nie z takim chlebem kopulował u Grotowskiego. Było to zagranie sprytne, ale przeraźliwie nudne. Podczepiali się pod czyjeś dorosłości i raźnie chcieli przejść na wcześniejszą emeryturę. Tym bardziej że stanowisko emerytów było i jest wolne, a przynajmniej jeżeli chodzi o emerytury artystyczne.

Moi starsi o kilka pokoleń koledzy artyści cały czas są w grze. Zwłaszcza jeżeli chodzi o grę o stanowiska np. dyrektorów teatrów. Zamiast bawić wnuki, a w razie niemienia wnuków przeprowadzać różne - bo ja wiem? - teatralne lekcje, warsztaty, a może zwyczajnie cieszyć się jesienią, cały czas z pewnym niedowierzaniem patrzą na młodszych od siebie, że ci młodsi w ogóle myślą o jakichś instytucjach. Jeżeli się teraz, czytelniku, krzywisz miną typu "bez przesady", to pomyśl lepiej, jaka jest średnia wieku w polskiej polityce. W polskim teatrze, jeżeli chodzi o szefów, dyrektorów etc., jest starzej. Moi rówieśnicy cały czas raczej się dobrze zapowiadają i jeszcze wiele (he) przed nimi. BTW - czy wyobrażacie sobie, że w obecnej sytuacji absolwent reżyserii, tuż po studiach zostaje dyrektorem stołecznego teatru?

W roku przed czterdziestką oglądałem w celach szkoleniowych "Czterdziestolatka". Raz, że piszę serial obyczajowy; dwa, że wiadomo -chciałem popatrzeć na dorosłych. Inżynier Karwowski chyba by się z nas śmiał, tak jak my z niego. My śmiejemy się, że już jedną nogą w grobie, że nic go już nie czeka. On z nas, że ciągle myślimy o sobie jako o dobrze zapowiadających się, a przed nami tyle jeszcze może się wydarzyć; że żyjemy w wiecznej obietnicy i wiecznej nadziei na nie wiadomo do końca co. Dość powiedzieć, że nas samych na razie śmieszą zusowskie przepowiednie emerytury.

Moja przyjaciółka A., osoba mądra, wspaniała i w kwiecie wieku, zawsze chciała mieć tzw. świąteczną zastawę. Taką, która stoi sobie za szybką w mieszkaniu i czeka na poważne okazje typu święta. Ze złotą obwódką. Kiedy nadarzyła się okazja, żeby taką ze złotą obwódką kupić za dobre pieniądze - przyjaciółka rozpadła się na setki wątpliwości i właściwie jej się odechciało. Dopiero kiedy padło pytanie: "ale to kiedy ja mam sobie kupić taką zastawę?", wątpliwości może nie znikły, ale straciły na powadze. Właśnie wobec tego dość złowieszczo brzmiącego pytania - jak nie teraz, to kiedy?

Czytelnik typu histerycznie lewicowego może powiedzieć: PRZYNAJMNIEJ miała pieniądze na zastawę. Miała, no bo kiedy mieć pieniądze jak nie właśnie w kwiecie wieku. Karwowscy mieli zastawę, własne mieszkanie, samochód i stabilną sytuację zawodową. My miejmy przynajmniej zastawę, czy co tam kto chce sobie kupić.

Zgadzam się ze stwierdzeniem, że "dzieciństwo jest straszne, bo jest się niskim i nie ma się własnych pieniędzy". Może więc chodzi o pieniądze? Dużo ludzi - mam to na piśmie - życzyło mi pieniędzy. Więc jest to jakiś temat. Zarabiam w kulturze, z budżetowych pieniędzy - więc temat jest trochę niepopularny. Mam wrażenie, że wiele osób w kulturze przeprasza w ogóle, że zarabia. Trochę jak politycy partii Razem, którzy chcą sobie obciąć pensje, jeżeli dostaną się do Sejmu. Z jednej strony cały czas mówimy o pieniądzach na kulturę, z drugiej - tematy zarobków i kto ile gdzie wziął, są przemilczane albo są wspaniałym źródłem nienawiści. Ja powoli z teatralnych wód odpływam na wody telewizyjne, więc nie bardzo wiem, na czym finansowo stoję, bo w sumie nie wiem, ile można na pisaniu scenariuszy zarobić. Niestabilność to raczej nie jest dorosłość. A brednie o elastyczności i elastyczności proszę sobie schować i nimi nie powiewać.

Może więc nazwisko? Może marka, za przeproszeniem, artysty? Dorobek? Może status, który pamiętamy jeszcze z PRL-u? Nope - kiedy jadę taksówką i kierowca zagaduje mnie, czym się zajmuję, z reguły plotę jakieś brednie, że jestem architektem czy kimś takim, byle nie musieć mówić, że zarabiam, pisząc do teatru (architektem, bo studiowałem architekturę przez rok i mam pretensje do znawstwa). Naprawdę nie uważam, że tzw. kontakty z tzw. ludem odbywa się w taksówce i nie prowadzę tam socjologicznych badań terenowych. A nie chce mi się słuchać narracji, że po pierwsze, czemu nie jest śmiesznie w teatrze - co mam wtedy odpowiedzieć a u mnie i Moniki to jest śmiesznie? A po drugie, że teraz to nie ma takich aktorów, autorów i amantów, i akwalungów, i w ogóle nie ma nic. Boże broń porównać żyjących autorów do już nieżyjących. Powiedzieć, że dajmy na to, Łona pisze jak Tuwim, a Pablopavo jest czasem bardziej liryczny od Broniewskiego? Basta. Takich rzeczy się nie mówi ani o tekściarzach, ani o pisarzach, ani w ogóle. Jak z Mrożka, kurwa, panowie, jak z Mrożka. Wchodząc na teatralne czy filmowe rewiry, to już zakaz zupełny. Gdzie im, nam do mistrzów - takie szlagworty są, same sobie smętnie nad nami kiwają i my kiwamy głowami.

Podobnie jak będziemy kiwać głowami nad paskami emerytur z ZUS-u, o ile w ogóle będzie jakiś ZUS. Myślę, że śmierci naszego pokolenia będą straszne i strasznie śmieszne jednocześnie. Dorosłość to nie wiem, kiedy jest - ale jak na razie starość będzie wtedy, kiedy będziemy znowu niscy i znowu nie będziemy mieć własnych pieniędzy.

**

PAWEŁ DEMIRSKI

Dramatopisarz. Urodził się w 1979 r. Z reżyserką Moniką Strzępką, z którą tworzy artystyczny i życiowy duet, w 2010 roku został laureatem Paszportu "Polityki". Wspólnie zrealizowali również serial telewizyjny "Artyści" a także założyli zespół muzyczny Czerwone Świnie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji