Artykuły

Piszę więc nie czytam

- Najfajniej pisze Dorota Masłowska. Chciałbym wystawić jej ostatni dramat. Do tej pory pracowałem na własnych tekstach, ale teraz odczuwam potrzebę, żeby zrobić cudzy - dramaturg i reżyser PRZEMYSłAW WOJCIESZEK opowiada o sobie.

Literatura

Sam piszę, więc nie czytam powieści, bo nie chcę, żeby wpłynęły na moje teksty. Za to namiętnie przeglądam gazety i błogi. Wcześniej czytałem wszystko, co wpadło mi w ręce. Z dziecięcą otwartością wchłaniałem literaturę skandynawską, niemiecką i francuską. Jednak ogólniak przeszedłem bez obowiązkowych lektur. Wszystko przez to, że pisałem wiersze. Z perspektywy czasu wydają się koszmarne, ale dzięki nim nauczycielka zwolniła mnie z zaliczania klasówek. Na szczęście potem zacząłem nadrabiać zaległości lekturowe na własną rękę. Z przyjemnością połykałem nawet Nałkowską i Żeromskiego. Ostatnio wybierałem raczej młodą polską literaturę. Oczywiście te wszystkie "dzieci" piszą podobnie, wałkują relacje dziewczęco-chłopięce i temat pierwszej kawalerki. Ale nie można udawać, że takiej literatury nie ma. Najfajniej pisze Dorota Masłowska. Chciałbym wystawić jej ostatni dramat. Do tej pory pracowałem na własnych tekstach, ale teraz odczuwam potrzebę, żeby zrobić cudzy. Dobrze jest się oderwać od swojego widzenia świata i wejść w czyjąś skórę. Jeśli jednak nie uda się z żadnym współczesnym tekstem, pewnie zrobię Szekspira.

Miejsce

Mieszkam we Wrocławiu. To miasto szybko się rozwija i wciąż nosi ślady niemieckiego porządku, który bardzo mi odpowiada. Wychowałem się na ziemiach zachodnich, czyli terenach dawnych Niemiec i ten krajobraz mam głęboko pod skórą. Może dlatego wolę Berlin niż Warszawę. W Berlinie czuję się jak w domu. W Warszawie czasem pracuję, ale przeprowadzka nie wchodzi w grę. Głównie ze względów kulturowych. Poza Warszawą są trochę gorsze pieniądze i słabsze publicity, ale za to mam szansę na spotkania z ludźmi, którzy się nigdzie nie śpieszą. To, co robię, mogę tam robić porządniej. Poza tym dobrze jest mieć miejsce, które pozwala na dystans i przyjęcie pozycji obserwatora.

Teatr

Do teatru zacząłem chodzić dopiero, kiedy skończyłem 30 lat. Okazało się, że to coś nowego, świeżego i ekscytującego. Wciąż robię filmy, ale raczej nie rozstanę się ze swoją nową pasją. Teatr to spotkanie z aktorem, na które w kinie nigdy nie ma czasu. W teatrze jesteś tylko ty, aktor i tekst. To wystarczy, aby opowiedzieć dowolną historię. Nie potrzeba niczego więcej.

Praca

Zasuwam, bo mnie to kręci. Co więcej, jak nie pracuję, jestem nieszczęśliwy. Co mi innego zostaje? Za 30 lat pewnie się przekręcę, a mam tyle historii do opowiedzenia, że nie ma innej możliwości, jak siedzenie i ich spisywanie. Zresztą lubię ten job. Żyję z tego i sprawia mi to wielką frajdę.

Muzyka

Zdecydowanie więcej słucham niż czytam, a do tego jestem uzależniony od analogowego dźwięku. Najczęściej wybieram eksperymentalny rock. Czego słuchałem wczoraj? Son Volt "Straightaways" i płyty Elliotta Smitha "Eitheror". Elliott nie żyje od dwóch lat, ale jego głos jest tak sugestywny, że wydaje się, jakby on sam stał przede mną. Ale w teatrze nie używam gotowej muzyki. We wrześniu w Legnicy wystawiam sztukę "Osobisty Jezus", do której muzykę napisze zespół Pustki.

Ja filmy oglądam tylko w kinie. Nie kolekcjonuję DVD. Zbierać można coś, co żyje, tak jak książki, które mają swój zapach, żółkną, starzeją się. Plastikowe płyty to śmieci. Jak chcę coś obejrzeć, to idę do znajomych. Nie mam kina domowego, wydaje mi się to skrajnie wieśniackie. A dlaczego sam jestem filmowcem? To wzięło się z pragnienia, które odczuwa większość nastolatków. W pewnym wieku po prostu trzeba znaleźć dla siebie jakąś rolę. Można być nauczycielem, lekarzem, sklepikarzem, aleja szukałem rzeczy bardziej ambitnych, chciałem zostać artystą. Stanęło na kinie, bo jest ono dostępne dla każdego. Nie wystawiają go w galeriach, można je sobie wypożyczyć na każdym osiedlu. Zdawałem do szkoły filmowej. Nie przyjęli mnie, a ja nie miałem zamiaru czekać na kolejne egzaminy. Pomyślałem, że najlepszą drogą, żeby zaistnieć w filmie, jest pisanie. Nie trzeba na to żadnych nakładów. Wystarczy kupić papier i ołówek. Napisałem więc pierwszy scenariusz i okazało się, że jest dobry. Sprzedałem go, a na jego podstawie powstał film "Poniedziałek". W ogóle mi się nie podobał. Nie miałem wyjścia. Następny scenariusz zrealizowałem sam.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji