Artykuły

Pożegnanie

Sztuka i życie - to dziedziny, które pozostają w szczególnej relacji: wykluczają się, a zarazem łączą je nici najróżnorodniejszych związków. Teatr ma w tym względzie wyjątkowe możliwości. Zwłaszcza jedna jest godna pozazdroszczenia - to możność włączenia własnych spraw, własnej osoby w bieg zdarzeń scenicznych. Jest to prawo i przywilej ludzi teatru.

Jeśli więc w najnowszej pozycji wrocławskiego Teatru Muzycznego w musicalu pt. "Błękitny zamek", w pewnym momencie na scenie pojawia się Barbara Kostrzewska, jako Burmistrzowa, i śpiewa wzruszającą piosenkę o mieście, w Którym przeżyła wiele lat, które pokochała i które teraz żegna, każdy wie i wierzy, że jest to jej osobiste, prawdziwe wyznanie. I choć fragment ten posiada najwyraźniej luźny związek z fabułą spektaklu, nikt nie ma za złe tego "nadużycia". Przeciwnie, jest to bodaj najbardziej wzruszający i pamiętny moment całego przedstawienia- i takim pozostanie - przez sam występ wielkiej artystki (który już dziś sam w sobie jest rzadkim ewenementem), jak i z uwagi na fakt zakończenia jej długoletniego dyrektorowania w Dolnośląskiej Operetce, przemianowanej później na Teatr Muzyczny (o czym z pewnością wypadnie jeszcze napisać osobno).

Natomiast całkiem inną sprawą jest ocena artystyczna tego najnowszego polskiego musicalu, w jego pozaokazjonalnych wymiarach. Otóż można mieć doń różne zastrzeżenia, do jego kompozycji, do samych tekstów. Nie rozstrzygam: czy z winy autorek libretta - przerzucającego bohaterów dość niefrasobliwie między melodramatem a farsą, czy też z winy realizatorów, zwłaszcza reżysera, H. Kubiaka, który w takie; właśnie skali ustawia wykonawców. W każdym razie niekiedy mają artyści niełatwe zadanie. "Ofiarami" padają przede wszystkim postacie głównych bohaterów - czytelne w intencjach, lecz nie przekonywające psychologicznie. I trudno byłoby nawet wybierać między pierwszą czy drugą obsadą między dysponującymi znanymi walorami i nie schodzącymi poniżej swych możliwości B. Pyrkosz i K. Wawrzyniak-Kubiak oraz J. Krobickim (na nowo pozyskanym) i M. Ogorzelcem - co w tym wypadku nie może być poczytane za komplement dla żadnego z nich.

A może w tej dramaturgicznej stronie przedstawienia ma jakiś udział również muzyka - podążająca skrupulatnie za słowem i fabułą? Przyznać jej wszakże trzeba, że sama w sobie jest jednym z najbardziej urzekających elementów "Błękitnego zamku", pełna ujmujących melodii i zręcznych pomysłów instrumentalnych, a przy tym dobrze przygotowana i z widoczną ochotą wykonywana przez orkiestrę pod dyr. M. Oraczewskiej.

Tak więc są i pozytywy. Jest ich więcej. Wszyscy wykonawcy - gdy są ustawieni w konwencji bardziej sobie właściwej, świetnie ucharakteryzowani - dobrze zabawiają publiczność. Na czoło wysuwają się dobrze znani - Z. Skorek i H. Teichert, B. Urbańska, K. Hrehorowiez, E. Kamberska, A. Szeska, K. Buszkiewicz, ale zwracają uwagę też inni - B. Iwanicka, J. Garbińska, J. Krynicka, J. Szostakowski, A. Legutko. Drugim głównym obok muzyki atutem "Błękitnego zamku" jest jednak choreografia H. Rutkowskiego (z najlepszą w tych partiach scenografią J. Napiórkowskiego) - bardzo poetycka, nastrojowa, innym razem zmysłowa bądź porywająca rubasznym wigorem. Cały balet spisuje się nieźle, a uhonorowany specjalną sceną B. Śliwiński, który podczas swego pobytu w Hiszpanii zrobił olbrzymie postępy, jest tutaj prawdziwym objawieniem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji