Artykuły

Rafał Królikowski: Zawsze szukam roli, która będzie dla mnie wyzwaniem

- Odejście z teatru zmobilizowało mnie do większej zawodowej aktywności, szukania samemu nowych artystycznych wyzwań - mówi aktor Rafał Królikowski.

Rafał Królikowski to jeden z najpopularniejszych polskich aktorów, który swoją karierę aktorską zaczynał na deskach jednego z najlepszych teatrów w Warszawie. W wyjątkowym wywiadzie, aktor opowiedział m.in. o pracy w teatrze, swoich zawodowych autorytetach i relacji z bratem Pawłem.

Jak Pan wspomina czasy Szkoły Teatralnej?

- Bardzo miło. Dwa lata temu spotkaliśmy się z okazji 30 lecia rozpoczęcia studiów. To było bardzo miłe spotkanie. Kilku z moich kolegów i koleżanek z roku odeszło od zawodu. Kolega został psychoterapeutą, koleżanka zajmuję się nieruchomościami, inny kolega wyjechał zagranicę i nie mamy z nim kontaktu. Takie bywają losy absolwentów wydziału ze szkoły teatralnej, którzy w szkole są nafaszerowaniami marzeniami o wielkiej scenie i wspaniałych rolach. Rzeczywistość potem te marzenia niestety weryfikuję. Ale wiedza i doświadczenie jakie tam zdobyliśmy przydaję się potem w życiu.

Przez 15 lat był Pan aktorem Teatru Powszechnego w Warszawie, jednej z najlepszych scen w Polsce. Czego się Pan nauczył podczas pobytu w tym teatrze?

- Praca w Teatrze Powszechnym to była dla mnie największa szkoła nauki zawodu. To, co dziś umiem i wiem, zdobyłem podczas pracy w tym teatrze. Dużo nauczyłem się współpracując z Władysławem Kowalskim, który nie tylko grał w Powszechnym, ale także wyreżyserował tu m.in. spektakle: "Kaleka z Inischmaan", "Czwarta siostra" i "Po deszczu". Miałem przyjemność zagrać we wszystkich tych trzech przedstawieniach. Praca z takimi reżyserami, jak: Piotr Cieplak, Agnieszka Glińska czy Anna Augustynowicz, także mnie bardzo dużo nauczyły. Będąc w teatrze, młody aktor nabywa scenicznej ogłady, uczy się rzemiosła, styka się z autentyczną widownią, sceną. Te nasze wyobrażenia jak chcemy zagrać konfrontują się z widzami, krytykami, partnerami scenicznymi, z którymi musimy znaleźć wspólny język na scenie. Na scenie spotykam się z uznanymi aktorami z wieloletnim doświadczeniem. Każdy z nich ma swój sposób na rolę, swoją wizję. Chyba że wizja reżysera jest tak mocna, że umie on porwać aktora do swojego świata.

Miał Pan poczucie, będąc w Teatrze Powszechnym, że jest Pan wielkim szczęściarzem, bo gra Pan w jednym z najlepszych teatrów w Polsce, w którym na jednej scenie można zobaczyć m.in.: Krystynę Jandę, Janusza Gajosa, Franciszka Pieczkę, Kazimierza Kaczora czy Zbigniewa Zapasiewicza?

- Mówiło się wtedy o Teatrze Powszechnym, że to jeden z najciekawszych zespołów teatralnych w Polsce, z bogatą przeszłością. Kiedy zacząłem pracę w tym teatrze miałem wrażenie, że ciągle żyjemy legendą Zygmunta Hübnera (dyrektor artystyczny Teatru Powszechnego w latach 1974-77, dyrektor naczelny i artystyczny od 1977 r. do śmierci w 1989 r. - przyp. red.), którego już nie było z nami.

Do teatru w 1992 roku przyjmował mnie nowy dyrektor, Pan Krzysztof Rudziński, a potem przyszedł taki fantastyczny moment, gdzie my, młodzi aktorzy mogliśmy zaistnieć, zagrać u ciekawych reżyserów i brać udział w różnorodnych stylistycznie spektaklach.

W 2007 roku odszedł Pan z Teatru Powszechnego. Z perspektywy czasu nie żałuję Pan tej decyzji?

- Nie żałuję. Nie była to dla mnie łatwa decyzja. Wiązała się przecież z lękiem, co dalej? Odejście z teatru zmobilizowało mnie do większej zawodowej aktywności, szukania samemu nowych artystycznych wyzwań. Nie miałem już nad sobą kierownika artystycznego, który odgórnie "narzuci" mi jakąś rolę, znajdzie reżysera i tekst, który warto wystawić. Rzuciłem się na "wolny rynek", w którym musiałem się odnaleźć jako aktor. I jednocześnie pamiętać o tym, że mam rodzinę, którą muszę zabezpieczyć finansowo.

Nie ma Pan ochoty z powrotem wrócić do etatu w teatrze?

- Chciałbym pracować z wieloma twórcami. A praca na etacie w teatrze to najczęściej zamykanie się w jednym zespole, jednej stylistyce. Etat w teatrze, to nie jest już dla mnie.

Ma Pan na swoim koncie ciekawą rolę. Będąc w Powszechnym w 1994 roku zagrał Pan Kena w bajce dla dzieci "Wszyscy kochamy Barbie".

- Moje dzieciństwo nie było związane z Kenem. Grając ten spektakl z Justyną Sieńczyło i Beatą Ścibakówną, świetnie się bawiliśmy. Sztukę napisał polski autor Jerzy Niemczuk. W spektaklu Barbie i Ken skonfrontowani byli z małą dziewczynką, która była ich przeciwieństwem. W sztuce pokazano konfrontację świata konsumpcjonizmu, blichtru z autentycznością, prawdą i szczerością.

W którym momencie poczuł Pan popularność?

- Do tego określenia podchodzę z rezerwą. Miałem świadomość, że jestem zauważony już po debiucie filmowym "Pierścionek z orłem w koronie" w reż. Andrzeja Wajdy.

Cztery najważniejsze osoby, jakie pan spotkał w swoim zawodowym życiu?

- Władysław Kowalski, Andrzej Wajda, Piotr Cieplak, u którego zagrałem m.in. w "Wesołych kumoszkach z Windsoru" i "Królu Learze" oraz Anna Augustynowicz, z którą pracowałem przy spektaklu "Powrót na pustynię".

Pana brat Paweł Królikowski również jest aktorem. Doradzacie sobie w zawodowych sprawach?

- Czasem tak. Poszliśmy trochę innymi zawodowymi ścieżkami. Ja byłem na etacie w teatrze repertuarowym. Paweł od początku był "wolnym strzelcem", bez etatu. Przez wiele lat robił program Tv we Wrocławiu "Truskawkowe studio", gdzie był scenarzystą, producentem. A ja w tym czasie małymi krokami budowałem swój świat teatralny w takim tradycyjnym pojęciu. Paweł do zawodu aktora wrócił grając w filmie i teatrze.

W jakich najbardziej lubi Pan grać spektaklach? Klasyce czy spektaklach muzycznych, a może bardziej lub Pan grać w komediach?

- Staram się nie nudzić jedną formą. Zawsze szukam roli, która będzie dla mnie wyzwaniem. Ostatnio zagrałem w spektaklach muzycznych: "Nowy Jork. Prohibicja" w Teatrze Muzycznym Roma i "Piękna Lucynda" w Teatrze 6.piętro, bo byłem ciekawy pracy w takim przedstawieniu.

Najtrudniejszą rzecz jaka musiał Pan zrobić dla roli?

- Zrobienie irokeza do roli Wacława Milczka w "Zemście" w reż. Andrzeja Wajdy. Kiedy wchodziłem do przedszkola odebrać swojego syna z irokezem na głowie, to czułem zawstydzenie. To było 17 lat temu. Dziś widok ojca z taką fryzurą pewnie nie wzbudził by zdziwienia (śmiech).

***

RAFAŁ KRÓLIKOWSKI - Absolwent PWST w Warszawie. Aktor filmowy i

Zaraz po szkole zadebiutował rolą Marcina w filmie Andrzeja Wajdy "Pierścionek z orłem w koronie". W latach 1992 - 2007 związany z warszawskim Teatrem Powszechnym, gdzie występował w spektaklach Agnieszki Glińskiej, Krystyny Jandy, Władysława Kowalskiego czy Piotra Cieplaka. Współpracował z wieloma stołecznymi scenami: Teatrem Polskim, Sceną Prezentację, Teatrem Polonia, Teatrem Muzycznym Roma. Obecnie możemy aktora oglądać m.in. w spektaklach: "Piękna Lucynda" w Teatrze 6. piętro i "Ludzie inteligentni" w Teatrze Imka.

Ma na swoim koncie wiele niezapomnianych kreacji w takich filmach, jak: "Zemsta", "Dzieje Mistrza Twardowskiego", "Nigdy w życiu!", "Lejdis" czy "Pół serio" oraz serialach: "Hotel 52", "Teraz albo nigdy!", "Usta, Usta" czy "M jak miłość".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji