Artykuły

Pomagać mimo wszystko

Ktoś lubi rybki, iny zbiera znaczki, a mnie zostało dane co innego... Moja pasja to pomoc drugiemu człowiekowi - mówi ANNA DYMNA

ANNA DYMNA

"KTO? ZNAKOMITA AKTORKA TEATRALNA i FILMOWA.

Absolwentka Wyższej Szkoły Teatralne) w Krakowie. Współautorka programu telewizyjnego Spotkajmy się. Szefuje Fundacji Mimo wszystko.

Na Deskach teatru wystąpiła m-in. w Nocy listopadowej, Warszawiance, Wiśniowym sadzie, Czarodziejskiej górze, Mistrzu i Małgorzacie, Zemście. Serca telewidzów podbiła rotą Klarysy w serialu Janosik. Popularność przyniosła jej gra m. in. w Nie ma mocnych, Kochaj albo rzuć, Trędowatej, Znachorze, Królowej Bonie, Epitafium dla Barbary Radziwiłłówny, Tylko strach, Śmierć jak kromka chleba, Pestka, Duże zwierzę, Wiedźmin. Laureatka wielu nagród teatralnych i filmowych.

Ostatnio zaangażowana w pomoc niepełnosprawnym, za co otrzymała Medal Brata Alberta. Order Uśmiechu przyznały jej dzieci za działalność charytatywną.

Organizuje salony poezji w Teatrze im. Słowackiego. Na jej zawołanie przyjeżdżają największe aktorskie gwiazdy: Teresa Budzisz-Krzyżanowska, Andrzej Seweryn, Jan Englert, Gustaw Holoubek, by czytać publiczności wiersze.

Prowadzi w telewizyjnej Dwójce rozmowy z niepełnosprawnymi w programie Spotkajmy się. Założyła Fundację Mimo wszystko.

Co lubi?

Kocha rodzinę, wszystkich ludzi, teatr, swoje dwa koty.

- Na co dzień obcuje Pani z wielkimi cierpieniami ludzkimi, chorobami, tragediami. Jak Pani to wytrzymuje?

Po każdym programie Spotkajmy się ja prawie nie żyję... Nie śpię, nie mogę sobie znaleźć miejsca, płaczę. A za trzy dni jestem mocniejsza. Kiedyś rozmawiałam z panią Jolą, która od dziecka jest przykuta do wózka, traci władzę we wszystkich kończynach. Ma w sobie coś pięknego i czystego, zawsze uśmiechnięta. Zadałam jej pytanie, do którego mnie zresztą prowokowała: Pani Jolu, jak pani tak z dystansem patrzy na siebie, co pani myśli o sensie swojego życia? Zachowałam się jak potwór, ale czułam, że ona czekała na to pytanie. Ona się na mnie promiennie popatrzyła i odpowiedziała: Ja mam strasznie ważne życie i jestem bardzo potrzebna. Bo jeśli ktoś patrzy na mnie, to sobie uzmysławia, jaki jest szczęśliwy. Wiele. razy zastanawiałam się nad sensem cierpienia. Po co ono jest. Ludzie chorzy, cierpiący przetrzymują jakieś najważniejsze wartości. Uzmysławiają zdrowym osobom, jacy są szczęśliwi.

- Założyła Pani Fundację Mimo wszystko, prowadzi w Dwójce program Spotkajmy się. Tak bardzo zaangażowała się Pani w sprawy niepełnosprawnych. A co z aktorstwem?

Kocham mój teatr, to jest mój drugi dom, ale teraz mam lekki kryzys. Teraz jestem tam mniej potrzebna. Oczywiście, jeśli komuś się jeszcze przydam, będę grała, jestem na każde zawołanie. Ktoś mnie zapytał, czy nie boję się, że obecna Dymna przesłoni tę wcześniejszą. Co to ma jedno do drugiego? Każda rzecz ma swój czas. Kiedy grałam w filmie, nie udzielałam się w teatrze. Jak miałam intensywny sezon w teatrze, to nie grałam w filmie. Jak urodziłam dziecko, to je wychowywałam, jak miałam wypadek, to sobie poleżałam w szpitalu. Przecież to się wszystko uzupełnia, a nie przesłania jedno drugiego. Nie mam czasu na rozpamiętywanie przeszłości. A propozycje grania w jakichś głupich serialach odrzucam, bo mi szkoda czasu.

- Ale grając w nich czy reklamach można by zarobić pieniądze, żeby móc pomagać niepełnosprawnym.

Nie, nie tak, nie w ten sposób. Jeśli dostaję propozycje zagrania w czymś, co uwłacza godności ludzkiej, to odmawiam. Na początku bardzo grzecznie, pytając, czy mnie widział kiedykolwiek w czymś podobnym. Że przepraszam, ale ja nie potrafiłabym się w takim gatunku poruszać. Na drugi dzień dzwoni producent i proponuje drugie tyle. To ja dziękuję po raz drugi i odpowiadam, że nie jestem k...., która bierze dwa razy więcej za brzydki numerek. Nie potępiam grania w tego typu sitcomach, ale uważam, że na coś trzeba się zdecydować. Ja chyba nie jestem na to gotowa.mNie można robić czegoś wbrew sobie, nawet dla dużych pieniędzy. A spot rekla-mowy nagrałam z moimi niepełnosprawnymi. Z lotu ptaka sfilmowaliśmy ten teren nad morzem. I teraz wszystkie pieniądze pozyskane przez fundację będą szły na budowę ośrodka.

- Jak rodzina odnosi się do Pani działalnoki?

Syn żartuje: Matka uważaj, bo ci skrzydła wyrastają. Czasami z mężem się kłócimy, że nie mamy czasu dla siebie. On jest także człowiekiem bardzo zajętym i zabieganym. Ale rodzina jest podporą, z niej czerpiemy energię-

- Pani pyta swoich rozmówców o szczęście, czy Pani jest szczęśliwa?

A jak wyglądam? (śmiech). Są ludzie, którzy wciąż są nieszczęśliwi, ponieważ tylko tą stroną swojego życia się zajmują. Na przykładzie mojego życia można by napisać bardzo nieszczęśliwy scenariusz. Moja filozofia szczęścia polega na tym, że jak ja się budzę rano i widzę, że pada deszcz, to nie mówię: o Jezu, znowu pada, tylko - super, nie będzie trzeba kwiatków podlewać. Jak praży słońce, to myślę - fajnie wszystko będzie dojrzewało. Od narzekania tracimy siłę. Jak się czuję trochę nieszczęśliwa, jadę do moich niepełnosprawnych w Radwanowicach i od razu czuję się szczęśliwa, jak nikt na świecie.

- Mówi się, że miarą ucywilizowania społeczeństwa jest jego stosunek do ludzi starszych, chorych, poszkodowanych przez los. jak się to ma do naszego społeczeństwa?

Przyszły dziwne czasy. Zapomina się, że człowiek jest najważniejszy. Ludzie się od siebie oddalają. Są osamotnieni. Ale wciąż jest w nas chęć czynienia dobra, tylko czasami zapominamy, jak to robić... albo jesteśmy zbyt leniwi czy zrażeni. Zapominamy, że czasami wystarczy zwykły uśmiech czy miłe słowo.

Brakuje u nas kampanii uświadamiającej, że człowiek bez nóg, niewidomy czy ograniczony umysłowo to jest człowiek i trzeba go normalnie traktować.

- Dlatego postanowiła Pani przypomnieć o podstawowych wartościach.

Bo taka jestem. Byłam tak wychowywana, szczególnie przez mamę,, że najważniejszy jest drugi człowiek. Pracując z niepełnosprawnymi, przebywając z nimi, zorientowałam się, że to ich świat jest zdrowy, a nasz przeżywa kryzys. Ci ludzie mają w sobie coś niesamowicie pięknego, ich uczucia są krystalicznie czyste.

- Mówi się, że ludziom pokrzywdzonym przez los trzeba pomagać mądrze. Co to znaczy?

Takie pomaganie, że się ktoś wzruszy i da komuś 10 czy 50 zł to jest maleńka kropelka w morzu potrzeb. Ile razy tak działałam, zawsze dostawałam za to w twarz. Jak dałam 10 zł, za chwilę poproszono o 20 zł, później zażądano 50 zł i tak dalej. Jesteśmy wciągani w taką maszynkę i łatwo z dobroczyńcy stać się wrogiem. Poza tym trzeba uważać, do jakiej się puszki wrzuca, bo ich zawartość czasami ląduje w kieszeni oszustów.

- Pani postanowiła działać systemowo i założyła fundację.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji