Artykuły

Redbad Klynstra-Komarnicki: Mam ten problem, że mówię głośno to, co myślę

- Środowisko artystyczne tkwi w stanie wojennym, w uścisku terroru światopoglądowego. Nie można w Polsce uprawiać niezależnego teatru, zachowując własne poglądy - mówi aktor Redbad Klynstra-Komarnicki w rozmowie z Grzegorzem Wszołkiem w Gazecie Polskiej.

Jest Pan przeciwnikiem środowisk LGBT?

- Nie jestem wrogiem środowisk LGBT. Po prostu uważam, że polski ruch LGBT jest najgłupszy na świecie.

Dlaczego?

- Nie dość, że normalni homoseksualiści i lesbijki odcinają się od ideologów LGBT, to jeszcze ten ruch osiąga efekt wręcz przeciwny do zamierzonego. Żądają akceptacji społecznej dla siebie i dodatkowych praw, ale cały czas obrażają przedstawicieli grup, od których oczekują akceptacji.

Zasugerował Pan podobno, że pedofilia ma związek z homoseksualizmem. Jako przykład podał Pan legalizację partii pedofilów w Holandii.

- Właśnie o to chodzi, że pedofil to nie homo czy hetero, tylko pedofil. "Gwiazdy WP" w tytule zmanipulowanego artykułu "Pedofile z LGBT czekają na swój moment" sugerują, że to moje słowa, a to kłamstwo, którego do tej pory nie sprostowano. A moje pytanie jest zaproszeniem do jasnego odcięcia się od pedofilii. Pytam publicznie i nie otrzymuję odpowiedzi, poza jednym posłem partii Zielonych. W "Studiu Polska" odciął się wyraźnie od pedofilii i jednocześnie stwierdził publicznie, że jestem poszkodowany w tej sprawie. W efekcie po publikacji portalu parę podmiotów wycofało się ze współpracy ze mną, bowiem uznano mój wpis o pedofilii za homofobiczny. To jest próba cenzury, zastraszenia mnie.

Rzeczywiście, stracił Pan pracę za wyrażenie poglądu - nawet jeśli kontrowersyjnego, to jednak dopuszczalnego w debacie publicznej.

- Nawet nie poglądu, tylko przez zadanie pytania, które w normalnej sytuacji chętnie by ktoś wykorzystał, żeby doprecyzować swoje stanowisko. Tak, do tego dojdą zapewne kolejne straty. Niestety, nie mogę ujawnić wszystkich produkcji, w których mi "podziękowano" za współpracę, ponieważ muszę poczekać na konsultacje z prawnikami. To zbyt poważna sprawa, obejmująca zakres prawa pracy i prawa autorskiego. Mogę powiedzieć, że na razie chodzi o dwie produkcje. Jedną z nich jest serial "Król" w Canal+, oparty na powieści Szczepana Twardocha. Otrzymałem SMS-a od agentki, że z powodu wpisu na Twitterze producent wycofuje się z propozycji zagrania przeze mnie w "Królu". Tymczasem w rozmowie z WP produkcja jako powód podała względy artystyczne. To kłamstwo! Moja była już agentka dysponuje dowodem w postaci e-maila zawierającego powody zerwania współpracy. Nie dość, że skłamali, to jeszcze bezwzględnie deprecjonują artystę.

Magazyn "Vogue" nazywa Redbada Klynstrę-Komarnickiego "aktorem wyklętym". W artykule branżowym czytamy: "Aktor chyba poczuł, że przyszedł czas na karierę w ramach opanowującej Polskę brunatnej nawały. Zaczął od zadawania pytań. Jego pomówienia dorównują perfidią homiliom Jędraszewskiego". Mike Urbaniak naśmiewa się też z Pana obaw po projekcji filmu "Smoleńsk".

- Przecież przedstawiłem dowód na swoje stwierdzenie, jak np. wspomniany SMS. A o moje problemy z pracą należy pytać agentkę. Tego autor tekstu w "Vogue" oczywiście nie zrobił. Urbaniak to człowiek znany jako pan od plotek, nikt, kto stroni od tego poziomu, go nie poważa. Poprzez pomawianie i ośmieszanie ludzi zbija gdzieś na boku swój kapitalik. Jedyne źródło jego informacji to "Gwiazdy WP", czyli portalu, który włożył mi w usta to, czego nie powiedziałem o pedofilii. Ma do mnie telefon, mógł zadzwonić, zapytać o szczegóły, ale wolał podlinkować na swoim profilu w mediach społecznościowych zmanipulowany artykuł ze szmatławca. W dodatku rozpętał medialny kocioł, który uderza w moją rodzinę.

Widać gołym okiem, że środowisko aktorskie jest podzielone, również politycznie. Jak odnaleźć się w przestrzeni, w której na ogół wypada wyśmiewać pewne konserwatywne symbole? A może to niesprawiedliwa ocena sytuacji i mamy do czynienia tylko z grupką bardzo znanych artystów, prezentujących usilnie własne stanowiska w kwestiach ideologicznych?

- To pokazuje systemowy problem, a przecież teatry nie reprezentują poglądów większości społeczeństwa. Jest taki zamordyzm w tym środowisku, taki terror światopoglądowy, że osoby, które mają inne zdanie i są mądre, po prostu nie mówią, co myślą, a już na pewno nie publicznie. Jeżeli wyniki wyborów są takie jak w 2015 roku, a preferencje partyjne są zbieżne z sondażami, to przecież niemożliwe, by poglądy w środowisku aktorskim tak bardzo różniły się od poglądów reszty społeczeństwa. Mam ten problem, że mówię głośno to, co myślę, a tego nie powinno się czynić, bo wówczas spotyka człowieka ostracyzm. Środowisko artystyczne tkwi w stanie wojennym, w uścisku terroru światopoglądowego. Jeżeli chcesz pracować, unikasz mówienia, to proste. Od garstki wpływowych osób zależy, czy ktoś będzie miał dostęp do sceny. Nie można w Polsce uprawiać niezależnego teatru, zachowując w dodatku własne poglądy. Różnicę względem sytuacji w Polsce doskonale obrazuje przykład Holandii, gdzie każda nieformalna grupa profesjonalnych twórców teatralnych może otrzymać pieniądze, wynająć scenę i zrobić autorski spektakl. U nas należy najpierw przekonać górę, czyli dyrektora teatru. Mam przekonanie, że opinia publiczna nie dostaje wystarczającego i dogłębnego obrazu sytuacji w szeroko pojętej kulturze. To jest jedyny obszar nietknięty jakąkolwiek reformą, który tkwi mentalnie w strukturach z poprzedniej epoki. Kultura jest, niestety, idealnym miejscem dla ludzi o poglądach właściwych dla PRL.

Jak zatem zreformować kulturę? Co Pan proponuje?

- Mogę mówić o teatrze, bo na nim znam się najlepiej. Powinien powstać narodowy fundusz teatralny, na wzór kinowego PISF. To jedyna instytucja kulturalna, która w Polsce, jak na nasze warunki, działa prawidłowo od samego początku. Istnieją różne komisje i można wybrać odpowiednią, bliższą światopoglądowo reżyserowi. Eksperci badają poziom merytoryczny, a nie ideologiczny. Teatr potrzebuje odpowiednika PISF. Nawet Krystyna Janda bez pomocy państwa nie jest w stanie funkcjonować. Brakuje systemowej infrastruktury, która pozwoli na pluralizm i zdynamizowanie życia teatralnego.

Gdzie widzowie mogą Pana zobaczyć jesienią?

- W tej chwili naprawdę nie wiem, mamy przerwę. Niestety, sytuacja wygląda tak, że widzowie nie zobaczą mnie w spektaklu, w którym miałem grać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji