Artykuły

Kordian umarł, narodził się Jan

Inscenizacją "Pierwszego dnia wolności" zainaugurował swoją działalność mowy teatr warszawski - Teatr na Woli. O spektaklu tym pisaliśmy już w "Próbach" (WM 7/76). Reżyser Tadeusz Łomnicki główne role powierzył studentom PWST. W roli Jana wystąpił KRZYSZTOF KOŁBASIUK, student ostatniego roku stołecznej szkoły teatralnej. Z Krzysztofem rozmawiamy o jego pracy nad rolą Jana.

- Przestrzeń całego pokolenia dzieli Cię od sytuacji Jana, od jego doświadczeń i powrotu do wolności. Czy Jan stał się dla Ciebie bliski, w jaki sposób starałeś się zrozumieć jego racje?

Krzysztof KOŁBASIUK - Trudno mi mówić o Janie wyłącznie z mojego punktu widzenia. Starałem się jak najlepiej zrealizować wskazania reżyserskie Tadeusza Łomnickiego. Nie ukrywam, że praca nad rolą Jana była dla mnie trudna co najmniej z dwu powodów: po pierwsze ów brak osobistych doświadczeń z pierwszych dni wolności, o czym wspomniałeś, po drugie zaś niedostatki warsztatowe. Reżyser i koledzy pomagali mi przeniknąć atmosferę tamtych dni, o których pisał Kruczkowski. Zanim przystąpiłem do pracy, przeczytałem możliwie wszystko, co narosło w ciągu lat wokół "Pierwszego dnia wolności".

- Właśnie: od prapremiery upłynęło kilkanaście lat. Czy nie powstał pewien dystans historyczny wobec konfliktów zarysowanych przez Kruczkowskiego? Czy jest to dla Ciebie nadal sztuka współczesna?

KK - Kruczkowskiego dzielił także dystans kilkunastoletni od atmosfery wyzwolenia. Pisząc tę sztukę rzucał wyzwanie współczesnym. Było to wydarzenie ideowo-artystyczne o kapitalnym znaczeniu: Kruczkowski praktycznie udowadniał, jakie szanse rysują się przed teatrem socjalistycznym.

- Był to więc argument artystyczny w dyskusji ideowej.

KK - I to argument ważący. Mimo że i dzisiaj wielu ludzi uważa "Pierwszy dzień wolności" za utwór niedobry, sądzę, iż jest to najpełniej napisany na scenę dramat Kruczkowskiego. Bardzo konsekwentny, choć może zewnętrznie retoryczny, ale dyskusja bohaterów stanowi punkt wyjścia do konfrontacji postaw wokół centralnego - pytania o sens wolności. "Pierwszy dzień wolności" był swoistą repliką na Sartrowskich "Więźniów z Altony". Bohater dramatu Sartre'a ginie śmiercią samobójczą, Jan zmierza ku życiu. Sartre wyraża apologię postawy biernej, Kruczkowski wskazuje na inny wybór: działanie. Egzystencjalizm konfrontuje się ze światopoglądem materialistycznym. Jan musi dokonać korekty idealistycznych poglądów, musi uwzględnić obiektywną sytuację historyczną, której kontekstu nie można pomijać.

- Powiada się, że Jan jest potomkiem wielkiego rodu polskich bohaterów romantycznych. Jak to rozumiesz?

KK - W prostej formule: Kordian umarł, narodził się Jan. Bohater Kruczkowskiego czuje cały ciężar moralnych konsekwencji swych wyborów. Nie jest człowiekiem, który sobie wymyślił, że nie powinno być zła, ale człowiekiem, który tak naprawdę czuje. Tragedia Jana polega na konieczności odpowiedzi na pytanie: czy istnieje absolutna wolność i absolutna sprawiedliwość? A jeśli tak, to za jaką cenę? Czy sprawiedliwość trzeba okupywać śmiercią drugiego człowieka? Pamiętamy, jak odpowiada Peters z "Niemców" na pytanie profesora Sonnenbrucha o cenę poświęcenia jednego człowieka dla drugiego człowieka. "Pierwszy dzień wolności" jest kontynuacją tego pytania. Dlatego czyn finalny, strzał Jana, ma wymiar tragiczny i zarazem uniwersalny. W żadnym wypadku nie można określać "Pierwszego dnia wolności" mianem sztuki historycznej. Jeśli przyjęłoby się taką interpretację sceniczną, to inscenizacja taka musiałaby być sprowadzona do roli obrazka z lat minionych. Uniwersalność dramatu polega właśnie na tragiczności wyboru: życie staje się ceną wolności i sprawiedliwości. Jan zrozumie warunki historyczne. Mówiąc o "Pierwszym dniu wolności" trudno ograniczać się jedynie do postaci Jana i jego tragedii. Kruczkowski ukazał całą panoramę postaw wobec wolności. Wszyscy bohaterowie dramatu w swoisty, odmienny sposób konfrontują swoje wyobrażenia o wolności z rzeczywistością. W naszej inscenizacji skalę tragiczni uzyskał także Anzelm, kreacja Tadeusza Łomnickiego, który w tradycji teatralnej sprowadzany bywał do rzędu "złych ludzi". Łomnicki stworzył postać, której racji nie możemy akceptować, ale jesteśmy w stanie je pojąć.

- Czy w postaci Jana pozostała jakaś strona tajemna, której nie mogłeś rozwikłać?

KK - Może nie tyle tajemna, co wychylona ku przyszłości. Najciekawszą zagadką postaci jest czas, o którym już Kruczkowski nie mówi, a więc pytanie: kim będzie Jan po strzale? To już właściwie temat na inny dramat, ale zarazem pytanie, którego nie da się pominąć.

Rozmawiał TOMASZ MIŁKOWSKI

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji