Artykuły

Dominika Ostałowska: Robię to, co lubię

- Zawsze byłam zainteresowana psychologią, psychoterapią, nauką o człowieku, jego słabościach i zaletach. Próbując zrozumieć siebie, dowiadywałam się czegoś o ludziach i mogłam tę wiedzę wykorzystywać w pracy - mówi Dominika Ostałowska, aktorka teatralna, telewizyjna i filmowa.

Absolwentka Akademii Teatralnej w Warszawie. 25 lat jest na scenie i w filmie. Na swoim koncie ma m.in. Nagrodę im. Zelwerowicza od miesięcznika "Teatr", Nagrodę im. Łomnickiego od senatu PWST, Feliksa Warszawskiego, Grand Prix za spektakl "Norymberga" i dwukrotnie Orła. Córka aktora Ryszarda Ostałowskiego i dziennikarki Ireny Ostałowskiej. Grała w warszawskich teatrach Powszechnym i Ateneum, obecnie w Teatrze Studio. Znana z ról filmowych ("Łagodna", "Historie miłosne", "Wojaczek" "Daleko od okna") i z kilkunastu ról w Teatrze TVP. Teraz oglądamy ją w serialach "M jak miłość", "Przyjaciółki", "Echo serca".

Wczoraj grała pani w premierze "Romea i Julii" w reżyserii Michała Zadary w Teatrze Studio. Jak wypadł ten stary dramat w konfrontacji ze współczesną publicznością?

- Mam nadzieję, że nowa wersja dramatu Szekspira powinna się spotkać z dobrym odbiorem młodzieży, bo z myślą o niej ten spektakl został zrealizowany. Jego reżyser chciał zapewne przekazać, że bezmyślność, kłótliwość i skłonność do zwady nie mijają wraz z kolejnymi pokoleniami. Inscenizacja jest dość niekonwencjonalna i pewnie znajdą się krytyczne głosy. Jednak premiera miała przyjazne przyjęcie, liczymy więc, że będzie miała młodzieżową widownię.

Jak czuje się pani w odważnej wizji reżysera?

- Reżyser chciał, żeby przedstawienie było ascetyczne i powstawało na próbach, a nie bazowało wyłącznie na tym, co wcześniej wymyślił. Przyznał, że był to eksperyment, także dla niego.

Jaką rolę powierzył pani?

- Gram opiekunkę Julii.

Od kiedy jest pani w Teatrze Studio?

- Od 2012 roku. Debiutowałam w sztuce "Jak zostałam wiedźmą" w reżyserii Agnieszki Glińskiej.

Pani jako wiedźma?

- Nie, ja grałam dziewczynkę, którą chciała zjeść wiedźma. W tej roli wystąpiła Kinga Preis. To bajka napisana przez Dorotę Masłowską. Bardzo piękne przedstawienie, które już, niestety, zeszło z afisza.

Jakże mało wiemy o pani licznych rolach teatralnych, bo popularność przyniósł pani serial "M jak miłość". Podobno aktorką chciała pani zostać już jako trzylatka?

- Tak było, ale od kiedy stałam się osobą bardziej świadomą, podtrzymałam ten wybór i udało mi się zrealizować

Nie czuję się zaszufladkowana mój plan (śmiech). Dzisiaj cieszę się, że było mnie stać na taką konsekwencję.

Jaką rolę odegrał fakt, że jest pani córką aktora?

- Prawdopodobnie miało to jakieś znaczenie. Zawód aktora był jednym z pierwszych, jakie poznałam. Drugim była profesja mojej mamy, która była dziennikarką, sekretarzem redakcji "Filipinki". Pracowała też w "Twoim Stylu", pisała słuchowiska radiowe. Miała niezwykłą umiejętność pięknego pisania o najprostszych rzeczach.

Powiedziała pani, że z natury jest osobą nieśmiałą, co w zawodzie aktorki jest dużą przeszkodą...

- Nie uważam, że nieśmiałość jest przeszkodą. To raczej stereotyp, że aktor musi być otwarty, pewny siebie, łatwo nawiązujący kontakty itd.

W tzw. terenie gra pani w sztuce "Gąska" w reżyserii Dariusza Taraszkiewicza. Wcześniej była "Cudowna terapia" tego samego reżysera i rola opresyjnej żony. Do jakiego stopnia obie postaci są inne niż pani?

- W "Cudownej terapii" gram Joannę Dorek, która jest osobą dość apodyktyczną, a ja taka chyba nie jestem. Nie należę też do osób kłótliwych. Ale na pewno Joanna ma kilka takich cech, które, niestety, od czasu do czasu odzywają się też we mnie. Zabawne jest również to, że w "Gąsce" moja postać zdaje się być także dość władczą bohaterką. Lubi podporządkować sobie wszystkich w domu i w pracy. Ma bardzo silny charakter, ale okazuje się, że są sytuacje, w których zdolna jest do dużych ustępstw, choć można się zastanawiać, czy jest to przemiana, czy tylko kolejny sposób na osiągnięcie swojego celu. Barwna i kolorowa postać z trudnym charakterem. Było to dla mnie ogromnie trudne wyzwanie.

Aktorstwo pozwala pani pracować nad sobą i swoim charakterem?

- Zawsze byłam zainteresowana psychologią, psychoterapią, nauką o człowieku, jego słabościach i zaletach. Próbując zrozumieć siebie, dowiadywałam się czegoś o ludziach i mogłam tę wiedzę wykorzystywać w pracy.

Sądzi pani, że ten proces będzie trwał całe życie?

- Mam nadzieję (śmiech).

Problemy z tarczycą to już przeszłość?

- Nigdy nie mówiłam, że mam problemy z tarczycą. To tabloidy mnie zdiagnozowały.

A z sercem?

- Kiedy już wypowiadałam się na temat zdrowia, to tylko po to, żeby ludzie się badali i najzwyczajniej dbali o siebie. Generalnie jednak staram się zainteresować swoją pracą, a nie stanem zdrowia.

Tempo pani życia nadal jest takie szybkie?

- Czasami, rzeczywiście, jest za szybkie. Wszyscy ulegamy zawrotnemu tempu życia i staramy się je od czasu do czasu zwolnić. Tylko że nie zawsze jesteśmy panami swojego czasu.

Co na to wszystko syn, że często nie ma pani w domu?

- Hubert ma siedemnaście lat. Teraz znosi to już dużo lepiej niż kiedyś, dlatego mogę sobie pozwolić na wyjazdy z przedstawieniami po całej Polsce. Ponieważ nie wyjeżdżam na dłużej niż trzy dni, jest w stanie to znieść i cieszy się, kiedy wracam. Potrafi zorganizować sobie czas i coraz częściej przebywa w gronie rówieśników. To naturalny proces dorastania. Oboje go przechodzimy, przynajmniej na razie, mało burzliwie i mam nadzieję, że będzie tak dalej.

Hubert chce być aktorem?

- Zdecydowanie tak.

Grał już w filmach i serialach?

- Kiedy miał dziesięć lat, zagrał w serialu "M jak miłość", potem był w "Na Wspólnej", teraz gra w "Pierwszej miłości". Marzy mu się rola filmowa.

Jak wygląda pani porozumienie na planie "M jak miłość" z serialowym synem Łukaszem, którego znakomicie gra Jakub Józefowicz?

- Współpracuje nam się bardzo dobrze, zrozumieliśmy się dość szybko. Kuba jest zdyscyplinowanym, sympatycznym, dowcipnym i rozumnym młodym człowiekiem.

Jakub, mimo że nie ukończył studiów aktorskich, czuje się przed kamerą wyjątkowo swobodnie. Sądzi pani, że w dużym stopniu decydują tu geny odziedziczone po ojcu Januszu Józefowiczu?

- Na pewno. Widać to po tym, jak zachowuje się przed kamerą. Także sposób poruszania się, mówienia, mimika bardzo przypominają jego tatę, po którym odziedziczył zapewne nie tylko zewnętrzne podobieństwo, ale i cechy charakteru.

Widziała go pani na scenie Teatru Buffo?

- Jeszcze nie, ale mam go wkrótce zobaczyć w "Metrze".

Pani życie osobiste od lat jest tematem plotek, wywołuje sensacje. Czy czuje się pani osaczona takim zainteresowaniem?

- Przyznam, że śmieszy mnie to zainteresowanie moją prywatnością. Ponieważ nie dostarczam zbyt wiele materiału tabloidom, próbują stworzyć taki mój wizerunek, który jest mi zupełnie obcy. I dość zaskakujący, przynajmniej dla mnie.

Potwierdza pani opinię, że rola Marty Mostowiak zaszufladkowała panią na długie lata i pozbawiła innych ciekawych propozycji?

- Tego nie wiem, ale nie czuję się zaszufladkowana. Może dlatego, że przez te wszystkie lata jestem na etacie w teatrach i gram bardzo dużo postaci. Może takie odczucia mają ci, którzy oglądają tylko serial i myślą, że nic więcej w życiu nie zrobiłam. Ale to nie jest już mój problem.

Postanowiła pani zdecydować się na terapię, ale nie od razu trafiła na odpowiedniego terapeutę. Czy w końcu go pani znalazła?

- Znalazłam. Uważam, że każdy powinien chodzić na terapię, bo w ten sposób może poznać i zrozumieć siebie, a tego nam wszystkim brakuje. Kiedy w internecie przeczytałam: "Dominika Ostałowska przyznała się do zaburzeń psychicznych", pomyślałam, że albo ktoś nie umie czytać, albo jest na tyle ograniczony, że wydaje mu się, że terapia musi wiązać się z zaburzeniami psychicznymi. Albo po prostu jest cyniczny. Tymczasem zależało mi, żeby ludzie nie obawiali się pójść do psychoterapeuty po poradę.

Zamieniłaby pani zawód aktora na inny?

- Mogę zmienić zawód, ale nie muszę, bo lubię robić to, co robię. Mój zawód jest wciąż moją pasją i daje mi poczucie szczęścia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji