Artykuły

Miłosne cierpienia Charlotty von Stein

Moja dusza jest najściślej zrośnięta z Twoją, po co bawić się w słowa" - pisał w 1781 roku Goethe do Charlotty von Stein. -"Wiesz, żem jest z Tobą nierozerwalnie spojony, że ani góry, ani morza nie rozdzielą mnie z Tobą. Chciałbym, aby istniała przysięga lub sakrament, które także widzialnie i prawnie oddałyby mnie Tobie na własność".

Matka dzieciom

Ta płomienna korespondencja jest jedynym świadectwem dziesięcioletniego związku, jaki łączył poetę z żoną wielkiego koniuszego księcia Weimaru, dwórką księżnej Amalii. I to ona posłużyła za kanwę "Rozmowy w domu państwa Stein o nieobecnym panu von Goethe".

Jednak tematem dramatu Petera Hacksa jest nie tyle romans, a przynajmniej nie jest najważniejszy. Akcja dramatu rozpoczyna się tuż po rozstaniu. Goethe wyjechał, Charlotta zostaje sama. W ciągu jednego dnia z pozycji partnerki (mniejsza o charakter tego partnerstwa) genialnego poety, prezydenta izby finansów, zostaje zdegradowana do pierwotnego statusu społecznego. Charlotta von Stein nie jest już nikim szczególnym - matką siedmiorga dzieci, jedną z wielu dam weimarskiego dworu, wreszcie porzuconą kochanką. Nią przede wszystkim.

Monolog do butów

Monolog pani Stein w przedstawieniu Augustyniaka ma jednocześnie charakter mowy obrończej, co ekspiacji. Wydaje się, że Charlotta wygłasza go do męża, ale akurat ta postać na scenie się nie pojawia. Widzimy tylko siodło i parę butów do jazdy konnej. Niegdysiejsza metresa Goethego to zaprzecza, to przyznaje się do swojej małżeńskiej wiarołomności. Nie wiadomo, czy rzeczywiście mówi do męża, czy też bardziej głośno rozważa to, co chciałaby mu powiedzieć. Przede wszystkim jednak, i to jest najciekawsze w inscenizacyjnym pomyśle, pani Stein mówi do nas, do publiczności. Widownia zakomponowana "en rond" czyni z jej buduaru rodzaj areny. I na niej Charlotta - Teresa Budzisz-Krzyżanowska - przedstawia swoją wersję związku z Goethem. Najpierw oskarża i obarcza winą. Potem sentymentalnie wspomina. Wreszcie opłakuje i tęskni. Te wszystkie emocje, zmieszane razem, czynią z postaci Stein fascynujący materiał teatralny.

Sprzeczne emocje

Łatwo tu o banał: Charlotta Stein jako porzucona i samotna świetnie nadaje się na bohaterkę rodem z telenoweli. Z drugiej zaś strony: jako kobieta światła, o szerokich horyzontach myślowych, mogłaby stać się ikoną feminizmu. Tymczasem rola Budzisz-Krzyżanowskiej jest daleka od takich prostych rozwiązań. Jej Stein jest pełna sprzecznych emocji: szaleje z rozpaczy, jest pełna nienawiści i miłości zarazem. Ta pozorna niekonsekwencja stanowi największa zaletę roli. Budzisz-Krzyżanowska broni Stein jako człowieka, równocześnie piętnując całą śmieszność jej postawy: rozhisteryzowanej princessy o zbyt wybujałym "ego". Komizm i tragizm przeplatają się w tej postaci w niespotykanie zgrabny sposób. Teresa Budzisz-Krzyżanowska po raz kolejny udowodniła, że jest aktorką wielkiego formatu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji