Artykuły

Stąd do Moniuszki

Stęskniłam się za Warszawą. Wiosna, jak to wiosna, upłynęła zabiegana na wspaniałych, krakowskich festiwalach. Wpadałam do domu tylko czasem. Aż tu wracam i zderzam się z Moniuszką - pisze Magdalena Miśka-Jackowska w miesięczniku Kraków.

Bo wiedzieć, że Dworzec Centralny nosi teraz jego imię, to jedno. A zobaczyć wielką tablicę przy wejściu, to drugie. W maju minęło 200 lat od urodzin jednego z najważniejszych dla Polski kompozytorów. W czerwcu na dobre rozkręcają się poświęcone mu wydarzenia i koncerty. Największym chyba sukcesem tego jubileuszowego roku byłoby pokazanie go w innym świetle. Stanisław Moniuszko wydaje się być dla masowej publiczności potwornie posągowy. Założę się, że w życiu by do czegoś takiego nie dopuścił.

Ważny niczym święto narodowe. Szaleńczo zakochany nie tylko w swojej żonie, ale i w Polsce, którą przerzucał na pięciolinię dosłownie i w przenośni. Ba, nawet wymsknęło mu się kiedyś, że "nic nowego nie tworzy".

Nasza duma narodowa. Kompozytor przez duże K. Przeciętnie zorientowany w kulturze Polak wymieni kilka jego dzieł. Naprawdę. "Halkę", "Straszny dwór" i "Prząśniczkę". Zbadano to nawet na dużej grupie. Kompletnie nic nie wiemy o człowieku. A człowiek, jak to człowiek, był z niego interesujący. Choć nieco prowokacyjnie. Nie dał się zapędzić do pracy urzędnika, na wszelkie złośliwości - bo po co szlachcicowi pisanie muzyki - odpowiadał cierpliwie i bez awantur. Całe życie zakochany w swojej żonie, której muzykalności wiele zawdzięcza, bo to ona była jego pierwszym słuchaczem. I to naprawdę nie jest nudne, biorąc pod uwagę, że wiecznie nie mieli pieniędzy właśnie dlatego, że Stanisław wybrał muzykę. Tu, jak widać, nic się w świecie sztuki nie zmieniło.

Dobry, skromny gość. Bez wielkiej charyzmy, bez spektakularnego talentu. Nawet spekulacje, że pisał "ku pokrzepieniu serc", nie są do końca prawdziwe. Pisał za to z serca. Ciężko promuje się go na świecie, choć zwracają na niego uwagę muzyczne znakomitości, z radością go grając i śpiewając. Ważny niczym święto narodowe. Szaleńczo zakochany nie tylko w swojej żonie, ale i w Polsce, którą przerzucał na pięciolinię dosłownie i w przenośni. Ba, nawet wymsknęło mu się kiedyś, że "nic nowego nie tworzy". Może rzeczywiście jest w tych mazurach, pieśniach i komediach (!) po prostu zamknięta nasza codzienność? Ze szczyptą marzeń, których treść zmieniła się przez lata, ale sens pozostał taki sam.

Moniuszkę przekazują dalej kobiety. Zauważyłam to u znakomitych popularyzatorek pieśni, między innymi u Katarzyny Oleś-Blachy, cenionej śpiewaczki i pedagog, związanej z Operą Krakowską. Ale i u Włodka Pawlika, laureata Grammy, fantastycznego pianisty i kompozytora, a nade wszystko wrażliwego jazzmana. Muzyki Moniuszki słuchał od dziecka dzięki mamie, solistce, której czasem akompaniował. Żona artysty, Jolanta, też straciła dla Moniuszki głowę w jak najlepszym tych słów znaczeniu, jej wielkim marzeniem jest nagranie wszystkich pieśni kompozytora. Jest ich blisko... 300! Nikt tego dotąd nie zrobił.

Włodek Pawlik wydał niedawno doskonałą płytę z Moniuszką na jazzowo. Jeśli ktokolwiek wzdryga się na myśl o słuchaniu "Prząśniczki", niech sięgnie po nią natychmiast. Tak nowoczesnej, świeżej i szalonej płyty dawno nie było. Jest mocno uzależniająca, tria Pawlika po prostu nie da się wyłączyć, a "Aria z kurantem" pokazuje wielką siłę melodii. Napisałabym, że nie poznamy, że... to Moniuszko, ale nie chcę być złośliwa.

Stanisław Moniuszko jako patron Dworca Centralnego podoba mi się ogromnie. Nie tylko jako symbol naszej kultury, ale po prostu jako człowiek, który ciągle był w podróży! Mamy w krakowskiej redakcji radia popiersie, łudząco podobne do Moniuszki, ale i Kościuszki. Pieszczotliwie mówimy o nim więc "Mościuszko" i przystrajamy z wielu okazji. Dziś, zawiązując mu pod brodą czerwoną, urodzinową wstążkę, życzę sobie, aby więcej się o jego muzyce i nim samym mówiło prostym językiem. W końcu jego największym pragnieniem było być zrozumianym w każdym domu. Nasze XXI-wieczne domy to chyba jego największe wyzwanie.

***

Magdalena Miśka-Jackowska - kierowca z programem artystycznym. Od 2005 roku w zespole radia RMF Classic, autorka wielu programów poświęconych sztuce filmowej. Jako konferansjer związana z licznymi wydarzeniami kulturalnymi w całym kraju. Fanka muzyki filmowej i Krakowa, od pewnego czasu w Warszawie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji