Artykuły

Ktoś, kto dobrze gra

- Zgłaszają się do mnie różne panie ze scenariuszami, ale potem się nie odzywają, bo albo brakuje im funduszy, albo miejsca na ich wystawienie - mówi warszawska aktorka ALINA JANOWSKA.

Wybitna polska aktorka teatralna, estradowa i filmowa, którą od ośmiu lat podziwiamy w "Złotopolskich", chociaż o dziwo Eleonory Gabriel ostatnio w serialu jest coraz mniej.

Teresa Gałczyńska: - Dlaczego tak mało jest ostatnio Pani na scenie i w "Złotopolskich"?

Alina Janowska: - Zgłaszają się do mnie różne panie ze scenariuszami, ale potem się nie odzywają, bo albo brakuje im funduszy, albo miejsca na ich wystawienie. A propos serialu - to pytanie powinnaś skierować do pana Jana Purzyckiego, scenarzysty! Chciałabym mieć większe znaczenie - jako postać - dla tego serialu, ale może za mało się staram, (śmiech)

- Może scenarzysta przeczyta ten wywiad i chwyci za pióro?

- Pamiętam, jak ze śp. Hanią Bielicką byłyśmy zaproszone na odnowioną projekcję taśmy "Zakazanych piosenek". Hania przyszła pierwsza, siedziała już na widowni, kiedy weszłam i usiadłam obok. Bardzo się ucieszyła: - Jakie szczęście, że jesteś. Gdybyś nie przyszła, pomyślałabym, że jestem ostatnią, żyjącą aktorką z tego filmu. Dwa tygodnie później odeszła. Więc niech pan Purzycki się pośpieszy i chwyci za pióro!

- Dla młodych aktorów była Pani niedoścignionym wzorem interpretacji. Czy te zdolności przydały się Pani również w pracy filmowej?

- Owszem, owszem. Na przykład przed kręceniem "Wojny domowej" Jerzy Gruza zwrócił się do mnie z prośbą, żebym zajęła się Anulą (Elżbieta Góralczyk) i Pawłem (Krzysztof Janczar) i popracowała z nimi nad ich tekstami. Mając za sobą pedagogikę baletową, pedagogikę interpretacji piosenki i w ogóle skłonności pedagogiczne, zrobiłam to z wielką przyjemnością. Lubię uczyć. Zapraszałam ich do siebie, do domu i rozmawialiśmy o wszystkim, o życiu, o składni ect. Miało to charakter prywatnych rozmów przy użyciu filmowego tekstu, ale dało dobre rezultaty. Gruza był zadowolony.

- Jest Pani żoną mistrza szermierki - Wojciecha Zabłockiego. Kto w Państwa rodzinie ma ostatnie zdanie?

- W naszej rodzinie mówi się oczywiście o rzeczach ważnych, ale operujemy skrótami, nie międlimy tematów. Mąż stawia krótkie pytanie z zakresu moich poczynań artystycznych czy społecznych. Ja robię uwagę na temat tego, co na przykład powinno znaleźć się w jego książce. Wzajemnie siebie wspieramy.

- A swoją "Wojnę domową" Pani obejrzała, właśnie wchodzi w Dwójce?

- Absolutnie z przypadku. Nie byłam zaproszona na premierę, ale będąc na wystawie techniki telewizyjnej w Pałacu Kultury, przez kilka godzin dawałam autografy, przede mną na ekranie migały jakieś obrazki i nagle podniosłam wzrok. Na ekranie zobaczyłam kogoś, kto dobrze gra. Przyjrzałam się, a to ja! (śmiech)

- Krąży opinia, że dla Pani wiek się zatrzymał.

- Ci, którzy tak twierdzą, gdyby mnie dokładnie obejrzeli, natychmiast zmieniliby zdanie. Wie o tym dokładnie Pan Grzesio - na planie podpowiada mi teksty, które nagminnie zapominam. Wiadomo: skleroza!!! (śmiech)

- Gdzie Pani spędzi wakacje?

- Oczywiście w sanatorium. Najpierw muszę się podleczyć, żebym się nie rozleciała, pływając na Helu. Oczywiście dobrze byłoby tam jeszcze dojechać (śmiech). Podobno teraz jedzie się cztery godziny dłużej, niż za dawnych, przedwojennych, czasów. Wiem, bo byłam.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji