Artykuły

Ulica weryfikuje kłamstwo teatru

Z XVI Festiwalu Malta w Poznaniu pisze Jacek Cieślak w Rzeczpospolitej.

Łysy w czarnym BMW straszy publiczność - tarasującą jezdnie podczas "Wyprawy" Lecha Raczaka - wyzwiskami i hukiem silnika. Odpowiada mu gwizd i śmiech. Musi ustąpić zjednoczonej widowni.

Czasem przypadkowe zdarzenie uliczne pokazuje współczesną Polskę równie prawdziwie, jak najlepszy spektakl. Do takich należy "Przebudzenie" Grupy Wizualnej Dżak Nikolson. Tworzą ją bezdomni pod kierunkiem terapeuty Kamila Hajdukiewicza. Z dwudziestu przetrwało w zespole tylko trzech, ale gdyby na widowni maltańskich "Debiutów" znalazł się sam Jack Nicholson - chciałby zagrać z poznańskimi twardzielami. To amatorzy, co widać i słychać, a przecież rzucili na kolana wiarygodnością i autentyzmem ról: ojca, który przepił życie i unieszczęśliwił syna, polityka-demagoga, urzędnika widzącego ludzi przez pryzmat formularzy PIT oraz pijanego księdza nawracającego maluczkich na drogę wiary. Bezdomni filozofowali jak ich koledzy na dworcu, ich język był kulawy, niedoskonały... Najważniejsze jednak, że dzięki teatrowi zerwali z pijaństwem, odrodzili się jako ludzie i odnowili więź z rodzinami.

Wrocławski Teatr Pieśń Kozła, gwiazda zagranicznych festiwali, przywiózł "Lacrimosę" [na zdjęciu], opartą na wątkach "Mszy za miasto Arras" Szczypiorskiego. Można było się spodziewać spektaklu o ksenofobii w sfrustrowanym społeczeństwie. Artyści zaimponowali profesjonalizmem, głównie tańcem inspirowanym romańskimi rzeźbami, które ożyły w aurze polifonicznego śpiewu. Ale problem nietolerancji rozpłynął się w nadmiarze teatralnych ornamentów. Postawangarda nagradzana na komercyjnych imprezach wypadła blado.

Nadmierny estetyzm uderza także u części debiutantów. Grupę teatralną BOK zaintrygowało "Życie Pi" Yanna Martela, książka o chłopcu, który dryfuje po oceanie w szalupie ratunkowej z tygrysem na pokładzie. Ta przypowieść jest kartką z egzotycznych krajów, ale widocznie w takiej formie młodzi chcą rozmawiać o potrzebie tolerancji. Może nie znajdą porozumienia z polskimi blokersami, ale na pewno będzie im łatwo złapać kontakt z rówieśnikami w elitarnych międzynarodowych koledżach.

Większy z tego pożytek niż z "Fridy" Grupy AT złożonej z absolwentów wrocławskich uczelni artystycznych. Opowiedzieli o wybitnej malarce językiem tanecznych figur i cytatów z jej obrazów. Duży budżet, mało treści. Od powielania schematów hollywoodzkiej produkcji ciekawsza jest rozmowa o wicepremierze Giertychu, którą proponuje Teatr Krzyk. Nawet jeśli jego spektakl "Głosy" irytuje młodzieńczą nieporadnością i trudno znieść zapach potu aktorów szamocących się na scenie, to przynajmniej można się dowiedzieć, jak boli nastolatków bieda, brak zrozumienia i przykładu, jak żyć.

Najbardziej irytują takie pseudoalternatywne spektakle jak "Pasażer" Fundacji Akcja. Facet w ubraniu za kilka tysięcy złotych udaje bezrobotnego. Jest godzina 23. Do widzów na placu Wolności podchodzi umorusany chłopczyk. Żebrze o pieniądze na naleśniki. "Pasażer" zaczyna przypominać farsę. Fałszywy teatr nie wytrzymuje próby ulicy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji