Artykuły

TEATR. "ŻYWY ŁADUNEK" (Teatr Nowy)

"Dziewicza podróż" zajmie miejsce wśród najlepszych sztuk autora "Księgi Hioba". Interesujące jest przede wszystkim umiejscowienie akcji na statku transatlantyckim. Nie jest to może, jakby chcieli niektórzy, sztuka "marynistyczna", gdyż sanie a k c e s o r i a, statek, horyzont morski, język marynarski, nawet typy "wilków", jeszcze o "marynizmie" nie stanowią. "Marynizm" powstaje przez ukazanie między morzem, okrętem a człowiekiem, związków stałych, a nie przelotnych. Sztuka Winawera dzieję się tylko na morzu. Wyzyskuje tylko pobieżnie szanse, jakie stwarza poddanie psychiki pasażerów wpływowi nowego dla nich żywiołu, i powstający na każdym statku specyficzny zespół społeczny, tworzący swe własne normy.

Dobrotliwość Winawera, jego tolerancja zadawalająca się ukazaniem drobnych śmiesznostek, nie wykazuje w całej możliwej rozciągłości kontrastów, jakie można by wychwycić w czasie takiej podróży do Ameryki. Przeciwieństwa "szczura lądowego" i "wilka morskiego", Europy i Ameryki, kodeksu karnego i prawa kapitańskiego nie wyszły ostro, satyra jest łagodna, dla subtelniejszych podniebień.

Interesujące jest dalej zagadnienie naczelne sztuki, odpowiedzialność lekarza za pionierską - jak się okazało, niepotrzebną - operację. Zagadnienie podlegające sprzecznym ocenom różnych norm społecznych, a ogromnej wagi dla postępu nauki. Nie znajduje ono jednak oświetlenia w przebiegu akcji, lecz tylko - niestety - w monologu bohatera. Nie ma bowiem związku z tym zagadnieniem fakt, że doktor Gracht, uciekając przed wyrokiem sądowym, dokonał na statku szczęśliwej operacji ślepej kiszki b. ministra. Ta operacja nie potwierdza w niczym racji Grachta i w niczym też nie dyskwalifikuje wyroku sądowego. Można by nawet powiedzieć, gdybyśmy się chcieli przekomarzać z autorem, że gdyby nie ten wyrok sądu minister musiałby się przenieść na tamten świat, gdyż Grachta nie byłoby na statku.

Historia z ministerialnym wyrostkiem robaczkowym ujawnia tylko niewłaściwą obsadę lekarską na statkach, ale z odpowiedzialnością za pionierstwo chirurga nie ma nic wspólnego. Tu by należało raczej poddać oświetleniu samą konstrukcję wymiaru sprawiedliwości, wykazać, że zwykły prawnik nie ma i nie może mieć kompetencji do rozstrzygania tak zawiłych spraw i to nie tylko w dziedzinie medycyny, ale także w wielu innych dziedzinach życia, tych mianowicie, gdzie wytworzyła się zbyt hermetyczna dyscyplina, nieprzenikalna dla nawet gdyby wysłuchał ekspertów.

Ta myśl dręczy dziś coraz więcej ludzi i wątpię, czy gdybyśmy urządzali świat na nowo, oddalibyśmy jurysdykcję w sprawach medycyny, techniki, czy sztuki w ręce prawników. Bezsprzecznie doktryna Monteskiusza nadaje się do rewizji i w tym względzie. Interesujące są dalej perypetie wewnętrzne tego "pasażera na gapę", Winawer i w tej komedii ukazał bohatera o niskiej temperaturze uczuć erotycznych. Doktór Gracht nie zajmował się dotychczas kobietami i dopiero tu, na statku znalazłszy taką, którą mógłby pocieszać, ofiaruje jej nie tyle serce, ile połączenie losów. W tym wyborze kobiety jest trafnie podchwycony rys psychologiczny mężczyzn nieprzeciętnych, unikających problematyki uczuciowej, nie dających się wciągać w labirynt duszy kobiecej. Mylne mi się wydaje to, co pisano w recenzjach, że doktór Gracht nie powinien był się zakochać w takiej idiotce. Pomijając irracjonalność miłości, małżeństwa wielkich ludzi dowodzą raczej hipotezy, że kobiety mądre są wybierane właśnie przez ludzi nieprzeciętnych, dla których życie zaniknie się w czterech ścianach domu.

I tu przychodzimy do czwartego interesującego punktu nowej komedii Winawera: do motywów, którymi kierował się uznany za przestępcę osobnik, oddając się w ręce sprawiedliwości. Autor nie wyjaśnia tego dostatecznie, podkreślając tylko legalizm bohatera. Skąd taka kapitulacja wobec norm społecznych? Byłoby spłyceniem sztuki, gdybyśmy przypisali wszystko niewydarzonemu uczuciu Grachta. Takie tanie wyjaśnienie nie byłoby zgodne z ambicjami autora. Doktór decyduje się wracać kraju z motywów dość złożonych. Zapewne gra w nim poczucie honoru wobec kapitana, który mógłby mieć przykrości z powodu niedopilnowania więźnia. Ale jest tym zapewne także poczucie lojalności wobec własnego społeczeństwa, które może mieć błędne normy prawne, ale słusznie wymaga dla nich szacunku, dopóki nie zostaną zmienione.

Takie to refleksje budzi inteligentna, miła i zabawna sztuka Winawera. A że grana jest na ogół doskonale (reżyser p. Borowski, główni wykonawcy pp. Lindorfówna, Wesołowski i Krzemiński), wieczór należy do udanych.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji