Artykuły

Stanisława Celińska: Idę jasną stroną ulicy

Stanisława Celińska na następnej płycie chce umieścić kilka wybitnych wierszy - Leśmiana, Mickiewicza, Norwida. Planuje też pierwsze muzyczne wykonanie inwokacji do "Pana Tadeusza" Adama Mickiewicza. - Na koncertach proszę ludzi, żeby brali się z życiem za bary i walczyli - mówi Stanisława Celińska, która w sobotę zaśpiewa na inaugurację Pokoju na Lato.

KONRAD WOJCIECHOWSKI: Pamięta pani pierwszy wiersz, którego nauczyła się na pamięć?

STANISŁAWA CELIŃSKA: Zaczęłam nie od wiersza, tylko od piosenki. Zatańczyłam krakowiaka i zaśpiewałam piosenkę o choince: "W lesie wyrosła, w lesie szumiała". Miałam nie więcej niż pięć lat. To było jeszcze przed przeprowadzką do Warszawy...

...w której przyszła pani na świat.

- No tak, urodziłam się dwa lata po wojnie. Warszawa leżała pod gruzami. Wszyscy pracowali w czynie społecznym przy odbudowie stolicy. Mam gdzieś nawet zdjęcie mojej mamy z łopatą, jak w pobliżu Wisły wykopuje gruz. Ja też jak byłam mała, to razem z dzieciakami nosiłam cegły do kościoła na Chłodnej, żeby pomóc odbudowywać nawę. Taki to był czas - odnowy.

Czy było wtedy miejsce na jakiekolwiek życie kulturalne w stolicy?

- Nie wiem, czy to można uznać za kulturalną rozrywkę, ale moja mama razem z koleżanką zarabiała grając na skrzypcach po podwórkach zburzonej Warszawy. I ludzie rzucali im pieniądze. Z tych datków utrzymywała się cała nasza rodzina. Takich kapel ulicznych było pewnie więcej. Ale ludzie nie mieli głowy do rozrywki - byli skotłowani wojną, przeżywali trudne chwile.

Mama pewnie wolałaby grać w filharmonii niż w ponurej scenerii zrównanego z ziemią miasta?

- Dziadek namówił ją do grania na skrzypcach. Był farmaceutą i meteorologiem, więc miał pieniądze, żeby posłać mamę na naukę do Paryża. Dobrze sobie radziła i wszystko wskazywało na to, że tam pojedzie. Ale wybuchła wojna i zamiast do paryskiego konserwatorium mama trafiła po powstaniu do obozu.

Opatrywała rannych powstańców?

- Prawdopodobnie nosiła walczącym jedzenie, ale nigdy nie chciała zbyt wiele o tym mówić, bo to były bolesne tematy. Powstanie upadło, wszystkich wysiedlili. Moja rodzina mieszkała w domu, w którym mieści się Teatr Stara Prochownia. Później grałam tam spektakle. W czasie wojny zorganizowano tam szpital, ale później Niemcy zburzyli budynek. Mama, babcia i dziadek umówili się, że kto pierwszy wróci po wojnie do Warszawy, napisze na murze Prochowni, gdzie się zatrzymał. Kiedy mama wróciła, nie zastała żadnej wiadomości. Dziadek przepadł bez wieści, babcia znalazła się we Wrocławiu, a ze Starej Prochowni pozostał tylko sterczący kikut. Po urodzeniu mieszkałam z mamą na Stalowej, a po śmierci ojca wyprowadziłyśmy się z Warszawy na kilka lat.

Zapamiętała pani jako mała dziewczynka jakiś moment, w którym Warszawa zrzuciła powojenną żałobę?

- Mam przed oczyma widok zbudowanego do polowy Pałacu Kultury. Wyglądał jak olbrzymi tort. Mama grała w orkiestrze Wojska Polskiego i dostała maleńką kawalerkę bez kuchni i łazienki przy ul. Solnej. Pamiętam dobrze Wyścigi Pokoju. Stawało się na rogu ówczesnych Marchlewskiego i Świerczewskiego i dopingowało: "Staszek Królak, Królak, Królak...". Bo on wtedy zwyciężał.

Na festiwalu w Opolu w 1969 roku odniosła pani pierwsze zwycięstwo, dostała nagrodę za debiut piosenką "Ptakom podobni". Mogła pani nagrać pierwszą w życiu płytę, ale wybrała debiutancką rolę w "Krajobrazie po bitwie" Andrzeja Wajdy. Długo biła się pani z myślami, co wybrać?

- Skończyłam szkołę teatralną po to, żeby być aktorką, i to było na pierwszym miejscu. Tuż przed końcem szkoły dostałam propozycję zaśpiewania w Opolu. Zobaczył mnie asystent Andrzeja Wajdy i dostałam zaproszenie na próbne zdjęcia do "Krajobrazu po bitwie". Jeżeli chodzi o płytę, to nie czułam się gotowa i pochłonęło mnie aktorstwo.

Od którego się dziś pani odcina.

- Opowiem o pewnej sytuacji. Podchodzi do mnie człowiek po koncercie i mówi: "Tak, postanawiam od dziś zmienić swoje życie. Nie, nie jutro, już dziś, od pani koncertu". To zobowiązuje, raduje serce, aż chce się śpiewać. W teatrze tego nie doświadczałam. Opadała kurtyna i nie było widać reakcji publiczności już po wszystkim. Sztuka zrobiła się dekadencka - uświadamia, jak bardzo źle się dzieje na świecie, ale nie pokazuje wyjścia z trudnej sytuacji, dobrego zakończenia. A w dobie ostrych sporów politycznych, internetowych przepychanek, zamachów na świecie, potrzebujemy zwalczyć zło za pomocą optymizmu i nadziei. Trzeba szukać pocieszenia, choćby na te dwie godziny trwania koncertu, kiedy jest szansa odciąć się od codziennych problemów. Piosenka ma wielką siłę.

Trzeba mieć dużo cierpliwości, żeby mówić wierszem, kiedy mało kto czyta prozę. Skąd czerpać tę cierpliwość?

- Wyczułam, co powinnam robić w życiu. Bo kiedy sama słucham pięknej muzyki albo czytam dobry wiersz, to dostaję skrzydeł i chcę je później ludziom przyprawiać. Wierzę w opatrzność i - przepraszam za górnolotne słowa - w to, że mam jakąś misję do wykonania. Każdy z nas ma - misję czynienia i szerzenia dobra. Idę jasną stroną ulicy i niosę ludziom słońce.

Co to za tekst o drzewie?

- Zawsze chciałam napisać piosenkę o drzewie. Wiele lat temu pokazałam Jonaszowi Kofcie próbkę - taki dziewczyński, bardzo naiwny tekst. A on do mnie: "Pokażę ci, jak to trzeba napisać". I napisał mi, ale gdzieś posiałam ten tekst. Przez lata próbowałam zmierzyć się z tym drzewem i w końcu się to udało - na płycie "Malinowa". To olbrzymie drzewo, sięgające nieba i głęboko wchodzące korzeniami w ziemię, jest symbolem siły, a także polskości. Wielu wspaniałych twórców miało największe osiągnięcia właśnie w tym kraju, kraju rodzinnym. O tym opowiadam ludziom na koncertach, a nawet czasami ich gorąco namawiam, żeby nie emigrowali.

Do czego jeszcze ich pani ośmiela?

- Proszę, żeby brali się z życiem za bary i walczyli. W jednym z pięknych francuskich filmów usłyszałam taką sentencję: "Szczęście to działanie". Nie wolno się poddawać. Trzeba cały czas coś ze sobą robić. Na koncertach radzę ludziom, żeby kupowali większe kalendarze i zapisywali swoje wrażenia z danego dnia, a po paru tygodniach, jak przewrócą kartki do tyłu, zobaczą, którędy wiodła ich droga życiowa. Na płycie "Malinowa" jest również "Maskarada" o tym, żeby nie przywdziewać masek, bo mogą tak się wczepić człowiekowi w twarz, że przestaje być sobą i tańczy, jak mu inni zagrają. Po jednym z koncertów podeszła do mnie pani i mówi: "To jest piosenka o korporacji" (śmiech). Od tamtej pory zapowiadam ten utwór właśnie tymi słowami.

A czyje słowa wywarły na pani największe wrażenie?

- Spotkałam w życiu wielu wspaniałych ludzi i od każdego starałam się pożyczyć jakąś mądrość. Stanisława Perzanowska, niezapomniana Matysiakowa z audycji radiowej, reżyserka i aktorka, przytoczyła mi kiedyś słowa Michała Anioła: "Każdego dnia jedna kreska". Żeby codziennie postawić jakąś kreskę na mapie swojego duchowego życia, czyli zrobić coś, co nas wzbogaci: przeczytać wiersz, posłuchać piosenki...

Jaka będzie kolejna kreska Stanisławy Celińskiej?

- Na następnej płycie chcę umieścić kilka wybitnych wierszy - Leśmiana, Mickiewicza, Norwida. A 2 czerwca na pl. Piłsudskiego, w ramach koncertu związanego z 40. rocznicą przyjazdu papieża Jana Pawła II na pierwszą pielgrzymkę do Polski, zaśpiewam inwokację, czyli wstęp do "Pana Tadeusza". Muzykę napisał Maciej Muraszko. Będzie to pierwsze muzyczne wykonanie Mickiewiczowej inwokacji.

***

Wakacje w Pokoju na Lato

Stanisława Celińska koncertem w Noc Muzeów zainauguruje tegoroczną edycję Pokoju na Lato. Przez całe wakacje na skarpie przy Muzeum Powstania Warszawskiego (ul. Towarowa 25) będą odbywały się koncerty na żywo. Zagrają także Krystyna Prońko i Mela Koteluk (w czerwcu), Alicja Majewska, Ten Typ Mes i Tomasz Organek (w lipcu) oraz w sierpniu Felicjan Andrzejczak, Eldo, Rosalie, Te-Tris i Piotr Zioła w ramach projektu "Albo Inaczej" zderzającego ze sobą starszych wykonawców z młodszymi.

Oprócz koncertów Pokój na Lato stanie się przystanią promującą zdrowy tryb życia i proekologiczne nowinki kulinarne. Uczestnicy warsztatów i wykładów nauczą się parzyć japońską herbatę w proszku, przyrządzać wegański nabiał i upieką prawdziwą pizzę. Dla lokalnych patriotów i warszawiaków od święta przygotowano wykłady varsavianistyczne oraz lekcje gwary warszawskiej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji