Artykuły

Kiedy nienawiść zaślepia

"Romeo i Julia" Charlesa Gounoda w reż. Michała Znanieckiego z Opery Śląskiej w Bytomiu na XXVI Bydgoskim Festiwalu Operowym. Pisze Anita Nowak.

W renesansowych barwach i przytłumionym świetle, jak z ponurego snu, tragedia o nieszczęśliwej miłości kochanków z Werony, czyli "Romeo i Julia" Charlesa Gounoda z Opery Śląskiej w Bytomia wypełniła po brzegi artystycznymi doznaniami przedostatni wieczór XXVI Bydgoskiego Festiwalu Operowego. Inscenizator, reżyser i kostiumolog w jednej osobie, Michał Znaniecki, oraz scenograf Luigi Scoglio i reżyser świateł Bogumił Palewicz z oryginalnych materiałów, kolorów, blasków, prześwitów i półcieni utkali bardzo malowniczą, gęstą od znaków, symboli sceniczną rzeczywistość, w którą wtopili bohaterów i ich historię.

Spektakl, oparty na pięknej, romantycznej, bardzo oryginalnej i perfekcyjnie przez orkiestrę wykonywanej muzyce. Świetnie wiedzeni przez dyrygenta Francka Chastrusse Colmbiera instrumentaliści bardzo sprawnie prowadzą poszczególne narracje muzyczne, dostosowując je idealnie do narracji słownych. Muzyka i śpiew doskonale się z sobą synchronizują. Dźwięki dobiegające z orkiestronu dyktują klimat poszczególnym scenom.

Nadziei na bezpieczne rozkoszowanie się delikatnym sopranem Katarzyny Mackiewicz w roli Julii, niestety po niespodziewanej dywergencji w jednym z wyższych rejestrów już w pierwszej arietcie, podszyła publiczność obawą o jakiś kolejny dysonans, co zakłócało nieco przyjemność słuchania. I jak się okazało nie bez kozery. Albowiem w jednej z późniejszych scen, kiedy Romeo i Julia w duecie zapewniają się o swej wzajemnej miłości, przytrafia się im nierówne wejście z orkiestrą. W dodatku Julia, jak na trzynastolatkę jest zbyt mało zwiewna i eteryczna. Nie wystarcza do uwiarygodnienia młodości wykonawców para dzieci rozpoczynających i kończących spektakl.

Uskrzydla słuchaczy pojawiająca się od czasu do czasu na scenie postać Ojca Laurentego, którego partię przepięknym głębokim basem śpiewa Bogdan Kurowski.

Warto było ten spektakl zobaczyć także ze względu na ciekawy, rzadko spotykany głos Michała Sławeckiego tu występującego w roli Stefano. Jego kontratenor zdumiewa oryginalnością. Bardzo dobrze brzmi też tenor Andrzeja Lamperta w partii Romea. Szczególnie w słynnej scenie balkonowej.

Dużo jest w inscenizacji scen baletowych; także symultanicznie zbiegających się z przeżyciami i doznaniami bohaterów. Przeważnie wprowadzonych gwoli podkreślenia antagonizmu między rodami Kapuletich i Montekich; tancerze imitują bijatyki ulicznych gangów, czy kibiców przeciwnych drużyn. Te ruchome obrazy mogą też symbolizować obawę przed zagrożeniem jakichś politycznych zamieszek, albo ostrzeżenie przed czymś jeszcze gorszym. Bo w końcu "Romeo i Julia" to nie tylko historia wielkiej miłości, także, a może przede wszystkim, opowieść o ślepej nienawiści dość w końcu bliskich sobie społeczności i jej tragicznych skutkach.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji